Warkocz spleciony z kwiatów – Agnieszka Krawczyk

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 23.09.2021

Cykl wydawniczy: Leśne Ustronie 1
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 15 wrzesień 2021
ISBN: 978-83-8195-607-9
Liczba stron: 448

ODNALEŹĆ SIEBIE…

„Kwiaty są gwiazdami ziemi, a gwiazdy kwiatami nieba” – te piękne i głębokie słowa wypowiada do nas, czytelników, bohaterka najnowszej powieści Agnieszki Krawczyk „Warkocz spleciony z kwiatów”. To pierwsza część emocjonującego cyklu zatytułowanego „Leśne Ustronie” i już na wstępie mogę Wam zdradzić, że z niecierpliwością będę oczekiwać na ciąg dalszy…

Nieznajomka – mała wioseczka położona pośród górskiego pasma Gorców zaprasza w swoje progi osoby poszukujące równowagi, spokoju i kontaktu z naturą. Tutaj mieszka leśnik Mariusz Kalinowski wraz ze swoim dzikim zwierzyńcem, nieopodal pośród łąk ma swój domek miejscowa wróżbiarka i zielarka Zazulina, a gospodarstwo „Gościnne Progi” położone pośród leśnej polany zaprasza gości na pobyty relaksacyjne i warsztaty przyrodnicze. Do letniego domku na wzgórzu należącego do koleżanki z pracy trafia Zośka Wiechocka. Dziewczyna chce spędzić tu trochę czasu i odzyskać równowagę po wypadku jakiemu uległa przed niespełna rokiem. A letni pobyt w Nieznajomce okazuje się być dla bohaterki magicznym czasem zmian, które powoli i konsekwentnie oddziaływają na jej duszę…

Jak zmiana otoczenia i nowi znajomi odmienią los bohaterki? Czy uda się jej pogodzić z własną traumą?

„Warkocz spleciony z kwiatów” to ciepła i wzruszająca opowieść o poszukiwaniu siebie, odnajdywaniu wewnętrznej równowagi oraz o życiu w zgodzie z naturą i porami roku. Autorka zabiera nas do niesamowitego miejsca, gdzie czas płynie wolniej, a ludzie patrzą uważniej i dzięki temu dostrzegają więcej.

W powieści odnaleźć możemy elementy mistycyzmu przyrody, ludowych wierzeń i magii płynącej z natury, które są ściśle związane ze sposobem patrzenia na świat i ludzi. Rośliny, kwiaty, zioła, drzewa oraz woda dają nam wewnętrzną równowagę, spokój, odprężenie, wpływają na ludzką wrażliwość i pozwalają spojrzeć w głąb własnej duszy.

Autorka powołała do życia niesamowitych bohaterów, ludzi poranionych przez los, którzy w pewnym momencie znaleźli się na zakręcie, musieli stawić czoła traumom i przeszkodom i na przekór wszystkiemu rozpocząć nowy rozdział. Mariusz prowadzi schronisko dla poturbowanych zwierząt, które w miarę możliwości przywraca do sił i oddaje naturze. W „Leśnym Ustroniu” nie brakuje przeróżnych ptaków, jeży, saren, ale najzabawniejszą jest zdecydowanie charakterna koza Skakanka. Jego siostra Elwira u brata w Nieznajomce próbuje zdystansować się do osobistych problemów, a dla jej córki Laury Leśne Ustronie to najfajniejsze miejsce na ziemi. Staruszka Zazulina swoją życiową mądrością oraz leczniczymi mieszankami z ziół stara się obdarowywać okolicznych mieszkańców, a dzięki wrażliwości i wiedzy jest w stanie zobaczyć i zrozumieć więcej. To właśnie ona stała się moją ulubioną postacią w tej powieści. Tajemniczy Aleksy, obieżyświat prowadzący warsztaty w „Gościnnych Progach” niestety nie zaskarbił sobie mojej sympatii, choć bardzo starałam się go polubić. A Zośka… dla niej mam wiele uznania i podziwu. Z nią na pewno mogłabym się zaprzyjaźnić. Chętnie poznałabym bliżej Antoniego Szeptynę i powody jego ucieczki w góry. Cóż… Każdy z bohaterów ma jakiś swój sekret, każdy skrywa trudną przeszłość i myślę, że dopiero następne wydarzenia pozwolą nam poznać ich naprawdę.

