Archiwa tagu: Rosja

Gdy życie zsyła hipopotama – Annette Bjergfeldt

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 12.07.2023

Tłumaczenie: Urszula Ruzik-Kulińska
Tytuł oryginału: Højsangen fra Palermovej
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 14 czerwiec2023
ISBN: 978-83-8139-974-6
Liczba stron: 416

POWIEŚĆ PRZEZ WIELKIE P

„Gdy życie zsyła hipopotama” to powieść duńskiej autorki Annette Bjergfeldt i jednocześnie bardzo udany debiut. Ten intrygujący tytuł wpadł mi w oko przy okazji przeglądania książek w Klubie Recenzenta serwisu najanapie.pl. Pomyślałam, że to będzie idealna książka dla mnie i nie pomyliłam się. Ciekawa byłam też, jak poradzi sobie w zupełnie nowej dla siebie dziedzinie pani Bjergfeldt – ceniona kompozytorka, piosenkarka i autorka tekstów oraz malarka.

„Gdy życie zsyła hipopotama” opowiada historię wielopokoleniowej duńsko-rosyjskiej rodziny, która na przestrzeni lat przechodziła różne koleje losu. Babcia Warinka wychowana w cyrkowej rodzinie jest zasadniczą, silną kobietą. W czasach swojej młodości straciła ukochanego, który zginął w paszczy tytułowego hipopotama. Jakiś czas później, po śmierci ojca, dziewczyna zdecydowała się przybyć do Kopenhagi, gdzie czekał na nią Hannibal – chłopak, którego poznała kilka miesięcy wcześniej w Petersburgu. Zamieszkali razem, tu w Danii przyszła na świat ich córka Eve. Pracując jako stewardesa Eve poznała Jana Gustava – trenera gołębi pocztowych. Uczucie jakie połączyło tych dwoje sprawiło, że zamieszkali razem na jednej z malutkich szwedzkich wysepek na Bałtyku. Później, po powrocie do Kopenhagi, razem z córkami – bliźniaczkami Esther i Olgą oraz najstarszą Filippą wspólnie spędzali tu wakacje.

I tak docieramy do ostatniego, najmłodszego pokolenia tej wyjątkowej rodziny. Trzy siostry to trzy zupełnie różne osobowości. Esther to nieśmiała malarka, Olga – władcza i bezkompromisowa diwa, a Filippa nieobecna i podążająca swoimi ścieżkami pani naukowiec. Od najmłodszych lat siostry posiadają odmienne, sprzeczne wręcz zainteresowania, a ich pomysłowość jest po prostu niespotykana. Jednak pomimo tych wszystkich różnic łączy je niezwykle silna, trwała, nierozerwalna więź.

Powieść nie jest klasyczną sagą rodzinną, których znajdziemy bez liku zarówno w księgarniach jak i bibliotekach. To historia ponadczasowa, nieoczywista, wielowymiarowa i na swój sposób ujmująca. To przepełniona wspomnieniami opowieść z duszą. Autorka wkomponowała w fabułę książki wydarzenia historyczne, które są idealnym tłem poczynając od rewolucji 1917 roku, przez pierwszy lot człowieka w kosmos, aż po upadek muru berlińskiego. Śledząc losy rodziny bez trudu odnajdujemy się w tych wszystkich wydarzeniach. Pozostawiają one jednak w naszej pamięci trwały ślad.

Zdawałoby się, że historia opisana w tej powieści to totalny misz masz, zadziwiające połączenie zupełnie rozbieżnych tematów, które po prostu nie mogą ze sobą współgrać. A tymczasem wcale tak się nie dzieje. Mamy tu liczne nawiązania do Czechowa, „Anny Kareniny”, czy Biblii, które ciekawie uzupełniają się z muzyką, sztuką i ogólnie pojętą kulturą.

