O psie, który uratował święta – W. Bruce Cameron

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 30.10.2021

Tłumaczenie: Edyta Świerczyńska
Tytuł oryginału: A Dog’s Perfect Christmas
      Wydawnictwo: Kobiece
Data wydania: 13 październik 2021
ISBN: 978-83-67014-20-5
Liczba stron: 288

NIEZWYKŁE BOŻE NARODZENIE

William Bruce Cameron należy do grona moich ulubionych pisarzy. Jak się łatwo domyślić wszystko zaczęło się od przepięknej i wzruszającej historii o Baileyu i jego wcieleniach w powieści „Był sobie pies”. Od tego czasu z niecierpliwością oczekuję każdej kolejnej książki autora. W tym roku podarował on swoim czytelnikom kolejną już świąteczną opowieść, w której milusińskie czworonogi odgrywają swoje ważne role. Odkryjcie zatem opowieść „O psie, który uratował święta”

Julianna i Hunter Gossowie są rodzicami nastoletniej Elloisy i dwójki trzyletnich bliźniaków – Ewana i Garreta. Od śmierci żony Barbary mieszka z nimi również dziadek Sander i jego wierny przyjaciel – owczarek Winstead. Życie rodziny toczy się zupełnie zwyczajnie, a mimo to jej członkowie nie są szczęśliwi. Od narodzin chłopców Julianna rezygnuje z pracy zawodowej i zajmuje się domem i dziećmi, Hunter natomiast coraz więcej czasu spędza w pracy. Ello przeżywa nastoletni bunt i czuje się niedoceniana przez rodziców, a Sander po przeprowadzce do syna znajduje się na granicy depresji. Wszystko nagle się zmienia, gdy Julianna trafia do szpitala w ciężkim stanie, a mężczyźni muszą zadbać o dom. Sander budzi się z odrętwienia, Ello stara się pomagać jak tylko może, a Hunter poza godzinami spędzonymi w szpitalu robi wszystko, by nie stracić posady. Jedynym jasnym promykiem w tej smutnej sytuacji jest mała wszędobylska suczka Ruby, która, jak każdy szczeniak, wprowadza sporo zabawy i zamieszania.

Czy z nieszczęścia może narodzić się radość i szczęście przeczytacie w książce, która na pewno dostarczy mnóstwa emocji i sprawi, że na skupionej twarzy smutek będzie przeplatał się z uśmiechem.

W. Bruce Cameron przyzwyczaił nas do tego, że jego książki są proste, ale na pewno nie zwyczajne, jego bohaterowie to zwykli ludzie o niezwykłych sercach, obdarzeni empatią i miłością do zwierząt, a w szczególności do psów, a emocje towarzyszące lekturze wykraczają poza wszelkie granice. Podobnie jest i tym razem…

„O psie, który uratował święta” to niezwykle ciepła historia zmuszająca do przemyśleń, którą czyta się jednym tchem, dla której nie żal zarwać nocy i do której można wracać po wielokroć. Autor bardzo wiarygodnie odmalował stosunki panujące w rodzinie, relacje na płaszczyźnie rodzice – dzieci i dziadkowie – wnuki. Starał się zwrócić uwagę na potrzebę zmian, które są potrzebne i mogą doprowadzić do czegoś nowego, dobrego, a czasem sprawiają kompletną niespodziankę. Ciekawe dialogi, interesujące wydarzenia, humorystyczne sytuacje będące przeciwwagą dla gorzkich fragmentów oraz dosyć wartka akcja – to wszystko sprawia, że mamy tu do czynienia z naprawdę dobrą powieścią obyczajową. Szkoda tylko, że historia jest taka krótka. Myślę, że rozbudowanie wątku małej Ruby wpłynęłoby na korzyść i wydłużyło opowieść.

