Archiwa tagu: latarnia

Światło nie może zgasnąć – Diane Chamberlain

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 24.04.2022

Tłumaczenie: Michał Juszkiewicz
Tytuł oryginału: Keeper of the Light
Cykl wydawniczy: Kiss River 1
Seria wydawnicza: Kobiety to czytają
 Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 08 czerwiec 2017
ISBN: 978-83-8097-158-5
Liczba stron: 584

MIŁOŚĆ, CZY OBSESJA?…

Diane Chamberlain to pisarka, która nie przestaje mnie zaskakiwać. Przeczytałam już kilkanaście jej książek, a mimo to w każdej następnej znajduję coś nowego, osobliwego. Najczęściej ma to związek z samą fabułą powieści, opisywana historia ma zazwyczaj w sobie pewną świeżość, niepowtarzalność i tym samym staje się dla mnie mniej lub bardziej zaskakująca. Do tego dochodzą emocje, ciekawe wątki obyczajowe i społeczne oraz intrygujący i charakterystyczni bohaterowie, którzy zapadają w pamięć na dłużej.

Tak się właśnie dzieje w przypadku książki „Światło nie może zgasnąć” rozpoczynającej trzy tomowy cykl „Kids River”. Autorka przenosi nas do Outer Banks w Karolinie Północnej, gdzie mieszkają Olivia Simon i Paul Macelli – małżeństwo z kilkuletnim stażem. Ona jest lekarzem pogotowia, a on pracuje jako dziennikarz w miejscowej gazecie. Niestety w ich związku nie dzieje się dobrze. Paul nie może sobie poradzić z dawnym, młodzieńczym uczuciem do pięknej i charyzmatycznej kobiety, artystki i społecznicy uważanej niemal za świętą – Annie O’Neill, z którą rozstał się przed kilkunastoma laty. Kobieta wciąż jest jego boginią i na każde wspomnienie ze wspólnej przeszłości serce mężczyzny zaczyna szybciej bić. Sytuacja jest na tyle niekomfortowa, że Annie mieszka wraz z mężem i dziećmi w tej samej okolicy. Częste spotkania, choćby przypadkowe, są nieuniknione, tym bardziej, że oboje mają słabość do pewnego osobliwego miejsca – wiekowej latarni morskiej posadowionej na brzegu oceanu w Kiss River, której przyszłość jest zagrożona…

Olivia zdaje sobie sprawę ze słabości męża i próbuje się zdystansować do tej niezdrowej sytuacji. Najczęściej ucieka w pracę, wiele czasu spędza na dyżurach, jednak wciąż stara się usprawiedliwiać coraz bardziej surrealistyczne zachowania męża. Sprawy jeszcze bardziej się komplikują, gdy Annie trafia do szpitala z raną postrzałową klatki piersiowej i to właśnie Olivia podejmuje próbę ratowania życia tej kobiety. Od tego czasu losy obu rodzin jeszcze mocniej się ze sobą splatają, a sekrety skrywane przez lata dość niespodziewanie wychodzą na jaw.

Co kryje zagadkowa przeszłość bohaterów i z jakimi wyzwaniami będą musieli się zmierzyć przeczytacie na stronach książki. Zdradzę tylko, że historia kryje sporo niespodzianek, a jej lektura dostarczy wielu ekscytujących wrażeń.

Czytając tę książkę przez cały czas zastanawiałam się nad faktem, jak łatwo pomylić miłość z obsesją i jak niszczące może to być uczucie nie tylko dla osób bezpośrednio uwikłanych, ale także dla ich otoczenia. Niezdrowa fascynacja, choć często nie wydaje się niczym złym, może się naprawdę kiepsko zakończyć.
Opowieść obfituje w cały ocean pozorów, sprzeczności i niedomówień, które muszą wreszcie ustąpić pierwszeństwa prawdzie, która może okazać się szokująca i bolesna zarazem. Uchodząca w swoim otoczeniu za świętą Annie O’Neill nie przekonała mnie do siebie, choć urzekły mnie jej piękne witraże, które starałam się sobie wyobrazić. Na szczęście autorka posługuje się na tyle obrazowym stylem i plastycznym językiem, że bez większego trudu mogłam odtworzyć w myślach piękno tych prac. A Annie… Okazała się czarującą manipulantką, która wyrządziła sporo zła swoim najbliższym. A paradoks polega na tym, że nadal była postrzegana przez otoczenie jako kobieta idealna. Zachowanie Paula mocno mnie irytowało i szczerze mówiąc, cieszę się, że jego losy potoczyły się właśnie w taki sposób. Alec, mąż Annie zdecydowanie bardziej przypadł mi do gustu, podobnie jak Olivia, której od pierwszych stron kibicowałam. Jednak moją ulubioną bohaterką okazała się Mary Poor – latarniczka, jak ją nazywali miejscowi, mieszkanka latarni w Kiss River – starsza kobieta, z którą można byłoby przysłowiowe konie kraść.