Autorka stworzyła portret nieco zwariowanej, ale jednocześnie bardzo sympatycznej rodzinki. Powołała do życia interesujących bohaterów o nieprzeciętnych, ekscentrycznych osobowościach. Moją ulubienicą okazała się babcia Warinka, staruszka z charakterem, która swoim ciętym językiem potrafiła zaskoczyć każdego. Warto wspomnieć, że każdy z bohaterów – a jest ich niemało – ma swój własny, mały świat, swój azyl, w którym może znaleźć schronienie.

Annette Bjergfeldt bez wątpienia sprawdziła się w pisarskiej roli. Nie tylko podołała nowemu wyzwaniu, ale zrobiła to w kunsztowny i bardzo wysmakowany sposób. Stworzyła mądrą opowieść inspirowaną losami własnej rodziny, prawdziwą wielopłaszczyznową mozaikę, którą możemy się delektować. Pisząc o miłości, bólu, żalu, smutku, tolerancji i pasji starała się wlać w serca nadzieję i ukazać ogromną wolę życia. To niezwykle emocjonująca opowieść poprzeplatana dygresjami i anegdotami, które albo budzą uśmiech na twarzy, albo wzruszają niemal do łez. Opowieść poraża swoją szczerością i jest do bólu autentyczna, dlatego też tak mocno zapada w pamięć. Książka nie jest trudna w odbiorze, jej lektura nie nastręcza trudności, więc bez obaw możemy po nią sięgnąć w poszukiwaniu ciekawych wrażeń.

Powieść mnie pozytywnie zaskoczyła. Chętnie przeczytam kolejną historię Annette Bjergfeldt aby zobaczyć jak rozwija się warsztat pisarski autorki i w jakim kierunku podąży jej twórczość. Jeśli cenicie dobrą literaturę, to „Gdy życie zsyła hipopotama” na pewno Wam się spodoba. Odnajdziecie w niej głębię, poczynicie refleksje i zapamiętacie na długo.

Książka bierze udział w wyzwaniach:
POD HASŁEM;
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU;

Wojna Inge – Svenja O’Donnell

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 25.09.2021

Tłumaczenie: Katarzyna Bażyńska-Chojnacka, Piotr Chojnacki
Tytuł oryginału: Inge’s War: A German Woman’s Story of Family, Secrets, and Survival Under Hitler
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 08 wrzesień 2021
ISBN: 978-83-813-9602-8
Liczba stron: 334

WOJENNE TAJEMNICE

„Wojna Inge” to zdaniem wydawcy „historia o odkrywaniu tajemnic rodzinnych z czasów II wojny światowej, które pozostawały ukryte przez sześćdziesiąt lat”. I rzeczywiście sporo tych sekretów na  trzystu stronicową opowieść.

Dosyć często sięgam po powieści o tematyce wojennej i zazwyczaj za każdym razem odnajduję jakiś wątek, fakt bądź po prostu przemyślenia, które są dla mnie czymś nowym, dotąd nie poznanym, a tym samym intrygującym i ciekawym. Kiedy okazało się, że Svenja O’Donnell sięga w swojej powieści do lat trzydziestych XX wieku i rozpoczyna wędrówkę w przeszłość od położonego w Prusach Wschodnich Królewca, gdzie urodziła się jej babcia Ingeborg, od razu wiedziałam, że ta książka będzie moim priorytetem. Miałam sporo szczęścia, gdyż krótko po premierze udało mi się upolować tę powieść w Klubie Recenzenta serwisu nakanapie.pl.

