Archiwa tagu: chata

Chata na Siwym Groniu – Maryla Bastak

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 23.03.2022

Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 08 marzec 2022
ISBN: 978-83-8219-687-0
Liczba stron: 376

BESKIDÓW CZAR…

W Klubie Recenzenta serwisu nakanapie.pl.można znaleźć rewelacyjne tytuły.Jedną z takich książek jest „Chata na Siwym Groniu” Maryli Bastak. Autorka prowadzi bloga o tym samym tytule, na stronach którego dzieli się z czytelnikami swoją codziennością. Odkąd w 1990 roku stała się właścicielką starego drewnianego domku posadowionego na stoku jednego z beskidzkich szczytów, jej życie nabrało zupełnie nowych barw. W swojej debiutanckiej książce pani Maryla interesująco opowiada o kolejnych dniach spędzanych w chatce, dzieli się swoimi radościami i smutkami, opisuje przeróżne historie jakie przydarzyły jej się w górach i w ten sposób tworzy przepiękny i niepowtarzalny obraz wiejskiego życia, które ma naprawdę wiele barw.

Od razu chcę zaznaczyć, że autorka nie posłużyła się tu popularnym schematem opisującym zakup i remont zrujnowanego domu, który powoli przywracany jest do życia. I choć faktycznie chatka była w opłakanym stanie, to jednak nie przeróbki i naprawy stanowią sedno tej historii. Co więcej, zostały praktycznie pominięte. Autorka skupia się natomiast na wyjątkowości i magii tego miejsca, które jest dla niej azylem, odskocznią i ukojeniem zarówno w tych dobrych, jak i gorszych cywilach. Warto tutaj podkreślić, że pani Maryla zdecydowanie bardziej koncentruje się na tym co miłe, dobre, czasem śmieszne i zabawne, a nie na tym, co złe i nawet w smutkach i niepowodzeniach stara się szukać pozytywnych akcentów. Dlatego też „Chata na Siwym Groniu” ma w sobie tak wiele optymizmu, ciepła i pozytywnej energii, którą da się bez trudu chłonąć z kart opowieści.

Pani Maryla ma prawdziwy talent do snucia ciekawych i intrygujących opowieści. Pisze prosto, zwyczajnie, ale z humorem i sporym dystansem do siebie i świata. W te całkiem zwyczajne fragmenty wplecione zostały poetyckie wręcz opisy zmieniających się pór roku, budzącej do życia lub zapadającej w sen przyrody, albo malowane słowem krajobrazy. Warto zwrócić uwagę choćby na widok z okna, czy werandy, niby taki sam, niezmienny, a jednak za każdym razem inny. I to właśnie te szczegóły i detale tak często niezauważane w natłoku codziennych spraw i problemów, mają nam uświadomić, że warto się czasem zatrzymać i rozejrzeć dookoła siebie. Po raz pierwszy spotkałam się z takim ciekawym stylem łączącym w sobie fragmenty liryczne i metaforyczne z językiem potocznym dodatkowo nasyconym dowcipem i humorem. Nie bez znaczenia są tu też sformułowania zaczerpnięte z góralskiej gwary. Muszę przyznać, że bardzo mi się podobała ta różnorodność i sprawiła, że dosłownie zatonęłam w tej relacji, wprost nie mogłam się oderwać od lektury.

Książka składa się z krótkich rozdzialików o ciekawych, często zastanawiających tytułach. Każdy z nich opowiada jakaś konkretną historię, która wydarzyła się teraz, bądź stanowi wspomnienie z przeszłości. Dzięki tym epizodom mamy możliwość dość dokładnie poznać życie Maryli w chatce na Siwym Groniu, ale także wyobrazić sobie dość dokładnie to osobliwe miejsce ze wszystkimi jego dodatnimi i ujemnymi… atutami. Jeśli kochacie góry i lubicie wędrować także poza turystycznymi szlakami, to na pewno docenicie urok i czar tego niesamowitego miejsca.

Nie ukrywam, że zaraz po zakończonej lekturze znalazłam w internecie blog pani Maryli i w pierwszej kolejności zaczęłam przeglądać zdjęcia. Byłam bardzo ciekawa, czy moje wyobrażenie chatki i jej najbliższej okolicy bardzo odbiega od rzeczywistości. I okazuje się, że dzięki kunsztowi literackiemu autorki i jednocześnie mieszkanki tego niesamowitego miejsca mamy szansę dość dokładnie odwzorować te obrazy w naszej wyobraźni. Szkoda tylko, że ostatni wpis datowany jest na sierpień ubiegłego roku.

Pozostaję pod dużym wrażeniem „Chaty na Siwym Groniu”. Uważam, że jest to bardzo udany i nietuzinkowy debiut i mam nadzieję, że za jakiś czas pani Maryla podaruje nam swoją kolejną opowieść. Już nie mogę się doczekać!

