Archiwa tagu: gwiazdy

Pod gwiazdami Teksasu – Katarzyna Misiołek

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 17.10.2023

Cykl wydawniczy: Miasteczko Tarpon Springs 2
Wydawnictwo: Flow
Data wydania: 12 lipiec 2023
ISBN: 978-83-67402-72-9
Liczba stron: 336

AMERYKAŃSKIEJ TELENOWELI CIĄG DALSZY…

Decydując się na lekturę czasem robię coś przeciw sobie. Po przeczytaniu pierwszej części cyklu „Miasteczko Tarpon Springs” byłam przekonana, że nie sięgnę już po ciąg dalszy tej nudnawej, przegadanej telenoweli. A tymczasem na półce z nowościami w mojej bibliotece pojawił się drugi tom zatytułowany „Pod gwiazdami Teksasu” i jakoś tak sam wpadł mi pod rękę. Bez większego przekonania wypożyczyłam więc tę książkę zastanawiając się, czy będzie to kolejne rozczarowanie?…

Tym razem z małego Tarpon Springs przenosimy się do Teksasu, do bogatej posiadłości rodziny Carterów, skąd pochodzi Steven – narzeczony Edyty Kubiak. Mlodzi zamierzają się pobrać i ich ślub jest okazją do ponownego spotkania całej rodziny na ranczu w okolicach Woodville. Podobnie jak w części pierwszej uroczystość sprawia, że misternie tkana sieć pozorów pęka, kolejne tajemnice wychodzą na jaw i w efekcie mamy kolejną część typowej telenoweli. Bohaterowie walczą ze swoimi demonami, śmierć Antoniego kładzie się cieniem na stosunki w rodzinie, a zorganizowane z przepychem przyjęcie jest… wielkim rozczarowaniem.

Muszę przyznać, że pod gwiazdami Teksasu paradoksalnie poczułam się nieco lepiej niż pod słońcem Florydy. Być może wynikało to z faktu, że dokładnie wiedziałam czego się spodziewać i nie nastawiałam się na zbyt wiele.

Katarzyna Misiołek konsekwentnie brnie w kolejny odcinek telenoweli pt.”Miasteczko Tarpon Springs”. Bez zbytnich emocji, bez większego polotu przekazuje nam kolejne wydarzenia, w których członkowie rodziny Kubiaków „grają pierwsze skrzypce”. Całość jest spójna, klarowna, ale nieco naiwna i bardzo przewidywalna. Nawet niespodzianka jaka pojawia się pod koniec opowieści nie zaskoczyła mnie zbytnio.

Chyba jedynym efektem wow są kreacje bohaterów. Cala gama różnorodnych osobowości, ciekawa mozaika charakterów i masa problemów, którym należy stawić czoła. Mamy tu miłość, zazdrość, bunt, strach i tajemnice. Autorka nie ucieka od trudnych tematów takich jak rasizm, samotność, nieumiejętność pogodzenia się ze stratą, czy skomplikowane relacje międzyludzkie.

Książkę czyta się błyskawicznie, bez większego wysiłku, ale także bez zbytniego zaangażowania. Nie znajdziecie tu opisów teksańskich krajobrazów, nie poczujecie westernowego klimatu, ale za to będziecie uczestniczyć w słownych przepychankach, poznacie ploteczki i poobserwujecie trudne relacje rodzinne. Najbardziej spodobał mi się końcowy fragment, w którym przenosimy się na Alaskę i szkoda, że nie mogliśmy zagościć tam na dłużej.

Przyznaję, że drugie spotkanie z rodziną Kubiaków wypadło nieco lepiej. Szału nie było, choć fajerwerki na przyjęciu się pojawiły. 😉 Wszystko wskazuje, że „Pod gwiazdami Teksasu” to ostatnia część losów tej polsko-amerykańskiej familii, chyba, że autorka postanowi nas zaskoczyć w tej kwestii. Osobiście nie gustuję w telenowelach, ale osobom lubiącym klimat i specyfikę tasiemcowych seriali cykl „Miasteczko Tarpon Springs” zapewne przypadnie do gustu.