„Wojna Inge” to II wojna światowa widziana oczami Niemki, która we wrześniu 1939 r. była czternastoletnią dziewczynką mieszkającą z rodzicami Albertem i Friedą Wiegandtami w Królewcu – ówczesnym Königsbergu. Trzeba przyznać, że Prusy Wschodnie będące swego rodzaju wschodnią enklawą Niemiec przez długi czas znajdowały się jakby na uboczu działań wojennych. Życie ludności niemieckiej toczyło się względnie normalnie, nie było nalotów, bombardowań, a jedynie przemarsze wojska oraz zmniejszone racje żywnościowe. To była niemal sielanka w stosunku do represji stosowanych przez nazistów w krajach okupowanych. Dopiero po przegranej bitwie pod Stalingradem i po załamaniu frontu wschodniego Prusy jako pierwsze stanęły na drodze odwetu Armii Czerwonej w przemarszu na zachód. Od jesieni 1944 r. rozpoczęły się masowe napady i rzeź na miejscowej ludności oraz naloty i bombardowania z powietrza. Inge miała wówczas 20 lat i była samotną matką dwuletniej córeczki. Razem z rodzicami zdecydowała się na karkołomną ucieczkę drogą morską w kierunku Świnoujścia. Paradoksalnie to nie lata wojenne były największym koszmarem dla Inge i jej rodziny, ale czasy bezpośrednio po wojnie – wygnanie, nędza, głód i szykany…

Svenja O’Donnell naszkicowała słowem bardzo interesujący obraz wojny widziany oczami młodej niemieckiej dziewczyny. Opierała się przede wszystkim na wspomnieniach babci Inge, a czasem na urywkach tych wspomnień, które starała się uzupełnić korzystając z dostępnej literatury, dokumentów archiwalnych, listów, zdjęć i rozmów. Autorka zadała sobie wiele trudu aby stworzyć możliwie rzetelny obraz tamtych czasów oparty na prawdziwych wydarzeniach. Jej relacja jest wiarygodnym świadectwem tamtego burzliwego czasu, choć mimo wszystko dość subiektywnym.
Powieść bardzo dobrze się czyta. Krocząc śladami swojej babci Svenja O’Donnell zabrała czytelników w ekscytującą podróż przez Królewiec, Świnoujście, Międzyzdroje, Apenrade w Danii, Blumenthal, Kilonię oraz Berlin w Niemczech. Ale nie wszystko było bez zarzutu. Zastanawiam się jak to się stało, że czytając wojenną opowieść przez cały czas towarzyszyło mi napięcie, a właściwie nie czułam emocji. Myślę, że zawinił sam przekaz, albo forma – częste zmienianie wątków, nagminne wręcz przytaczanie informacji ze źródeł. Zwróciłam też uwagę jeszcze na jeden aspekt, który zupełnie mi się nie spodobał. W części piątej autorka wraz z rodziną udaje się do Polski na pogrzeb babci Inge, która tu, wśród obcej rodziny, spędziła swe ostatnie lata życia. Biedna wioska, biedny domek z ogrodem i obca poniekąd rodzina – to wszystko zostało przedstawione jako gorsze, niedostatecznie komfortowe i eleganckie. Wyczułam tu zawiść i zazdrość w słowach autorki i nie mogłam zrozumieć. Małe znaczenie miał też fakt, że Inge czuła się tu dobrze, prawie jak przed wielu laty w rodzinnym domu w Królewcu. Szkoda, że rodzina – córki i wnuki nie chcieli stworzyć Inge takiej właśnie ciepłej przystani u siebie. Być może wtedy nie zdecydowałaby się szukać tego u obcych ludzi.

„Wojna Inge” to historia dopracowana, rzetelna, oparta na faktach, a zatem bardzo wiarygodna. Odkrywanie tajemnic historii, odszukiwanie przodków, podążanie ich śladem i próba zrozumienia przeszłości to trudna sztuka wymagająca ogromnego zaangażowania. Autorce się to udało, choć możemy stawiać pytanie – czy było warto?…

Jeśli interesujecie się tematyką wojenną i chcecie poznać tamte realia z punktu widzenia Niemki, młodej dziewczyny z Prus Wschodnich, to koniecznie sięgnijcie po „Wojnę Ingi”. Ta powieść na pewno Was zaciekawi.