Diane Chamberlain podjęła w tej powieści sporo ważnych tematów, jak chociażby ograniczone zaufanie wobec dzieci i mądre wyznaczanie granic, które pomogą prawidłowo ukształtować młodego człowieka. Istotne stało się też przeżywanie żałoby, z którą każdy musi sobie poradzić na swój własny sposób, ale poszczególne jej etapy są zawsze stałe i niezmienne. Kolejnym ważnym problemem okazała się zdrada, przyznanie się do winy i jej wybaczenie. Ale także próba naśladowania kogoś, kim się nie jest, co może rodzić obsesyjne zachowania.

„Światło nie może zgasnąć” to inteligentna historia zmuszająca do przemyśleń i wyciągania własnych wniosków. To opowieść, w której bez trudu można się zatracić i delektować urokami Outer Banks. To także książka, która stanowi swego rodzaju preludium do dalszych, mam nadzieję równie interesujących, wydarzeń. Już nie mogę się doczekać kolejnego spotkania ze starą latarnią, która ucierpiała podczas sztormu, a przecież zapewne skrywa jeszcze sporo tajemnic. Mam nadzieję, że i Wy, Drodzy Czytelnicy, czujecie się mocno zaintrygowani.

CYKL „KISS RIVER” OBEJMUJE POWIEŚCI:

Książka bierze udział w wyzwaniach:
POD HASŁEM; ABECADŁO…;
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU;

Zatoka Latarni – Kimberley Freeman

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 12.07.2017

Tłumaczenie: Anna Nowak
Tytuł oryginału: Lighthouse Bay
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 21 styczeń 2015
ISBN: 978-83-10-12590-3
Liczba stron: 496
W powieściach obyczajowych zawsze chętnie podziwiam ciekawe miejsca i delektuję się egzotycznymi krajobrazami, które są tłem dla opisywanych zdarzeń. To moja żyłka podróżniczki daje o sobie znać i chyba dzięki niej tak szybko i bezproblemowo przenoszę się w różne ciekawe miejsca, które przyciągają swoją magią i wyjątkowością. Dzięki powieści Kimberley Freeman „Zatoka latarni” mogłam zakosztować Australii z jej urokliwymi, małymi, przybrzeżnymi miasteczkami, pięknymi, piaszczystymi plażami i wszechobecnym szumem oceanu. Co więcej… Ta wyprawa okazała się naprawdę ekscytującą przygodą.
Zatoka latarni – Lighthouse Bay to miejsce, w którym splatają się losy dwóch, zupełnie obcych kobiet, które dzieli całe stulecie, a łączy latarnia na cyplu wychodzącym w morze oraz ród Winterbourne’ów – znanych jubilerów. Na początku XX wieku na oceanie u wybrzeży Australii miała miejsce katastrofa żaglowca, który przewoził cenny ładunek dla miejscowego rządu – złotą buławę wysadzaną drogocennymi kamieniami. Wedlug służb ratowniczych nikomu nie udało się uratować, a tymczasem po niedługim czasie w Lighthouse Bay pojawiła się nieznajoma, młoda kobieta podająca się za Mary Harow.
Kim jest ta nieznajoma osoba i jaki ma związek z zatopionym statkiem?
Co sprowadza ją do Australii?
Dlaczego nie chce ujawnić swojego prawdziwego nazwiska?
W XXI w. do rodzinnego Lighthouse Bay po dwudziestu latach nieobecności powraca Elizabeth Slater. Śmierć mężczyzny, z którym spędziła dwanaście lat życia zmusza Libby do porzucenia pracy, opuszczenia Paryża i przyjazdu do Australii, gdzie czeka na nią mały domek z urządzoną pracownią malarską – prezent od Marka Winterbourne’a – mężczyzny jej życia. W Lighthouse Bay czekają na bohaterkę także echa tragicznej przeszłości oraz rozżalona siostra Juliet, która nie potrafi do końca wybaczyć siostrze zła, jakie wydarzyło się przed laty.
Czy Libby uda się odzyskać miłość siostry?
Jak po powrocie do Australii zmieni się jej życie?
Co sprawi, że kobieta zmieni swoje życiowe plany?
Kimberley Freeman stworzyła intrygującą, pełną napięcia opowieść, w której przeszłość łączy się z teraźniejszością, a bohaterki to silne, odważne kobiety z krwi i kości gotowe do realizacji własnych marzeń. Zgodnie z często wykorzystywanym schematem akcja powieści rozgrywa się na dwóch płaszczyznach połączonych poprzez miejsce i członków rodu Winterbourne. Autorce udało się stworzyć magiczny klimat opowieści dopełniony przez szum fal oceanu i niewielkie, egzotyczne miasteczko, na końcu którego wznosi się nieco już zapomniana latarnia morska. Muszę przyznać, że przeszkadzał mi nieco zbyt infantylny język, ale ogólne wrażenie przyćmiło tę niedoskonałość.
To wszystko powoduje, że mamy ochotę wybrać się tam i zamieszkać w pensjonacie prowadzonym przez Juliet, skosztować jej śniadań, by potem wybrać się na spacer po piaszczystej plaży w stronę małego domku stojącego w sąsiedztwie tajemniczej latarni. A jeśli będziemy mieli szczęście, to może podczas odpływu specjalnie dla nas odsłoni się jakaś część pochłoniętego przez ocean żaglowca?…
Właśnie do takich wakacyjnych marzeń skłania lektura powieści „Zatoka latarni”. Sięgnijcie po książkę, a przekonacie się sami.