Lektura tej powieści sprawia, że możemy zatęsknić za sielskością, beztroską i harmonią. Historia skłania do głębokich refleksji na temat życia. Wiejski klimat jest tu bardzo mocno wyczuwalny wraz z aromatem traw, ziół i polnych kwiatów. Opowieść podzielona została na części odpowiadające kolejnym miesiącom poczynając od maja aż do końca sierpnia. Każdy miesiąc opatrzony został ciekawymi i przydatnymi informacjami na temat roślin, także ziół – ich zastosowań i przygotowania.

Muszę przyznać, że już od jakiegoś czasu tęskniłam za taką właśnie klimatyczną i jednocześnie mądrą książką. Cieszę się, że Agnieszce Krawczyk udało się spełnić moje oczekiwania. A przecież to jeszcze nie ostatnia wizyta w Nieznajomce. Już nie mogę się doczekać następnych odwiedzin w tym urokliwym miejscu.
Jeśli lubicie sentymentalne powieści, które skłaniają do refleksji, pobudzają wrażliwość i kształtują pozytywne nastawienie do świata i ludzi, to „Warkocz spleciony z kwiatów” będzie idealnym wyborem. Leśne Ustronie już czeka aby opowiedzieć Wam swoją historię.

Za książkę dziękuję bardzo wydawnictwu

 

 

CYKL „LEŚNE USTRONIE” OBEJMUJE:

Wojna Inge – Svenja O’Donnell

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 25.09.2021

Tłumaczenie: Katarzyna Bażyńska-Chojnacka, Piotr Chojnacki
Tytuł oryginału: Inge’s War: A German Woman’s Story of Family, Secrets, and Survival Under Hitler
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 08 wrzesień 2021
ISBN: 978-83-813-9602-8
Liczba stron: 334

WOJENNE TAJEMNICE

„Wojna Inge” to zdaniem wydawcy „historia o odkrywaniu tajemnic rodzinnych z czasów II wojny światowej, które pozostawały ukryte przez sześćdziesiąt lat”. I rzeczywiście sporo tych sekretów na  trzystu stronicową opowieść.

Dosyć często sięgam po powieści o tematyce wojennej i zazwyczaj za każdym razem odnajduję jakiś wątek, fakt bądź po prostu przemyślenia, które są dla mnie czymś nowym, dotąd nie poznanym, a tym samym intrygującym i ciekawym. Kiedy okazało się, że Svenja O’Donnell sięga w swojej powieści do lat trzydziestych XX wieku i rozpoczyna wędrówkę w przeszłość od położonego w Prusach Wschodnich Królewca, gdzie urodziła się jej babcia Ingeborg, od razu wiedziałam, że ta książka będzie moim priorytetem. Miałam sporo szczęścia, gdyż krótko po premierze udało mi się upolować tę powieść w Klubie Recenzenta serwisu nakanapie.pl.

„Wojna Inge” to II wojna światowa widziana oczami Niemki, która we wrześniu 1939 r. była czternastoletnią dziewczynką mieszkającą z rodzicami Albertem i Friedą Wiegandtami w Królewcu – ówczesnym Königsbergu. Trzeba przyznać, że Prusy Wschodnie będące swego rodzaju wschodnią enklawą Niemiec przez długi czas znajdowały się jakby na uboczu działań wojennych. Życie ludności niemieckiej toczyło się względnie normalnie, nie było nalotów, bombardowań, a jedynie przemarsze wojska oraz zmniejszone racje żywnościowe. To była niemal sielanka w stosunku do represji stosowanych przez nazistów w krajach okupowanych. Dopiero po przegranej bitwie pod Stalingradem i po załamaniu frontu wschodniego Prusy jako pierwsze stanęły na drodze odwetu Armii Czerwonej w przemarszu na zachód. Od jesieni 1944 r. rozpoczęły się masowe napady i rzeź na miejscowej ludności oraz naloty i bombardowania z powietrza. Inge miała wówczas 20 lat i była samotną matką dwuletniej córeczki. Razem z rodzicami zdecydowała się na karkołomną ucieczkę drogą morską w kierunku Świnoujścia. Paradoksalnie to nie lata wojenne były największym koszmarem dla Inge i jej rodziny, ale czasy bezpośrednio po wojnie – wygnanie, nędza, głód i szykany…

