Archiwa tagu: biuro

Biuro przesyłek niedoręczonych – Natasza Socha

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 03.01.2024

Wydawnictwo: Empik Go
Data wydania: 15 grudzień 2023
ISBN: 978-83-2728-4198
Liczba stron: 304

SĄ LISTY, KTÓRYCH NIE MOŻNA ZOSTAWIĆ BEZ ODPOWIEDZI…

Moja pierwsza tegoroczna powieść to „Biuro przesyłek niedoręczonych” Nataszy Sochy. Ta wzruszająca, sentymentalna opowieść nawiązuje swoją fabułą oraz klimatem do świąt Bożego Narodzenia – wyjątkowego czasu, kiedy marzenia się spełniają, a cuda mają szansę się zdarzyć.

Już sam tytuł książki mnie zaintrygował i przywołał w myślach pewne magiczne miejsce, zupełnie jak z baśni. A tymczasem… Okazuje się, że w Koluszkach rzeczywiście istnieje takie biuro, które zajmuje się właśnie niedoręczoną, z jakiś powodów, korespondencją. Możecie sobie wyobrazić moje zaskoczenie. Ale wracając do książki…

Na krótko przed świętami Zuzanna podejmuje pracę w biurze, do którego co dzień trafia nowa porcja niedoręczonej korespondencji. Czasem są to zwyczajne przesyłki z niekompletnym adresem, albo, szczególnie przed świętami, nadawane w pośpiechu listy do świętego Mikołaja. Niektóre przesyłki po sprawdzeniu udaje się dostarczyć do miejsca przeznaczenia, inne przez jakiś czas przechowuje się w biurze w nadziei, że w jakiś sposób odnajdzie się ich adresat, a jeśli nie, to przekazywane są na przykład na licytacje. Wśród tej poczty Zuzanna odnajduje dwa wyjątkowe listy, które szczególnie przykuwają jej uwagę. Jeden zawiera marzenie małego, chorego chłopca, a drugi dotyczy pewnej pary – Tekli i Gaspara, którzy na skutek pewnych okoliczności nie spotkali się w Wigilię w umówionym miejscu i od niemal czterdziestu lat ta historia nie doczekała się zakończenia. Nadchodzi kolejna Wigilia, jedyny czas, kiedy Gaspar i Tekla mają szansę się odnaleźć.

Czy z pomocą Mileny Zuzannie uda się sprawić, aby listy trafiły wreszcie do swoich odbiorców ? Czy nie jest za późno, aby bohaterowie korespondencji mogli się spotkać? Czy uda się spełnić marzenie małego Michałka?

Opowieść Nataszy Sochy ma w sobie coś urzekającego. Jest tak nieprawdopodobna i zadziwiająca, jak tylko może być historia świąteczna. Bo tylko w takich powieściach nie drażnią przewidywalność zdarzeń, zbiegi okoliczności, zaczarowany bajkowy świat i dobro, które można odnaleźć wokół. Takie historie nie muszą być wiarygodne. One mają nas pozytywnie nastroić, otulić swoją magią i skłonić do zastanowienia. „Biuro przesyłek niedoręczonych” to właśnie taka powieść – piękna, ciepła i wzruszająca, która przywraca wiarę w ludzi i szeroko pojęte dobro.

Do świątecznej fabuły autorka przemyciła sporo ważkich kwestii. Zagmatwane ludzkie losy idealnie współgrają z wykreowanymi bohaterami. Milena niczym dobra wróżka pomaga Zuzannie w spełnieniu misji, Stanisław – szorstki, ekscentryczny pisarz samotnik to w rzeczywistości człowiek o wielkim sercu, a Zuzanna poświęcając się dla innych pragnie uciszyć własne wyrzuty sumienia. Zakończenie jest na tyle zaskakujące, że można je uznać za motto tej opowieści.

Opisowy, plastyczny styl sprawia, że nasza wyobraźnia działa pełnych obrotach. Mamy dosłownie przed oczami te wszystkie scenki i obrazy, niczym w dobrze wyreżyserowanej, kinowej, romantycznej opowieści. Jestem pod wrażeniem tej powieści, uwielbiam tego rodzaju świąteczne historie zarówno w książkach, jak i filmach.

Powieść wysłuchałam w formie audiobooka i muszę przyznać, że żałuję. Moja wysoka ocena dotyczy oczywiście książki i treści, bo gdybym miała wziąć pod uwagę interpretację lektora, to całość wypadłaby to bardzo średnio. Filip Kosior czyta niczym karabin maszynowy, modulacja głosu oczywiście jest, ale słowa się zlewają i żeby słuchanie miało sens, trzeba zdecydowanie zmniejszyć prędkość odtwarzania. Nie podobało mi się, choć chyba z czasem trochę się przyzwyczaiłam. Dlatego zdecydowanie polecam samodzielną lekturę.

Książka bierze udział w wyzwaniach:
POD HASŁEM;
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU;

Kawowe biuro matrymonialne – Lucyna Schickedantz

 NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 01.12.2012

Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Data wydania: 25 wrzesień 2012
ISBN: 978-83-7805-198-5
Liczba stron: 378
Już dawno tak się nie zmęczyłam przy czytaniu książki. Szczęśliwie dobrnęłam do końca, chociaż kusiło mnie aby definitywnie przerwać lekturę. Miałam jednak nadzieję, że w końcu coś zacznie się dziać. Ale od początku…

Zaintrygował mnie opis na okładce zaczynający się od słów:

„Zapraszamy w podróż po smakach, uczuciach i… Polsce” i spodziewałam się przyjemnej lektury, która przeniesie mnie w ciekawe zakątki aby towarzyszyć bohaterom w ich życiu. Zawiodłam się!

„- Wiecie, jakby ktoś patrzył na nas z boku, toby mu wyszło, że tylko jemy, pijemy i wspominamy”

Ta zacytowana konkluzja pochodzi z fragmentu rozmowy bohaterek i niestety w ogromnej części oddaje istotę tej powieści.

Jest to książka o kobietach z mężczyznami w tle…

Anna i Bogusia to matka i dorosła córka, szczęśliwe mężatki, które są energicznymi kobietkami mającymi ogromną słabość do kawy. Są wręcz uzależnione od tego napoju i nie ma dnia kiedy by sobie odmówiły filiżanki „małej czarnej” ( choć może nie zupełnie czarnej, bo zabielonej mleczkiem 😉 ). Niebawem dołącza do nich przyjaciółka Anny zza oceanu – Emilia, która przylatuje do Polski na urlop. Przez pierwszych 160 stron matka z córką domagają się od przyjaciółki wspomnień i anegdot z jej życia. Opowieści te są wprost wymuszane na Emilii, która niby to broni się przed wynurzeniami, ale w końcu za każdym razem ulega. Zapewne miało to zagwarantować czytelnikowi większą dawkę humoru, ale okazało się naiwne i nieciekawe. Sam sposób snucia wspomnień przez Emilkę również pozostawia wiele do życzenia…
Miałam nadzieję, że może akcja trochę się rozwinie, kiedy nasze bohaterki wyruszą na kilka dni na Mazury, jednak i wtedy w powieści niewiele się zmienia, dochodzi jedynie wątek usilnego zeswatania owdowiałej przed laty Emilii i znalezienia jej partnera życiowego. I znów naiwne i wymuszane sytuacje, które chwilami są irytujące nie tylko dla zainteresowanej, ale również dla czytelnika.

Czy przyjaciółkom uda się znaleźć Emilce mężczyznę na resztę życia?…

Kawa leje się strumieniami, jakby był to sok pomarańczowy, a anegdoty często wcale nie śmieszą. Można znaleźć kilka zabawnych momentów, ale bledną one na tle innych, czasem wręcz żenujących, wypowiedzi.
Choć bohaterki to w gruncie rzeczy dobre kobiety gotowe nieść pomoc, zarówno znajomym, jak i obcym, w każdej sytuacji, dla mnie pomimo dorosłego wieku są infantylne, wścibskie i naiwne.

„Kawowe biuro matrymonialne” to powieść zdecydowanie dla kobiet, ale nie należy się po niej spodziewać interesującej, wartkiej akcji, ani ciekawych bohaterów. Dla mnie to takie czytadło dla zabicia czasu – nic więcej.