Archiwa tagu: żona

Druga żona – Sheryl Browne

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 18.03.2024

Tłumaczenie: Jacek Żuławnik
Tytuł oryginału: The Second Wife
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 02 czerwiec 2021
ISBN: 978-83-280-8774-3
Liczba stron: 384

Z DESZCZU POD RYNNĘ

„Druga żona” brytyjskiej pisarki Sheryl Browne to bardzo ciekawy i dobrze skonstruowany thriller psychologiczny, który trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Temat podjęty przez autorkę może być potraktowany jako przestroga dla kobiet, które zbyt łatwo ufają, łudzą się i są podatne na wykorzystanie – podobnie jak bohaterka tej powieści.

Nicole jest artystką. Malowanie obrazów to jej pasja i odskocznia od codzienności. Uwolnienie się z toksycznego związku z mizoginem (jak często określa swojego pierwszego, byłego już na szczęście męża – despotę) daje jej wreszcie nadzieję na szczęśliwe życie. Krótko po rozwodzie kobieta spotyka Richarda, który jawi jej się niczym książę z bajki – dobrze sytuowany, czuły i opiekuńczy. Mężczyzna jest wdowcem. Samotnie wychowuje swoją jedyną córkę Olivię. Spotkanie Nicole to dla niego szansa na udany związek. Dlaczego więc, krótko po ślubie, jego druga żona postanawia targnąć się na własne życie? Jakie były prawdziwe okoliczności tego zdarzenia? Odpowiedzi na te pytania zamierza poznać Rebecca – mieszkająca we Francji najbliższa przyjaciółka Nicole, z którą pozostawała w stałym kontakcie. Pogrzeb przyjaciółki jest dla Becci okazją do poznania Richarda i Olivii oraz miejsca, w którym ostatnie kilkanaście miesięcy spędziła jej przyjaciółka. O tym jaki będzie rezultat tych odwiedzin i co odkryje Rebecca dowiecie się z książki. Ze swojej strony mogę obiecać, że będzie to prawdziwa rewelacja.

Autorka podzieliła się z nami bardzo ciekawą opowieścią, w którą włożyła całe swoje serce. Świetnie buduje napięcie sprawiając, że momentami ciarki przechodzą po plecach. Cały czas podsycana jest atmosfera niepokoju i niepewności, nieustannie doszukujemy się haczyków i podstępu w zachowaniu bohaterów. Tym bardziej, że powieść jest nieprzewidywalna i nic tu nie jest takim, jakim się wydaje.

Sheryl Browne umiejętnie zestawiła ze sobą odmienne ludzkie charaktery. Z jednej strony mamy osobę o dotkliwie zranionym sercu oraz zachwianym poczuciu własnej wartości, która pragnie normalności, miłości, akceptacji, czyli po prostu szczęśliwej stabilizacji. Z drugiej strony pojawia się człowiek bezduszny, zimny, obojętny i wyrachowany, który bawi się ufnością, uczciwością i oddaniem. Dobroć i zaufanie wykorzystuje do manipulacji i osiągnięcia swoich podłych celów. Kontrast pomiędzy tymi dwoma szkicami charakterologicznymi jest bardzo jaskrawy i jednocześnie wiarygodny. A motyw walki dobra ze złem przewija się przez całą opowieść.

Historia opowiedziana została z punktu widzenia kilku bohaterów. Mamy tu także dwie, przeplatające się ze sobą płaszczyzny czasowe, przy czym przeszłość w całości została zarezerwowana dla Nicole, a teraźniejszość to przeplatające się relacje Rebeki, Olivii i Richarda. Obiektywna ocena sytuacji jest więc bardzo łatwa do dokonania.

Autorka misternie utkała tę pokrętną intrygę, dając nam sporo sygnałów co do kierunku prowadzenia zdarzeń. Czy jesteśmy w stanie rozgryźć zamysł i ułożyć kolejne elementy tej skomplikowanej układanki?… W części na pewno nam się to uda. Tym niemniej emocji i niespodzianek nie zabraknie, a finał może okazać się dla wielu z nas totalnym zaskoczeniem. Muszę powiedzieć, że nie mogłam się doczekać zakończenia, gdyż powstałych w mojej głowie scenariuszy było kilka i ciekawiło mnie bardzo, który okaże się tym właściwym. A może autorka wymyśliła coś, czego kompletnie się nie spodziewamy…

Sheryl Browne stworzyła bardzo interesującą powieść z zawoalowaną siecią kłamstw i kłamstewek oraz półprawd, które tworzą świat pełen iluzji i pozorów. Jesteśmy niemymi uczestnikami tej świetnie przeprowadzonej gry, która w pewien sposób odciska na nas swój ślad.

Moje pierwsze spotkanie z książką Sheryl Browne uważam za udane. Chętnie sięgnę po inne jej powieści. Interpretacja Małgorzaty Zawadzkiej okazała się bardzo przyjemna w odbiorze, dlatego, jeśli nie macie możliwości samodzielnego przeczytania tej książki, to świetnie sprawdzi się jej wersja dźwiękowa. Jestem pod wrażeniem!