Svenja O’Donnell naszkicowała słowem bardzo interesujący obraz wojny widziany oczami młodej niemieckiej dziewczyny. Opierała się przede wszystkim na wspomnieniach babci Inge, a czasem na urywkach tych wspomnień, które starała się uzupełnić korzystając z dostępnej literatury, dokumentów archiwalnych, listów, zdjęć i rozmów. Autorka zadała sobie wiele trudu aby stworzyć możliwie rzetelny obraz tamtych czasów oparty na prawdziwych wydarzeniach. Jej relacja jest wiarygodnym świadectwem tamtego burzliwego czasu, choć mimo wszystko dość subiektywnym.
Powieść bardzo dobrze się czyta. Krocząc śladami swojej babci Svenja O’Donnell zabrała czytelników w ekscytującą podróż przez Królewiec, Świnoujście, Międzyzdroje, Apenrade w Danii, Blumenthal, Kilonię oraz Berlin w Niemczech. Ale nie wszystko było bez zarzutu. Zastanawiam się jak to się stało, że czytając wojenną opowieść przez cały czas towarzyszyło mi napięcie, a właściwie nie czułam emocji. Myślę, że zawinił sam przekaz, albo forma – częste zmienianie wątków, nagminne wręcz przytaczanie informacji ze źródeł. Zwróciłam też uwagę jeszcze na jeden aspekt, który zupełnie mi się nie spodobał. W części piątej autorka wraz z rodziną udaje się do Polski na pogrzeb babci Inge, która tu, wśród obcej rodziny, spędziła swe ostatnie lata życia. Biedna wioska, biedny domek z ogrodem i obca poniekąd rodzina – to wszystko zostało przedstawione jako gorsze, niedostatecznie komfortowe i eleganckie. Wyczułam tu zawiść i zazdrość w słowach autorki i nie mogłam zrozumieć. Małe znaczenie miał też fakt, że Inge czuła się tu dobrze, prawie jak przed wielu laty w rodzinnym domu w Królewcu. Szkoda, że rodzina – córki i wnuki nie chcieli stworzyć Inge takiej właśnie ciepłej przystani u siebie. Być może wtedy nie zdecydowałaby się szukać tego u obcych ludzi.

„Wojna Inge” to historia dopracowana, rzetelna, oparta na faktach, a zatem bardzo wiarygodna. Odkrywanie tajemnic historii, odszukiwanie przodków, podążanie ich śladem i próba zrozumienia przeszłości to trudna sztuka wymagająca ogromnego zaangażowania. Autorce się to udało, choć możemy stawiać pytanie – czy było warto?…

Jeśli interesujecie się tematyką wojenną i chcecie poznać tamte realia z punktu widzenia Niemki, młodej dziewczyny z Prus Wschodnich, to koniecznie sięgnijcie po „Wojnę Ingi”. Ta powieść na pewno Was zaciekawi.

Toksyczna przyjaźń – Polly Phillips

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 15.09.2021

Tłumaczenie: Aldona Możdżyńska
Tytuł oryginału: My Best Friend’s Murder
      Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 22 wrzesień 2021
ISBN: 978-83-287-1577-6
Liczba stron: 352

FATALNA PRZYJACIÓŁKA – PRZEDPREMIEROWO

Już za tydzień będzie miała swoją premierę pewna intrygująca i mocno nieprzewidywalna historia, w której nic nie jest takie, jakim się z pozoru wydaje. „Toksyczna przyjaźń” Polly Phillips to połączenie powieści psychologiczno – obyczajowej z elementami thrillera. Dzięki takiemu zabiegowi od samego początku możemy ekscytować się zdarzeniami i z wypiekami na twarzy przekręcać kolejne strony książki.