Zimowy ogród – Kristin Hannah

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 08.07.2017

Tłumaczenie: Joanna Puchalska
Tytuł oryginału: Winter Garden
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 02 kwiecień 2014
ISBN: 978-83-7943-256-1
Liczba stron: 368
„Zimowy ogród” Kristin Hannah od razu skojarzył mi się z Leningradem (dzisiejszym Sankt Petersburgiem) i jego Pałacem Zimowym zbudowanym przez carycę Elżbietę. I rzeczywiście wydarzenia opisane w powieści są ściśle powiązane z tym pięknym rosyjskim miastem zwanym przez turystów Wenecją Północy. Natomiast fabuła książki nawiązuje do bajek rosyjskich, najczęściej smutnych i przejmujących, ale kryjących w sobie niepowtarzalną magię i wyjątkowy klimat.
kompozycja„Zimowy ogród” Kristin Hannah to powieść o rodzinie, która nosi piętno tragicznej przeszłości. Siostry Nina i Meredith dorastały u boku zimnej i obojętnej matki Anji, która nie okazywała córkom żadnych ciepłych uczuć oraz kochającego, czułego ojca Evana, który starał się rekompensować dziewczynkom wszystko to, czego nie otrzymywały od matki. To Evan był prawdziwym filarem rodziny, pomostem pomiędzy dziećmi, a żoną. Tylko dzięki niemu stosunki panujące w domu były do zaakceptowania przez wszystkich domowników. Mężczyzna zdawał sobie jednak sprawę, że po jego śmierci nad rodziną zawisną ciemne chmury. Żona nie poradzi sobie z demonami, które męczą ją przez całe życie, a dorosłe córki nie będą potrafiły zrozumieć i zaakceptować zachowania matki. Dlatego wymógł na Anji, aby opowiedziała córkom od lat niedokończoną bajkę o biednej dziewczynie i księciu, którą dziewczyny pamiętały z dzieciństwa i której nigdy nie poznały do końca. Chciał także, aby córki domagały się zakończenia tej historii, która miała być uzdrowieniem dla ich zranionych serc.
kompozycjaI tak popłynęła z ust osiemdziesięciojednoletniej Anji wzruszająca i piękna bajka o dziewczynie i księciu, która przekształciła się w prawdziwą opowieść o życiu, miłości, wojnie, bólu, głodzie i śmierci. A uczestniczką tych wydarzeń była Wiera, która przeżyła oblężenie Leningradu w czasie II wojny światowej. Przez dwa i pół roku (od 8 września 1941 do 27 stycznia 1944 roku) miasto było odcięte od reszty świata, ostrzeliwane, bombardowane i równane z ziemią. Wojenna nawałnica pochłonęła około 1,5 miliona ofiar – mieszkańców miasta, którzy ginęli od bomb, wystrzałów, pracy, nędzy i głodu. Ta przejmująca i tragiczna historia zmieniła na zawsze życie Anji, ale wyjawienie jej córkom pozwoliło wreszcie oczyścić duszę, pogodzić się z przeszłością, zrozumieć i spojrzeć z nadzieją w przyszłość.
kompozycjaDawno nie czytałam tak pięknej i wzruszającej opowieści opartej na tragicznej prawdzie sprzed lat. Sama fabuła jest bardzo interesująca, a stopniowanie napięcia poprzez kolejne fragmenty niedokończonej „bajki” wzbudza niecierpliwość i podnosi emocje. Autorka zastosowała popularny w powieściach obyczajowych model, gdzie współczesną płaszczyznę wydarzeń przenikają wspomnienia z przeszłości. I nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że Pani Hannah posłużyła się motywem bajki rosyjskiej, która kojarzy mi się z wczesnym dzieciństwem, pięknymi ilustracjami i mądrymi, przejmującymi opowieściami chwytającymi za serce i wzruszającymi do łez. Nie trudno się domyślić, że w tym wypadku przeszłość bierze górę nad teraźniejszością, ale obecne wydarzenia tylko nieznacznie ustępują „bajce”, która posiada niezwykłą moc uzdrawiania zranionych uczuć.
kompozycjaJeśli nie czytaliście jeszcze książek pani Kristin Hannah, to na pierwsze spotkanie wybierzcie właśnie „Zimowy ogród”, a na pewno z radością sięgniecie po kolejne powieści autorki. Polecam serdecznie. Emocje gwarantowane.