Książka bierze udział w wyzwaniach:
POD HASŁEM;
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU;

Złodziejki żon – Celina Mioduszewska

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 13.09.2023

Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 03 sierpień 2023
ISBN: 978-83-8313-647-9
Liczba stron: 244

DROGOWSKAZY ŻYCIA

„Złodziejki żon” to moje drugie spotkanie z piórem Celiny Mioduszewskiej. Autorka znów zabiera czytelnika na podlaską wieś gdzie życie płynie wolniej, a echa przeszłości można dostrzec w starej zabudowie oraz zwyczajach i tradycji kultywowanej z pokolenia na pokolenie.

Mając w pamięci „Kaszmirową chustkę” przy wyborze kolejnej książki z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl kierowałam się przede wszystkim nazwiskiem autorki. Zatęskniłam za klimatycznym Podlasiem, a „Złodziejki żon” intrygują też swoim ciekawym, nieco tajemniczym tytułem.

Udając się do małej wsi Łąkowo poznajemy dwie wyjątkowe kobiety – Alicję Grabską, pielęgniarkę, która jest samotną matką Kaliny. Wspomnienie o ojcu dziecka – Marku Łęckim przynosi Alicji tylko ból i cierpienie. Teraz córka jest już pełnoletnia, stoi u progu dorosłości i zamierza ułożyć sobie życie na własny rachunek. Dziewczyna po zdalnej maturze postanawia zrezygnować z egzaminów na studia i podejmuje pracę jako sekretarka dyrektora w miejscowej szkole. Kalina wiąże swoją przyszłość z Marcinem Dłuskim – chłopakiem z bogatej rodziny mieszkającym w sąsiedniej wsi. Niestety rodzice nie akceptują tej znajomości.

Czy pobyt Marcina w wojsku odbije się na tej młodzieńczej relacji? Czy Kalina zdoła uniknąć pułapek jakie przygotował jej los? Czy historia znów się powtórzy?

Fabuła powieści przenosi nas w lata osiemdziesiąte XX wieku. Autorka starała się rzetelnie oddać klimat i specyfikę tamtego czasu – zakupy za dewizy w Pewexie, wyjazd za granicę w celach handlowych, czy rewie mody w kościołach przy okazji świątecznych mszy. Miło było powrócić myślami do końcówki ubiegłego stulecia, kiedy miało się naście lat, tureckie sweterki były na topie, a w Pewexie ustawiały się kolejki. Nie pomyślałabym, że kiedyś z nutką nostalgii będę wspominała ten czas.

Zabrakło mi natomiast klimatu podlaskiej wsi, który tak pięknie został oddany w „Kaszmirowej chustce”, a tu go praktycznie nie było. Autorka skupiła się przede wszystkim na dialogach i listach. Po pierwsze Alicja zwraca się w ten sposób do swojej nieżyjącej już matki Heleny informując ją o tym co dzieje się w życiu jej i Kaliny. Po drugie mamy korespondencję pomiędzy Kaliną i Marcinem od momentu jego wyjazdu do wojska, do jednostki w Ostródzie. I tutaj kolejne rozczarowanie. Niby zakochani w sobie ludzie, a z ich listów wieje chłodem. Są bardzo powściągliwe, raczej przyjacielskie niż miłosne i tak naprawdę trudno w nich zauważyć uczucia łączące tych dwoje ludzi. Oczekiwałam wzruszeń i romantyzmu, a otrzymałam nudnawe relacje dotyczące codzienności.

„Złodziejki żon” to bardzo życiowa opowieść o zwykłych ludziach naznaczona bólem, strachem, zawiedzionymi nadziejami i rozczarowaniem. Obie bohaterki – matka i córka – wikłają się w skomplikowane historie miłosne, jednak są to sytuacje tylko z pozoru do siebie podobne. Akcja biegnie dość powoli i przez cały czas mamy wrażenie, że gdzieś tam czają się tajemnice i niedopowiedzenia. Dzięki temu zainteresowanie wydarzeniami rośnie. I tak naprawdę dopiero druga część tej historii zapowiada emocje.

Bohaterowie są bardzo naturalni i autentyczni, tacy bardzo swojscy. Dobrze wpisują się w powieściową rzeczywistość. I choć ich grono nie jest zbyt szerokie, to mamy całą gamę odmiennych charakterów i osobowości.

Muszę przyznać, że mimo swoich mankamentów powieść mi się podobała. Widzę w niej spory potencjał, który należało wykorzystać i całość bardziej dopracować. Moim zdaniem autorka mogła się pokusić o rozbudowanie niektórych wątków, a wtedy nie byłoby przeskoków i emocje byłyby większe. Lubię pióro Celiny Mioduszewskiej i myślę, że pewnego dnia zdecyduję się na kolejną jej książkę.