W. Bruce Cameron jest genialnym opowiadaczem. W niektórych książkach oddaje głos człowiekowi, a w innych wprowadza psiego narratora. Tym razem udało mu się z sukcesem połączyć obie te formy. I choć psie rozterki i smuteczki dochodzą do głosu zdecydowanie rzadziej, to właśnie taki układ bardzo urozmaica i dopełnia opowieść. Historia jest niezwykle obrazowa i sugestywna. Mogłaby stać się scenariuszem kolejnego filmu familijnego z udziałem przesympatycznych czworonogów.

Mam nadzieję, że autor uczyni czytelnikom tę radość i za jakiś czas zostaniemy ponownie zaproszeni w gościnne progi rodziny Gossów, aby poznać ich dalsze perypetie. A tymczasem tegoroczne Boże Narodzenie może być naprawdę niezwykłe za sprawą opowieści „O psie, który uratował święta”. Wystarczy, że zajrzyjcie na stronę nowości księgarni Tania Książka, a już za kilka chwil ta historia może być Wasza. Polecam serdecznie.

Za możliwość przeczytania dziękuję serdecznie

Idealna żona – Katherine Scholes

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 28.10.2021

Tłumaczenie: Małgorzata Żbikowska
Tytuł oryginału: The Perfect Wife
      Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 05 lipiec 2017
ISBN: 978-83-803-1680-5
Liczba stron: 496

ODNALEŹĆ SIEBIE

Katherine Scholes urodziła się na placówce misyjnej w Tanzanii. Afryka była jej domem i teraz przepięknie odmalowuje słowem tamtejsze krajobrazy tworząc historie w jakiś sposób inspirowane prawdziwymi wydarzeniami. Po lekturze „Lwicy” i „Królowej deszczu” zdecydowałam się na „Idealną żonę” – powieść, która przykuła moją uwagę intrygującym opisem wydawcy oraz nastrojową okładką.

Tym razem wraz z Kitty Hamilton przenosimy się do Tanganiki, gdzie na placówce w Kongarze pracuje jej mąż Theo. Mężczyzna zajmuje się projektem brytyjskiego rządu polegającym na obsadzeniu dużych połaci orzeszkami ziemnymi tworząc ogromne plantacje. Kobieta próbuje zaprzyjaźnić się z innymi Brytyjczykami przebywającymi w Kongarze – ludźmi z wyższych sfer podobnie jak jej mąż Theodore. Jednak to wśród miejscowej społeczności oraz wśród członków misji katolickiej Kitty znajduje prawdziwych przyjaciół. Jej niepokorna natura i artystyczna dusza nie chce się poddać sztywnym ramom i ograniczeniom wyznaczanym przez wyższe sfery. Życie na pokaz i odgrywanie roli idealnej żony zupełnie jej nie wychodzi. Kitty potrzebuje wolności i pragnie nieść pomoc potrzebującym aby czuć się szczęśliwa i spełniona. Tu w Tanganice ma szansę na nowe życie z dala od wspomnień skandalu obyczajowego i dręczącej ją przeszłości, która jednak niczym bumerang powraca w trudnych i stresujących momentach życia. Tu też zdaje sobie sprawę, że jej małżeństwo dalekie jest od ideału, a mąż nie jest już tym samym mężczyzną, którego poślubiła…

„Idealna żona” to kolejna bardzo afrykańska opowieść Katherine Scholes. Niestety nie urzekła mnie tak, jak wcześniej przeczytane, ale pogrążając się w lekturze znów poczułam się jakbym odwiedzała małe afrykańskie miasteczko otoczone przez dziką, egzotyczną przyrodę. Powieść liczy sobie pięćset stron, jednak dopiero w drugiej połowie akcja zdecydowanie przyspiesza, robi się ciekawie i nieprzewidywalnie. Początek jest bardzo niemrawy, zdecydowanie za mało się dzieje i momentami możemy poczuć się znużeni. Opisując codzienne życie w Kongarze, stosunki panujące wśród mieszkańców i różnice kulturowe autorka zamieściła mnóstwo szczegółów i zachowała wiarygodność. Ciekawe otoczenie, malownicze krajobrazy, dzika przyroda i egzotyczne zwierzęta to elementy, które możemy spotkać w każdej powieści Katherine Scholes. Przeplatając wątki teraźniejsze z tym, co wydarzyło się w przeszłości zachowana została spójność i klarowność, tym niemniej zdecydowanie bardziej urzekły mnie teraźniejsze wydarzenia. Powracająca przeszłość – element konieczny w tego typu opowieściach nie zrobiła na mnie niestety większego wrażenia, tym bardziej, że zapowiadany skandal nie wywołał żadnych emocji.