Książka bierze udział w wyzwaniach:
POD HASŁEM;
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU;

Lustro w śniegu – Monika Sawka

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 21.08.2021

Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 31 lipiec 2021
ISBN: 978-83-8219-443-2
Liczba stron: 282

W GŁĘBI LASU, W GŁĘBI DUSZY…

Dziś chcę się z Wami podzielić wrażeniami na temat pewnej bardzo niepozornej, ale bardzo dobrej moim zdaniem książki, którą otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu na kanapie.pl. Tak naprawdę do sięgnięcia po tę powieść zachęcił mnie opis wydawcy, a zaraz potem… okładka. Zimowa obwoluta kontrastująca z ciepłą letnią pogodą za oknem wydała mi się wprost idealna na końcówkę wakacji. A blurb zapowiadający wyjątkową imprezę sylwestrową w gronie znajomych sprzed lat i w otoczeniu niesamowitych górskich pejzaży sprawił, że dłużej już się nie zastanawiałam. Tym bardziej, że owa grupa zostaje uwięziona w górskiej chacie bez prądu, zapasów jedzenia i zasięgu komórkowego, w otoczeniu kilkumetrowych zasp śniegu. To dopiero musiał być Sylwester!

Anna, Daria, Grażyna, Cezary, Andrzej, Łukasz oraz Borys – pomysłodawca całej imprezy spotykają się w górskim domu, by tam spędzić ostatni dzień starego roku. Około południa wyruszają na krótką wycieczkę, właściwie spacer po okolicy. Na skutek załamania pogody, obfitych opadów śniegu i wzmagającego się wiatru gubią drogę i nie potrafią zlokalizować swojego miejsca pobytu. Sytuacja robi się coraz bardziej niebezpieczna tym bardziej, że szybko zapada zmrok, a oni nie mają schronienia. Łukaszowi udaje się wypatrzeć drewnianą górską chatkę w części zasypaną śniegiem, która musi im wystarczyć do momentu aż pogoda się poprawi lub nadejdzie pomoc. Po krótkim czasie do chatki dociera kolejny zbłąkany wędrowiec – Paweł, który także liczy na schronienie. W tak ekstremalnych warunkach, bez prądu, zasięgu komórkowego i jedzenia każdy z bohaterów wystawiony zostaje na trudną próbę. Między dawnymi przyjaciółmi pojawiają się zgrzyty, każdy pokazuje swoją prawdziwą naturę. Osobliwe, bardzo osobiste, a nawet natchnione listy do przyjaciela znalezione w domku i czytane dla rozrywki, a może bardziej dla zabicia czasu, zmuszają każdego z nich do zastanowienia się nad sobą, swoim życiem i tym co osiągnęli. Zapiski te są swego rodzaju drogowskazem, głosem rozsądku, dobrym słowem. To one skłaniają każdego z bohaterów do wewnętrznej przemiany, do walki z ułomnościami, dają nadzieję i są początkiem nowego.

„Lustro w śniegu” to debiut autorski Moniki Sawki, który zachwycił mnie pod kilkoma względami. Po pierwsze bardzo ciekawa fabuła, idealnie dopasowana do tego, aby dokładnie prześledzić portrety psychologiczne postaci, pokazać ich ewolucję, przemianę. Po drugie wprowadzenie natchnionych listów, które w oparciu o wiarę dają motywację do działania, mają pomóc zajrzeć w głąb samego siebie i nakłonić do wyciągnięcia określonych wniosków oraz zwrócenia naszej uwagi na to, co w życiu jest naprawdę ważne. Wreszcie po trzecie bardzo dobry przekaz emocji – smutek niemal wyciska łzy, złość rzeczywiście rodzi agresję, a nawet rękoczyny, choroba wzbudza strach, a patowa sytuacja rodzi niepewność.

Bohaterowie to prawdziwi ludzie z krwi i kości. Mają określone charaktery, prezentują konkretne zachowania, możemy ich lubić, bądź nie, ale żaden nie pozostaje nam obojętny. Ich sylwetki są bardzo wyraziste, a portrety psychologiczne dobrze nakreślone.

Autorka sporo miejsca poświęca Bogu, wierze i religii stosując liczne nawiązania do Biblii. Momentami jest to bardzo trafne i na miejscu, ale czasem staje się wyniosłe i trąci patosem. Być może sprawdziłaby się tu zasada „co za dużo, to nie zdrowo”.