Isobel i Rebecca to dwie przyjaciółki, które od czasów szkolnych łączy silna emocjonalna więź. Różnią się od siebie niczym ogień i woda, są kompletnymi przeciwieństwami, które się… przyciągają. Dziś kobiety są już dorosłe, Izzy opływa w luksusy, ma kochającego męża i słodką czteroletnią córeczkę, a Bec właśnie się zaręczyła i planuje ślub. I pewnie moglibyśmy pozazdrościć bohaterkom łączącej je przyjaźni, gdyby nie fakt, że prawda okazuje się być zupełnie inna…
Przyjaźń i rywalizacja nie idą z sobą w parze, podobnie jak kłamstwa, zazdrość, złośliwość i nielojalność nie mogą świadczyć o dobrych relacjach pomiędzy ludźmi, a tym bardziej pomiędzy przyjaciółmi. Niestety dorosłe życie obu kobiet dalekie jest od ideału i obfituje w różnego rodzaju incydenty świadczące o tym, że ich przyjaźń to… fikcja.

Polly Phillips stworzyła bardzo emocjonującą opowieść podejmując temat fałszywej przyjaźni, który jest niestety coraz częściej spotykany w obecnych czasach. Prawdziwa, bezinteresowna i szczera przyjaźń zdarza się rzadko, a my przywykliśmy do nadużywania określenia przyjaciel w stosunku do znajomych, czy kolegów. Przyjaciel nam więc spowszedniał, a przyjaźń… rozmieniła się na drobne. Tak też się dzieje w tej powieści… Isobel tytułuje się przyjaciółką Bec, ale nie szczędzi jej docinek, zgryzot i przykrości, Rebecca natomiast oddałaby za Izzy własne życie, a musi znosić jej nieustanną krytykę i przykrości, daje się wykorzystywać i nie umie się postawić dominującej i apodyktycznej przyjaciółce.

Autorka stworzyła genialne wzorce osobowościowe obu bohaterek, starała się dokładnie wniknąć w ich psychikę i pokazać mechanizmy postępowania. Nie bez znaczenia są tu również męskie postaci jak Rich – mąż Isobel, Ed – narzeczony Rebeki oraz jej brat Rob – faceci, którzy idealnie ubarwiają i dopełniają całość. Największe wrażenie wywarła na mnie postać Izzy dopracowana w najdrobniejszym szczególe, choć oczywiście nie chciałabym mieć takiej przyjaciółki. Bec momentami irytowała mnie swoją łatwowiernością i ciągłym przepraszaniem za wszystko, męczyła mnie, choć z drugiej strony tak zwyczajnie, po ludzku jej współczułam. Mocno zdominowana, kontrolowana i stłamszona potrafiła w końcu przebudzić się i chociaż w jakimś stopniu pokazać swoją prawdziwą osobowość.

„Toksyczna przyjaźń” to przede wszystkim powieść psychologiczno – obyczajowa, ale wątek kryminalny, nastrój niepewności towarzyszący lekturze oraz liczne intrygi i zwroty akcji ciekawie ubarwiają całą opowieść. Muszę się przyznać, że do samego końca nie wiedziałam, czy dobrze czytam. Autorka sprawnie wodziła mnie za nos, by w rezultacie zaproponować zupełnie zaskakujące zakończenie.

Lektura tej książki to sama przyjemność. Interesująca fabuła, ciekawie poprowadzone wydarzenia, sporo niespodzianek, a jedynym mankamentem była dla mnie postać Rebeki, która zdumiewała swoim brakiem stanowczości.

Już 22 września będziecie mieli okazję poszukać „Toksycznej przyjaźni” na półkach księgarń. Sięgnijcie po nią koniecznie, a otrzymacie sporą dawkę dobrych wrażeń i ciekawych refleksji, dzięki którym historia opowiedziana przez Polly Phillips zostanie w Waszej pamięci na długo. Polecam serdecznie.

Za książkę dziękuję serdecznie wydawnictwu