A bohaterowie… Moją faworytką i ulubienicą została główna bohaterka. Kobieta niezależna, zabiegająca o swoje prawa i pragnąca spełniać marzenia. Zdecydowanie bardziej podobała mi się w roli wyzwolonej artystki, niż idealnej żony. Jej gburowaty i nadęty mąż uciekający przed własnymi demonami w alkohol i szukający pocieszenia u innej kobiety stracił bardzo wiele w moich oczach. Nie wzbudzał we mnie ani żalu, ani zrozumienia, może jedynie nieco litości.. Grono postaci jest dość szerokie i z reguły są to ciekawe i oryginalne osobowości. Ale nie mogę tutaj pominąć jeszcze jednego bohatera – małej oswojonej małpki o imieniu Gilli, która swoją ufnością, niczym dziecko, od razu zyskała sobie miłość Kitty i moją sympatię.

Miło było po raz kolejny wybrać się do Afryki, poznać niewielką społeczność Kongary, podziwiać pięknie opisane zachody słońca, ogromne majestatyczne baobaby i rozległe równiny przekształcone na plantacje orzeszków ziemnych. Podróż ta wywołała we mnie przeróżne emocje i pobudziła na nowo pragnienie zwiedzania świata.

Jeśli tylko lubicie egzotyczne wyprawy, chcecie poznawać ciekawe miejsca i gustujecie w opowieściach obyczajowych z klimatem to Katherine Scholes będzie wspaniałą przewodniczką.

Gwiazdka z brokatem – Anna Szczęsna

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 24.10.2021

Wydawnictwo: Kobiece
Data wydania: 13 październik 2021
ISBN: 978-83-67014-22-9
Liczba stron: 416

CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA…

Wprawdzie to dopiero koniec października, ale na rynku wydawniczym już pojawiają się pierwsze propozycje powieści świątecznych. Jedną z nich jest przepiękna, nastrojowa opowieść Anny Szczęsnej „Gwiazdka z brokatem”. Już sam tytuł jest intrygujący, ośnieżona okładka z pięknie udekorowaną wystawą sklepiku nie pozwala przejść obok tej książki obojętnie, ale dopiero sama historia nastraja pozytywnie, ciepło i świątecznie.

Basia Musiał od pewnego czasu prowadzi swój wymarzony sklep papierniczy. Nie jest to zwyczajny „papiernik”, ale miejsce z duszą, starannie wyposażone, urządzone i zagospodarowane, które przyciąga wzrok cudnie udekorowaną witryną i zaprasza każdego klienta, także przypadkowego przechodnia. A to wszystko za sprawą właścicielki, która wkłada wiele wysiłku i poświęca każdą wolną chwilę swojej rozwijającej się firmie. Basia na brak zajęć nie narzeka. Równolegle prowadzi sklep internetowy, przygotowuje filmiki oraz kursy online i ma jeszcze wiele przeróżnych pomysłów na to, co chciałaby osiągnąć. Ale Basia to też dziewczyna o wielkim sercu, mocno rozwiniętej empatii i potrzebie udzielenia pomocy ludziom starszym, samotnym i dzieciom. Pracując ponad miarę i pomagając potrzebującym dziewczyna zaspokaja swoją potrzebę zaopiekowania, kontroli i bezpieczeństwa, a tym samym zagłusza własne lęki i traumę z dzieciństwa. W pracy pomaga jej Lena, z którą Basia zdążyła się już zaprzyjaźnić i jej zaufać. Ale poza ciocią to właściwie jedyna bliska jej osoba. Przypadkowe spotkanie na cmentarzu z Marią – emerytowaną bibliotekarką, która okazała się być znajomą z dzieciństwa i dobrym aniołem małej Basi sprawia, że jej życie ulega zmianie. Czy zdystansowana dziewczyna pomyśli wreszcie o sobie i wykorzysta szansę, którą podarował jej los?…