Szept wiatru – Elizabeth Haran

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 27.04.2015

Tłumaczenie: Joanna Grabarek
Tytuł oryginału: Whispers in the Wind
Wydawnictwo: Akurat
Data wydania: 18 czerwiec 2014
ISBN: 978-83-7758-389-0
Liczba stron: 576

Po lekturze „Pod płonącym niebem” Elizabeth Haran spodziewałam się, że lektura powieści „Szept wiatru” dostarczy mi podobnych emocji. Niestety tak się nie stało… Mam wrażenie, że autorka lubi powielać schematy, co czyni książkę dużo mniej interesującą. W tej powieści również mamy rozpieszczoną, naburmuszoną panienkę z dobrego domu, z bogatej rodziny, przyzwyczajoną do spełniania jej wszelkich zachcianek. Na skutek nieprzewidzianych okoliczności – zatonięcia statku u wybrzeży Wyspy Kangura w Australii Amelia Divine – jedna z dwóch ocalałych pasażerek, dorosła już pannica, zostaje poddana próbie własnego charakteru. Pozbawiona życia w luksusie musi przystosować się do nowych okoliczności. Wymaga się od niej pomocy przy dzieciach i wykonywania prac domowych, o których wcześniej nie miała pojęcia. I właśnie tu, na farmie położonej na wysokim, skalistym klifie Wyspy Kangura w Australii, z dala od cywilizacji, Amelia przechodzi prawdziwą metamorfozę. Ujawnia się druga, jasna, strona jej natury. Z rozkapryszonej, niemiłej osoby staje się mądrą i wartościową kobietą, która z poprzednią Amelią nie ma w zasadzie nic wspólnego. Dochodzi do tego amnezja, której bohaterka nabawiła się po uderzeniu w głowę oraz pomyłka, której nie sposób wyjaśnić bez poznania prawdziwej tożsamości dziewczyny.

Ze wspomnianej katastrofy statku uratowana zostaje także Sara Jones, więźniarka, która ma odbyć resztę kary pracując na farmie. Kobieta, widząc w utracie pamięci swojej współtowarzyszki szansę na ucieczkę dla siebie, podszywa się pod Amelię, kradnie jej tożsamość i udaje się zamiast niej do rodziny, gdzie oczekiwana jest panna Divine. Pomysł na tę powieść naprawdę przypadł mi do gustu. Jednak w miarę jak rozwijała się akcja, a ja coraz bardziej zagłębiałam się w życie obu bohaterek (od pewnego momentu akcja biegnie dwoma torami, tak abyśmy mogli równocześnie poznawać wydarzenia z życia obu kobiet), historia coraz bardziej zatracała swój autentyzm. W końcu zaczęła mnie już męczyć ta cała naciągana intryga, którą potraktowałam jako bajeczkę dla nieco mniej grzecznych dzieci.
Podoba mi się styl autorki, jej powieści czyta się łatwo i szybko. Elizabeth Haran potrafi bardzo dobrze oddać australijskie klimaty, jej opisy tamtejszej przyrody i krajobrazów mają swój niezaprzeczalny urok. Gdyby jeszcze opowiedziana historia zawierała więcej realizmu, to naprawdę oceniłabym tę powieść wysoko. A tak czuję niedosyt, a nawet rozczarowanie. Mam nadzieję, że inne opowieści napisane przez autorkę są bardziej wiarygodne.