Muszę przyznać jednak, że nie wszystko w tej powieści mi się podobało. Przede wszystkim dopracowałabym trochę fabułę. Przyznaję, że zaciekawiła mnie od pierwszych stron. Miałam wrażenie, że jestem wraz z bohaterami w górskiej chacie, sytuacja robi się coraz trudniejsza, ratunek nie nadchodzi, więc należy podejmować określone decyzje. I tutaj zupełnie niespodziewanie następuje przeskok do teraźniejszości, a wcześniejsze zdarzenia okazują się wspomnieniem. Zaczęłam się więc zastanawiać, czy coś mi umknęło, czy też płaszczyzny czasowe nie wiadomo czemu przestały ze sobą współgrać i końcówka się posypała. Poświęciłabym też więcej uwagi Pawłowi i Borysowi, przybliżyłabym motywy ich działania, postępowania tak, aby czytelnik nie musiał się wszystkiego domyślać. Zwróciłabym też większą uwagę na spójność wszystkich zdarzeń.

„Lustro na śniegu” to udany debiut, choć nie doskonały. Powieść bardzo dobrze się czyta, autorka pisze ciekawie, obrazowo, potrafi oddać emocje, jej opowieść zmusza do refleksji, jednak sam warsztat wymaga jeszcze trochę pracy i doszlifowania.

Jeśli intryguje Was jedyny w swoim rodzaju Sylwester pośród śnieżnych zasp i wśród górskich krajobrazów w towarzystwie paczki przyjaciół, a może raczej znajomych, to myślę, że lektura tej powieści sprawi Wam sporo radości. Nie czekajcie do zimy. Tę opowieść czyta się miło o każdej porze roku!

Gwiazdka z nieba – Katarzyna Michalak

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 01.01.2018

Cykl wydawniczy: Mazurska Seria 1
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 06 listopad 2017
ISBN: 978-83-240-4679-9
Liczba stron: 304

Skuszona nastrojową zimową okładką sięgnęłam po ostatnią powieść Katarzyny Michalak. „Gwiazdka z nieba” swoim klimatem powinna dobrze wpasować się w okres Bożego Narodzenia, ale jak dla mnie za mało było tego świątecznego nastroju.

Jest bowiem początek lata. Młody mężczyzna Nataniel Domoradzki, zatrzaskuje za sobą drzwi mieszkania w Warszawie, z którego zostaje podstępem i sprytem, choć zgodnie z literą prawa eksmitowany. Wsiada do leciwego samochodu i udaje się w nieznane. Kieruje się na północ i w ten sposób trafia na Mazury, na obrzeża wsi Senna nieopodal Pisza. Jego uwagę przykuwa stara drewniana chata nad jeziorem. To miejsce, położone na uboczu, z dala od wsi, wydaje się być idealne dla niego – faceta po przejściach, który został dotkliwie doświadczony przez los oraz podstępnych i bezwzględnych ludzi. Przyjacielscy sąsiedzi, życzliwi i pomocni starają się przekonać bohatera do pozostania tu na dłużej. I tak Nataniel rozpoczyna swoje nowe życie na prowincji. Niestety spokój i cisza jakiej pragnie zostaje zmącona przez niespodziewanych gości…

Jak wiele czytelniczek zdążyło już zauważyć historia ta jest bardzo typowa dla autorki, przewidywalna i naprawdę niewiele różni się od innych opowieści pani Michalak, więc jeśli szukacie czegoś nowego, oryginalnego i zaskakującego, to w tej książce tego nie znajdziecie. Ot kolejna historia jakich wiele, w której powielane są wcześniejsze pomysły i schematy. Z drugiej strony muszę przyznać, że w powieściach pani Katarzyny jest coś, co mnie zawsze zdumiewa – w każdej opowieści, nawet najbardziej banalnej, emocje sięgają zenitu i to one są największym zaskoczeniem i sprawiają, że wiedząc dokładnie czego się spodziewać sięgam po kolejne książki autorki. Te niby zwyczajne historie o dobrych ludziach, często poharatanych przez życie i złych, okrutnych, czarnych charakterach bombardują czytelnika emocjami, które naprawdę wzruszają i trafiają prosto do serca.

Wiecie co mnie jeszcze zaskoczyło… Zabierając się za lekturę „Gwiazdki z nieba” byłam przekonana, że cała historia zamknie się w tym jednym tomie. I tak mogłoby zostać. A tymczasem na zakończenie opowieści autorka zapowiada kolejną część. Czy warto dalej ciągnąć losy Nataniela i jego przyjaciół z Sennej… Zobaczymy. „Promyk słońca” w księgarniach już w lutym.

Powieść polecam fanom autorki albo osobom, które jeszcze nie znają twórczości pani Katarzyny. Niestety obawiam się, że pozostali czytelnicy mogą poczuć się znużeni.

MAZURSKA SERIA OBEJMUJE POWIEŚCI: