Archiwa tagu: królowa

Miłość i tron – Anna J. Szepielak

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 26.03.2023

Cykl wydawniczy: Serce w koronie 1
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 22 marzec 2023
ISBN: 978-83-8280-570-3
Liczba stron: 336

W DRODZE NA TRON

Przed kilkoma dniami miała swoją premierę najnowsza powieść Anny J. Szepielak, która stanowi pierwszą część cyklu „Serce w koronie”. „Miłość i tron” swoją tematyką zdecydowanie odbiega od wcześniejszych książek autorki i może być pewnym zaskoczeniem. 

Zasiadając do lektury cofamy się niemal sześć wieków wstecz, do czasów późnego średniowiecza, do odległej, ale jakże barwnej i fascynującej epoki owianej delikatną mgiełką zapomnienia Bazując na faktach historycznych, zapisach kronikarskich, hipotezach, podaniach i legendach autorka stworzyła przepiękną beletrystyczną opowieść o dawnych wiekach pełną sekretów, układów i walki o władzę. Zostajemy zaproszeni na dwór królewski Kazimierza IV Jagiellończyka i Elżbiety Rakuszanki zaraz po podpisaniu pokoju toruńskiego w 1466 roku. I od tego momentu towarzyszymy rodzinie królewskiej w ich codziennym życiu, podróżujemy z nimi na Wawel, do Torunia, Kozienic, czy Niepołomic, jesteśmy świadkami narodzin kolejnych potomków, uczestniczymy we wzniosłych wydarzeniach dla historii Polski oraz przyglądamy się dorastaniu i dojrzewaniu Zygmunta – przyszłego władcy. Pobyt na królewskim dworze to także spoglądanie za kulisy świata pełnego bogactwa, pięknych strojów, wystawnych uczt, ale także uczuć, emocji, przeżyć, rywalizacji i intryg. Bo średniowiecze, jak każda z epok, ma przecież także swoje drugie oblicze, na którym malują się niesprawiedliwość, okrucieństwo i zdrada.

„Miłość i tron” to opowieść, w której została zachowana idealna równowaga pomiędzy historycznymi faktami i subiektywnym wyobrażeniem tamtych czasów. Fabuła jest niezwykle ciekawa, pozwala całkowicie zatracić się w XV w. rzeczywistości i poczuć atmosferę dawnych wieków. Wprowadzenie pewnych elementów fikcji literackiej łagodzi surowe fakty, ubarwia oraz ubiera w przeżycia i emocje suche informacje znane nam z książek historycznych, kronik, słowników czy encyklopedii. I dzięki temu przedstawione wydarzenia historyczne nabierają życia, są nam znacznie bliższe i w jakimś stopniu stają się naszym udziałem. Jeśli dodamy do tego wyjątkowy dar do opowiadania, jaki posiada Anna Szepielak, to otrzymujemy zachwycającą wręcz historię, w której można się całkowicie zatracić.

Jestem pod ogromnym wrażeniem pracy i zaangażowania włożonego w powstanie tej powieści. Duża dokładność, rzetelność i dbałość o szczegóły sprawiają, że opowiedziana historia jest niezwykle wiarygodna, a wizja średniowiecza w niej zaproponowana przekonuje i nie ośmielamy się z nią dyskutować. Powołani do życia bohaterowie, wykreowani w oparciu o wzorce osobowościowe ich historycznych pierwowzorów, bardzo przypadli mi do gustu. Są charakterystyczni, intrygujący, a w ich zachowaniu odnajdujemy wiele realizmu. Postaci idealnie wpisują się w klimat epoki. Czytając „Miłość i tron” miałam przekonanie, że autorka wszystko dokładnie przemyślała i zaplanowała. Elegancki język stylizowany na staropolszczyznę, liczne archaizmy szczegółowo wyjaśnione pod tekstem, barwny styl obrazujący średniowieczne zwyczaje i zasady panujące na królewskim dworze oraz subtelny wątek romansowy – to wszystko sprawia, że jestem oczarowana tą opowieścią.

Muszę przyznać, że powieść idealnie wpasowała się w mój gust czytelniczy. Uwielbiam czytać opowieści z historią w tle, które odsłaniają sekrety dawnych dziejów. Zbeletryzowane fakty przyswaja się łatwiej, szybciej i przyjemniej. Nie mogą one jednak przekłamywać zdarzeń i muszą przekazywać prawdę historyczną, o co autorka zatroszczyła się z największą starannością. Dlatego pierwsza część cyklu „Serce w koronie” tak bardzo mnie urzekła i z niecierpliwością będę wypatrywała drugiego tomu. Z przyjemnością sięgnę po dalsze losy Zygmunta – wyjątkowego króla na polskim tronie.

Za książkę dziękuję serdecznie pani Annie Szepielak oraz wydawnictwu

Książka bierze udział w wyzwaniach:
POD HASŁEM;
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU;

Dwie twarze królowej – Joanna Kupniewska

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 13.09.2022

Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 09 sierpień 2022
ISBN: 978-83-8219-949-9
Liczba stron: 430

SKOK W PRZESZŁOŚĆ

„Dwie twarze królowej” to moje drugie spotkanie z powieścią Joanny Kupniewskiej. Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl. i muszę powiedzieć, że także tym razem lektura dostarczyła mi sporo radości i uśmiechu. Autorka pisze lekko, zabawnie, a dialogi pomiędzy bohaterami nierzadko wywołują niekontrolowany wybuch śmiechu.

Jeśli zastanawiacie się co może wyniknąć z faktu, że zafascynowana reinkarnacją i astrologią Zosia, studentka medycyny z Uniwersytetu Jagiellońskiego, na skutek seansu przenosi się do XVI w. Krakowa i wciela w polską królową Bonę Sforzę, to mogę zdradzić, że będziecie świadkami nieprawdopodobnych i zaskakujących sytuacji zupełnie nie z tej ziemi, a już na pewno nie z tego wieku. Od razu chcę jednak zaznaczyć, że opisywanych zdarzeń nie można brać zbyt dosłownie i należy podejść do nich z odpowiednim dystansem i przymrużeniem oka.

Na okładce książki znajdziecie zdanie mówiące o solidnej dawce wiedzy historycznej podanej w rozweselającej pigułce. I o ile z kwestią humorystyczną mogę się w pelni zgodzić, o tyle wiedzę historyczną zawartą w tej powieści potraktowałabym raczej luźno, na zasadzie lekkiej i przyjemnej opowiastki o tamtych, zamierzchłych czasach. W żadnym razie nie doszukiwałabym się idealnej zgodności z faktami historycznymi. Nie jest to literatura faktograficzna, ale beletrystyka, gdzie dominującą rolę odgrywa fikcja literacka. Czytając tę powieść mamy się dobrze bawić oraz miło spędzić czas. I w tych kwestiach książka Joanny Kupniewskiej znakomicie spełnia swoje zadanie. Podobnie rzecz się ma z bohaterami, którzy tak naprawdę noszą szacowne nazwiska, piastują wysokie urzędy, ale poza tym nie są zbyt skomplikowani i z postaciami historycznymi mają niewiele wspólnego.

Doceniam zaangażowanie i starania autorki jeśli chodzi o dokładne rozplanowanie wątków i próbę odtworzenia szesnastowiecznych realiów. Opowieść ma też swoją głębszą wymowę, a to co istotne możemy bez trudu wyczytać pomiędzy zdaniami. Bo nie należy zapominać, że błazenada nie zawsze musi oznaczać wygłupy, a twarz powinno się umieć zachować w każdej sytuacji.

Chcę jeszcze zwrócić uwagę na język powieści. Niestety niektóre fragmenty trochę mnie raziły. Zabrakło konsekwencji w stylizacji na szesnastowieczną polszczyznę. Potoczne zwroty z codziennego życia charakterystyczne dla czasów współczesnych łącznie z kwiecistą „łaciną” nijak mi nie pasowały do królewskiego dworu, a nawet pospólstwa okresu renesansu. I nie chodzi tutaj o wewnętrzne przemyślenia głównej bohaterki, ale o rozmowy ze współmieszkańcami na Wawelu. Pojawia się tu pewien rozdźwięk, który drażnił mnie i przeszkadzał podczas lektury.

Spodobał mi się natomiast pomysł na tę opowieść, zaintrygował mnie opis wydawcy i naprawdę dobrze się bawiłam podczas pochłaniania kolejnych stron. Książkę czyta się błyskawicznie, ale od samego początku nie mogłam się doczekać odpowiedzi na pytanie, czy Zośce uda się zmienić bieg historii i zapobiec późniejszym wydarzeniom, które doprowadziły do rozbiorów Polski. Kibicowałam jej mocno we wszystkich, nawet najbardziej szalonych przedsięwzięciach w oczekiwaniu na finał. A zatem jeśli jesteście równie ciekawi, czy bohaterka zapobiegnie katastrofom dziejowym, to myślę, że z przyjemnością sięgnięcie po „Dwie twarze królowej”. Czeka Was sporo zabawnych sytuacji i moc niezapomnianych wrażeń.