Książka bierze udział w wyzwaniach:
POD HASŁEM;
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU;

Idealna żona – Katherine Scholes

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 28.10.2021

Tłumaczenie: Małgorzata Żbikowska
Tytuł oryginału: The Perfect Wife
      Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 05 lipiec 2017
ISBN: 978-83-803-1680-5
Liczba stron: 496

ODNALEŹĆ SIEBIE

Katherine Scholes urodziła się na placówce misyjnej w Tanzanii. Afryka była jej domem i teraz przepięknie odmalowuje słowem tamtejsze krajobrazy tworząc historie w jakiś sposób inspirowane prawdziwymi wydarzeniami. Po lekturze „Lwicy” i „Królowej deszczu” zdecydowałam się na „Idealną żonę” – powieść, która przykuła moją uwagę intrygującym opisem wydawcy oraz nastrojową okładką.

Tym razem wraz z Kitty Hamilton przenosimy się do Tanganiki, gdzie na placówce w Kongarze pracuje jej mąż Theo. Mężczyzna zajmuje się projektem brytyjskiego rządu polegającym na obsadzeniu dużych połaci orzeszkami ziemnymi tworząc ogromne plantacje. Kobieta próbuje zaprzyjaźnić się z innymi Brytyjczykami przebywającymi w Kongarze – ludźmi z wyższych sfer podobnie jak jej mąż Theodore. Jednak to wśród miejscowej społeczności oraz wśród członków misji katolickiej Kitty znajduje prawdziwych przyjaciół. Jej niepokorna natura i artystyczna dusza nie chce się poddać sztywnym ramom i ograniczeniom wyznaczanym przez wyższe sfery. Życie na pokaz i odgrywanie roli idealnej żony zupełnie jej nie wychodzi. Kitty potrzebuje wolności i pragnie nieść pomoc potrzebującym aby czuć się szczęśliwa i spełniona. Tu w Tanganice ma szansę na nowe życie z dala od wspomnień skandalu obyczajowego i dręczącej ją przeszłości, która jednak niczym bumerang powraca w trudnych i stresujących momentach życia. Tu też zdaje sobie sprawę, że jej małżeństwo dalekie jest od ideału, a mąż nie jest już tym samym mężczyzną, którego poślubiła…

„Idealna żona” to kolejna bardzo afrykańska opowieść Katherine Scholes. Niestety nie urzekła mnie tak, jak wcześniej przeczytane, ale pogrążając się w lekturze znów poczułam się jakbym odwiedzała małe afrykańskie miasteczko otoczone przez dziką, egzotyczną przyrodę. Powieść liczy sobie pięćset stron, jednak dopiero w drugiej połowie akcja zdecydowanie przyspiesza, robi się ciekawie i nieprzewidywalnie. Początek jest bardzo niemrawy, zdecydowanie za mało się dzieje i momentami możemy poczuć się znużeni. Opisując codzienne życie w Kongarze, stosunki panujące wśród mieszkańców i różnice kulturowe autorka zamieściła mnóstwo szczegółów i zachowała wiarygodność. Ciekawe otoczenie, malownicze krajobrazy, dzika przyroda i egzotyczne zwierzęta to elementy, które możemy spotkać w każdej powieści Katherine Scholes. Przeplatając wątki teraźniejsze z tym, co wydarzyło się w przeszłości zachowana została spójność i klarowność, tym niemniej zdecydowanie bardziej urzekły mnie teraźniejsze wydarzenia. Powracająca przeszłość – element konieczny w tego typu opowieściach nie zrobiła na mnie niestety większego wrażenia, tym bardziej, że zapowiadany skandal nie wywołał żadnych emocji.

A bohaterowie… Moją faworytką i ulubienicą została główna bohaterka. Kobieta niezależna, zabiegająca o swoje prawa i pragnąca spełniać marzenia. Zdecydowanie bardziej podobała mi się w roli wyzwolonej artystki, niż idealnej żony. Jej gburowaty i nadęty mąż uciekający przed własnymi demonami w alkohol i szukający pocieszenia u innej kobiety stracił bardzo wiele w moich oczach. Nie wzbudzał we mnie ani żalu, ani zrozumienia, może jedynie nieco litości.. Grono postaci jest dość szerokie i z reguły są to ciekawe i oryginalne osobowości. Ale nie mogę tutaj pominąć jeszcze jednego bohatera – małej oswojonej małpki o imieniu Gilli, która swoją ufnością, niczym dziecko, od razu zyskała sobie miłość Kitty i moją sympatię.

Miło było po raz kolejny wybrać się do Afryki, poznać niewielką społeczność Kongary, podziwiać pięknie opisane zachody słońca, ogromne majestatyczne baobaby i rozległe równiny przekształcone na plantacje orzeszków ziemnych. Podróż ta wywołała we mnie przeróżne emocje i pobudziła na nowo pragnienie zwiedzania świata.

Jeśli tylko lubicie egzotyczne wyprawy, chcecie poznawać ciekawe miejsca i gustujecie w opowieściach obyczajowych z klimatem to Katherine Scholes będzie wspaniałą przewodniczką.