Powieść Anny Szczęsnej idealnie wpisuje się w bożonarodzeniowy czas, choć zaprawiona została szczyptą goryczy. Magiczny klimat, sklepik niczym z najpiękniejszej baśni i… samo życie nie pozbawione przykrych niespodzianek, bolesnych wspomnień i obrazu zwyczajnej rzeczywistości. Bohaterowie z problemami z różnych względów skazani na samotność i próbujący sobie z nią radzić tak po prostu, po swojemu. Oszukiwanie siebie, stwarzanie pozorów i ukrywanie się za obowiązkami oraz budowanie grubego muru nie wymaże strachu, lęku, czy bólu, z którymi wcześniej, czy później i tak będzie trzeba się zmierzyć. Z drugiej strony bardzo pozytywna chęć osiągnięcia sukcesu, spełnianie marzeń, pomoc bliźniemu i życiowa zaradność. O tym wszystkim opowiada Anna Szczęsna w swojej najnowszej powieści.

Wszyscy bohaterowie tej opowieści zrobili na mnie pozytywne wrażenie, ale nie każdemu udało się skraść moje serce. Uwielbiam panią Marię za jej mądrość życiową, ciepło, dobro i serdeczność. Polubiłam Jędrzeja, za troskliwość, empatię, bezinteresowność i nieustępliwość. Lenka to osoba, na którą można liczyć w każdej sytuacji, ujęła mnie swoim pragmatyzmem i dystansem oraz trzeźwą oceną rzeczywistości. A Basia… Dobra, empatyczna, ufna i w niektórych zachowaniach tak podobna do Jędrzeja powinna od razu zaskarbić sobie moją sympatię. A jednak przez swoją potrzebę kontroli i ustawiania innym życia według własnych reguł, izolowanie i upór w forsowaniu swoich przekonań działała mi na nerwy. Rozumiałam ją, momentami nawet podziwiałam, ale nie polubiłam, bo robiąc coś w dobrej wierze także można kogoś do siebie zrazić.

Fabuła powieści podobała mi się bardzo i chętnie odwiedziłabym sklepik w Lazurach, aby poczuć atmosferę tego miejsca i poznać osobiście jego właścicielkę. Być może wówczas bym się do niej przekonała.

„Gwiazdka z brokatem” to taka historia, która może nam zastąpić kalendarz adwentowy. Co prawda opowieść rozpoczyna się 1 grudnia, czyli z lekkim przesunięciem, ale każdy rozdział to kolejny jeden dzień zbliżający nas do świąt. Taki rozdział może być jak mała adwentowa czekoladka, która zapewnia odrobinę słodyczy o poranku, bądź przed zaśnięciem. Chociaż muszę przyznać, że ja nie potrafiłabym się tak delektować. Gdy tylko sięgnęłam po „Gwiazdkę z brokatem” to kompletnie przepadłam i nie było mowy aby odłożyć lekturę na kolejny dzień. Ale może komuś z Was się uda.

Sięgając po tę książkę zastanawiałam się skąd i dlaczego właśnie taki tytuł. Odpowiedź oczywiście znajdziecie w tekście, a ja zdradzę tylko, że w tej kwestii autorka zupełnie mnie zaskoczyła.

Serdecznie polecam „Gwiazdkę z brokatem”. Ta ciepła świąteczna opowieść na pewno Was zaciekawi, wzruszy i skłoni do refleksji. I niczym skrzące się drobinki brokatu sprawi, że świat wyda się lepszy, piękniejszy i szczęśliwszy.
Księgarnia internetowa Tania Książka posiada w swojej ofercie tę i wiele innych świątecznych opowieści. Zajrzyjcie koniecznie na jej stronę i zapoznajcie się z nowościami.

Za możliwość przeczytania dziękuję serdecznie