Książka bierze udział w wyzwaniach:
POD HASŁEM;
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU;

 

Królowa deszczu – Katherine Scholes

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 09.03.2020

Tłumaczenie: Bożena Krzyżanowska
Tytuł oryginału: The Rain Queen
 Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 14 lipiec 2011
ISBN: 978-83-2472-139-9
Liczba stron: 528

AFRYKA – MÓJ DOM

Książka „Królowa deszczu” to moje drugie spotkanie z Katherine Scholes – autorką, która zyskała sobie moje uznanie dzięki powieści „Lwica”. „Królowa deszczu” to najbardziej afrykańska opowieść jaką miałam przyjemność czytać. Gdybym miała pokusić się o wskazanie jakiejś innej historii o podobnym klimacie, to bez wątpienia byłaby to powieść Ilony Hilliges „Gwiazdy nad Afryką”.

Katherine Scholes zabiera czytelnika do Tanzanii, do placówki misyjnej w Dodomie oraz do Langhali – niewielkiej osady na zachodzie kraju, gdzie funkcjonuje ośrodek ze szpitalem i kaplicą dla czarnoskórej ludności z okolicy. Annah Mason wyrusza na misję do Afryki, aby podobnie jak jej zmarła już ciotka Eliza nieść pomoc miejscowej ludności. Wykształcenie pielęgniarskie jest bardzo pożądane na placówkach, gdzie często nie ma nawet lekarza, a niewiedza, brak higieny i leków prowadzą do chorób, cierpienia i śmierci. Wspólna praca z doktorem Michaelem Carringtonem i jego żoną Sarah w Langhali utwierdza kobietę w przekonaniu, że praca dla tubylców to jej powinność i powołanie. Jednak przyszłość kryje sporo niewiadomych i na skutek pewnych okoliczności nasza bohaterka opuszcza przyjaciół i rozpoczyna pracę na własną rękę.

Po wielu latach Annah odnajduje swoją chrześnicę Kate – córkę Sarah i Michaela i opowiada jej prawdziwą historię swojego życia – przyjaźni, miłości i pracy w Afryce. A my, czytelnicy, jesteśmy niemymi świadkami tej przejmującej i barwnej opowieści. Wraz z bohaterami jeździmy po bezdrożach Tanzanii, przedzieramy się przez dzikie leśne ostępy, walczymy z głodem i zaniedbaniem dzieci w murzyńskich wioskach, uczestniczymy w licznych obrzędach ludowych, staramy się nieść pomoc i wiedzę wszędzie tam, gdzie jest ona potrzebna. Jesteśmy świadkami zmian politycznych, zamieszek wśród lokalnych plemion i ostatecznie utworzenia państwa Tanzanii z połączenia dwóch afrykańskich krajów – Tanganiki i Zanzibaru. Jednakże tło polityczne jest w zasadzie jedynie zasygnalizowane i nie dominuje w całej opowieści. Wyprawa na Czarny Ląd jest dla nas niezwykłym doświadczeniem i przepiękną przyrodą, która nie jest jednak wolna od przykrych niespodzianek i wielu niebezpieczeństw.

Historia opowiedziana przez Katherine Scholes urzekła mnie swoim realizmem, egzotyką i szeroko rozumianym pięknem. Afryka widziana oczami autorki, która urodziła się na placówce misyjnej w Tanzanii i tam spędziła swoje dzieciństwo, przyciąga swoją innością i wydaje się być przyjazna wszystkim tym, którzy gotowi są zaakceptować pewne reguły i zasady postępowania. Proste życie w zgodzie z przyrodą i prawidłami natury może okazać się niezwykłym doświadczeniem i prawdziwym spełnieniem marzeń dla kogoś, kto zasmakował specyfiki Czarnego Lądu. Kultura, zwyczaje i obrzędy murzyńskich plemion mają swój niepowtarzalny urok.

Autorka przepięknie maluje słowem afrykańskie krajobrazy i umiejętnie przekazuje całą gamę przeróżnych emocji. W jej opowieści można się naprawdę zapomnieć. Po zakończonej lekturze mamy wrażenie jakbyśmy osobiście odwiedzili Tanzanię, przemierzali z zachodu na wschód i z północy na południe ten intrygujący kraj. Wydaje nam się, że bohaterowie tej historii są naszymi prawdziwymi przyjaciółmi, których może jeszcze kiedyś uda się odwiedzić.

Pozostaję pod ogromnym wrażeniem tej opowieści. Jeśli gustujecie w afrykańskich klimatach, lubicie przygody, egzotyczne miejsca i małą nutę niepewności towarzyszącą lekturze, to sięgnijcie po „Królową deszczu”. Ta powieść na pewno spełni Wasze oczekiwania.