CYKL OBEJMUJE POWIEŚCI:

Książka bierze udział w wyzwaniach:
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU;

Gwiazdy z papieru – Kaja Kowalewska

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 06.03.2023

Wydawnictwo: Chaos Artistic Laboratories
Data wydania: 01 grudzień 2022
ISBN: 978-83-966493-5-5
Liczba stron: 342

„ŻADNEJ GWIAZDY NIE KUPISZ. GWIAZDY NOSISZ W SOBIE.”

„Weź kartkę, wytnij z niej gwiazdę i zapisz życzenie. Spełni się. Ja w to wierzę. Nie ma nic piękniejszego od gwiazd z papieru, bo przelewamy na nie duszę i serce. Zapisujemy na nich siebie.”

Powieść Kai Kowalewskiej przekonuje, że marzenia mają nieprawdopodobną moc kreowania rzeczywistości. Doświadczyli tego bohaterowie książki „Gwiazdy z papieru” – Luna, Asteria, Andrea, czy Leon. Każde z nich niesie na swoich barkach jakieś brzemię, ciężki bagaż doświadczeń, któremu trudno sprostać. Na codzień nie opuszcza ich poczucie winy i wyrzuty sumienia, mierzą się z brakiem akceptacji, niskim poczuciem własnej wartości oraz obawą przed odrzuceniem. Pragną miłości, ciepła, zrozumienia i aby sprostać problemom tworzą we własnej wyobraźni namiastkę szczęśliwego życia. Zakładają maski i uciekają w iluzoryczny świat niespełnionych pragnień mając nadzieję, że w ten sposób blizny ulegną zatarciu, będą mniej dotkliwe, mniej bolesne, a lęki zostaną pokonane, bądź oswojone.

W świat młodych bohaterów wkracza Stefan Śnieg – starszy człowiek, który „choruje na przeczucia”, wyjątkowy zegarmistrz nazywany przez okolicznych mieszkańców zbieraczem czasu. On też mierzy się ze swoim przeznaczeniem – niespełnioną miłością do Stelli. Niestety mężczyzna nie jest w stanie zapobiec złym przeczuciom, które go nawiedzają. Nie może zatrzymać uciekających sekund, minut i godzin lub cofnąć czasu. Jedyne co mu pozostaje to stawić czoła problemom i pomóc zmierzyć się z nimi imnym osobom…

„Gwiazdy z papieru” to opowieść, która spodobała mi się od pierwszych stron. Osobliwa, nieoczywista, magiczna historia utrzymana w klimacie baśni, ułudy mocno przemawia do wyobraźni czytelnika. Powieściowa rzeczywistość uzupełniona o fragmenty pamiętnika, cytaty tekstów piosenek, czy fragmenty poezji sprawiają, że z przyjemnością unosimy się wśród gwiazd, w baśniowej, magicznej krainie. Do tego cudownego iluzorycznego świata marzeń i niespełnionych pragnień przedostaje się brutalna prawda o smutnej codzienności. Z wyimaginowanego świata fantazji z całą jaskrawością wyłania się przedmiotowość, materializm, roszczeniowe podejście do życia, w którym jest tylko coś za coś oraz ogólna bieganina i brak czasu dla drugiego człowieka.

Kaja Kowalewska w przepiękny poetycki sposób przekazuje emocje, często te najtrudniejsze, najbardziej bolesne. Czasem korzysta z dosadnych słów, ale są one zawsze adekwatne do opisywanej sytuacji. Znajdziemy tu smutek, nostalgię, rozpacz i tęsknotę, ale są też momenty szczęścia, radości i spełnienia. Język jest bardzo sugestywny, obrazowy i mocno działa na wyobraźnię. Pomimo swojego magicznego charakteru historia jest bardzo autentyczna, przepełniona mądrymi przesłaniami na temat życia, miłości, szczęścia i marzeń. Wiele z nich sobie wynotowałam, gdyż okazały się tak trafne i prawdziwe, że warto je zapamiętać.

Przemówiły do mnie bardzo fragmenty dotyczące drzewoterapii, która wycisza i przynosi ukojenie. Jak czytamy w powieści przytulanie się do drzew podnosi poziom oksytocyny, serotoniny i dopaminy. Dzięki temu koi nerwy i redukuje stres oraz pomaga uwolnić się od złych myśli. Myślę, że warto spróbować.

Powieść Kai Kowalewskiej idealnie trafiła w mój gust czytelniczy. Jestem nią oczarowana, a nawet zachwycona. Piękna okładka, śliczne wstępy do każdego rozdziału, poetycki język, urzekająca treść i wiele życiowej mądrości sprawiają, że „Gwiazdy z papieru” na pewno pozostaną na długo w mojej pamięci.

Książka bierze udział w wyzwaniach:
POD HASŁEM;
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU;

Las znikających gwiazd – Kristin Harmel

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 03.09.2022

Tłumaczenie: Alina Jakubowska, Elżbieta Kulicka
Tytuł oryginału: The Forest of Vanishing Stars
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 10 sierpień 2022
ISBN: 978-83-659-2813-9
Liczba stron: 384

SZANSA NA ŻYCIE

„Las znikających gwiazd” Kristin Harmel wypatrzyłam w Klubie Recenzenta serwisu nakanapie.pl. i postanowiłam zainteresować się bliżej tą opowieścią. Przedstawiając nam historię Yony, a może raczej Inge, autorka sięgnęła do czasów II wojny światowej, a więc do tematyki, która bardzo mnie interesuje i którą staram się zgłębiać na różne sposoby. Powieść Kristin Harmel została zainspirowana prawdziwą wojenną historią, a zatem musiała znaleźć się na półce mojej wirtualnej biblioteczki pośród książek, które muszę poznać!

Inge jako dwuletnia dziewczynka została porwana z rodzinnego domu w Berlinie przez kobietę o imieniu Jerusza i wychowana z dala od cywilizacji pod przybranym imieniem Yona. Puszcza polsko-białoruskiego pogranicza była jej domem, a Jerusza jedyną opiekunką i nauczycielką. Dziewczynka dorastała pośród leśnych ostępów i uczyła się życia z dala od ludzi. Jerusza starała się przygotować ją do samodzielności i wyedukować najlepiej jak potrafiła. Oswojona z lasem znała wszystkie jego zakątki, puszcza dawała jej schronienie, dostarczała pożywienia i leków oraz zapewniała bezpieczeństwo w czasach, gdy na świecie panoszyło się zło i bezprawie. Yona z zaangażowaniem przyswajała wszystkie nauki swojej opiekunki, dużo czytała, porozumiewała się kilkoma językami i kiedy w wieku dwudziestu kilku lat została na świecie całkiem sama, bez trudu potrafiła radzić sobie w pojedynkę. Dopiero spotkanie z grupą uciekinierów z getta wystawiło ją na niejedną próbę, a życie w kilkunastoosobowej społeczności okazało się zupełnie inne, nieznane i pełne niespodzianek.

Jak Yona poradzi sobie z nową sytuacją? Czy las będzie w stanie zapewnić grupie bezpieczne schronienie? Z jakimi niebezpieczeństwami przyjdzie im się zmierzyć? W jaki sposób przeszłość Yony da o sobie znać?

Kristin Harmel podarowała swoim czytelnikom przepiękną, emocjonującą opowieść o okrucieństwie wojny, odwadze, tradycji i wartościach, które są przechowywane w sercach na przekór wszystkiemu. Jest to zupełnie inne, na swój sposób nowe spojrzenie na tragizm wojny i okupacji. Przyznaję, że kompletnie się nie spodziewałam takiego podejścia do tematu, ale jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Zamiast po raz kolejny czytać o wegetacji w getcie, łapankach, torturach, szmuglu, głodzie, chorobach i nieustającej woli życia otrzymujemy interesujące spojrzenie na alternatywną rzeczywistość ludzi, którym cudem udało się zbiec z niewoli i muszą teraz podjąć próbę przeżycia ukrywając się w leśnych odstępach puszczy. Las, który z jednej strony daje możliwość bezpiecznego schronienia, może stać się szalenie groźny dla osób nieprzystosowanych do surowych warunków i niepotrafiących podporządkować się naturze.

Powieść inspirowana jest prawdziwą historią wojenną o grupie Bielskiego, która w sercu Puszczy Nalibockiej stworzyła nie tylko obóz, ale zorganizowała całą społeczność ze szpitalem, więzieniem, kuchnią, szwalnią, gdzie uciekinierzy z gett mogli się schronić, aby przetrwać. Wydaje się to niemożliwe i niewiarygodne, ale takie są fakty i szczerze polecam osobom zainteresowanym poszerzyć sobie wiedzę na ten temat.

Powieść została sfabularyzowana, autorka nie dzieli się z czytelnikiem suchymi faktami, ale łącząc historię polsko-białoruskiego pogranicza z opowieścią o Yonie sprawiła, że akcja biegnie wartko, wydarzenia intrygują, napięcie rośnie i… książkę doskonale się czyta. Kristin Harmel zadbała o detale i szczegóły. Powieść jest bardzo dobrze przemyślana, rozplanowana i spójna. Przemierzanie leśnych ostępów i bagien, przygotowywanie pożywienia, gromadzenie zapasów na zimę, budowa szałasów i ziemianek charakteryzują się ogromną dokładnością i rozeznaniem tematu. Obrazowy styl i prosty język uzupełniony o wtrącenia w jidisz sprawiają, że historia nabiera wyjątkowej wiarygodności, a trzecioosobowa narracja gwarantuje obiektywizm. I co ciekawe, w wojennej opowieści autorce udało się zawrzeć pewną magię i nastrojowość puszczy, które kontrastują z barbarzyństwem i okrucieństwem wojny. W powieści mamy bardzo czytelny przekaz emocji, o których nie tylko się czyta, ale które się odczuwa każdą komórką ciała. Autorka stopniuje napięcie, niepewność i strach, doprowadzając do momentu kulminacyjnego, którego zupełnie się nie spodziewamy.

Uwielbiam główną bohaterkę, której życie zostało kompletnie odmienione przez jeden epizod. Inge byłaby na pewno kimś innym, a Yona… jest dziewczyną o wielkim sercu i pięknej duszy. Może trochę zbyt wyidealizowana, wykreowana na supermenkę, kobietę – ninję, ale wrażliwa i dobra, kierująca się wartościami, może być przykładem, a nawet autorytetem.

A Jerusza… Zabrakło mi trochę pociągnięcia wątku tej kobiety. Dlaczego zdecydowała się porwać właśnie to dziecko? Czy była w jakiś sposób związana z tą niemiecką rodziną? Czy powinniśmy ją osądzać za czyn popełniony w dobrej wierze? Czy rzeczywiście uratowała dziewczynkę od zła i niebezpieczeństwa? Na te wszystkie pytania musicie odpowiedzieć sobie sami.

„Las znikających gwiazd” to moje pierwsze, bardzo udane spotkanie z autorką. Jestem zachwycona i zauroczona tą historią. Na tę chwilę jest to najlepsza historia, jaką przeczytałam w tym roku i na pewno trafi na półkę z moimi ulubionymi lekturami. Zachęcam do przeczytania.

Książka bierze udział w wyzwaniach:
POD HASŁEM; ZATYTUŁUJ SIĘ 6;
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU;