Archiwa tagu: trauma

Rodziny himalaistów – Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin, Joanna Sokolińska

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 18.01.2024

Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 14 październik 2020
ISBN: 978-83-280-8337-0
Liczba stron: 224

LODOWI WOJOWNICY

Z racji mojej miłości do gór, wędrówek i podziwiania pofałdowanych krajobrazów książki o takiej tematyce znajdują się zawsze na wyjątkowym miejscu pośród wszystkich moich lektur. Mam wiele pokory wobec wysokich szczytów i mnóstwo uznania dla tych, którzy, biorąc udział w zorganizowanych ekspedycjach, pragną się z nimi zmierzyć. Książka „Rodziny Himalaistów” zaskoczyła mnie swoją formą i sposobem podejścia do tematu wysokogórskiej pasji, która jest niestety zgubna dla bardzo wielu wspinaczy. Nie spotkałam dotąd publikacji, w której oddano by głos rodzinom wspinaczy. Dwie dziennikarki – Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin i Joanna Sokolińska skupiają się na rozmowach z żonami i dziećmi himalaistów, którzy nie wrócili do domów, zostali na zawsze tam, dokąd docierają tylko wybrani.

Pasja wysokogórska jest jak ekstremalny sport – niebezpieczna, wymagająca i związana z ogromnym ryzykiem. Graniczy z obsesją, wymaga poświęceń, zmusza do dokonywania bardzo trudnych wyborów. Dlatego warto w tym miejscu postawić pytanie, czy himalaiści powinni zakładać rodziny i mieć dzieci? Jak wygląda życie z osobą, której pasja przesłania wszystko?

Wyjazd na ekspedycję bywa ucieczką przed codziennością, problemami, ograniczeniami, czasem nawet przed samym sobą. Himalaiści to często samotnicy poszukujący w górach wolności, natchnienia, czy ukojenia. Pasja do wspinaczki wysokogórskiej jest jak nieuleczalna choroba, trudna do zaakceptowania przez najbliższych, która najczęściej wygrywa z codziennością. Opowiadają o tym żony żyjące w ciągłym strachu i niepewności. To na nie spada cała odpowiedzialność za rodzinę. Swoimi przemyśleniami dzielą się dzieci, które od najmłodszych lat wychowują się bez ojców. Niektórzy chowają urazę, za taki, a nie inny sposób życia, inni dziedziczą pasję, rozumieją i starają się pogodzić z rzeczywistością, jeszcze inni pragną poznać lepiej swoich ojców dzięki rozmowom z ich przyjaciółmi i kolegami z ekspedycji. Poszukują informacji sięgając do dzienników, notatek z podróży, listów i… wspomnień.

„Rodzinny himalaistów” to poruszający zbiór wspomnień opowiadający o utracie najbliższych. Te przerażająco szczere i dotkliwie przejmujące wyznania członków rodzin wspinaczy wysokogórskich, którzy pozostali w górach już na zawsze. Są wśród nich Tomasz Mackiewicz (zginął po zdobyciu Nanga Parbat w 2018 r.), ale też ci mniej popularni jak Ryszard Kołakowski (poniósł śmierć w 1988 r. na Makalu podczas zejścia ze szczytu), Bogdan Jankowski – jeden z najbardziej rozważnych, uczestnik wyprawy na Mount Everest zimą, który zmarł w wieku 81 lat, Stanisław Latałło (zginął na Lhotse w 1974 r.) oraz kilku innych.

Jestem pod dużym wrażeniem. Słuchałam tego audiobooka z wypiekami na twarzy, irytowałam się, wzruszałam, starałam się zrozumieć. Nie podobało mi się wyciąganie problemów osobistych Mackiewicza. Takie wchodzenie z butami w jego małżeństwo wydało mi się zbędne, choć oczywiście rozumiem zamysł autorek.

Czy zatem zdobywcy najwyższych szczytów świata to ryzykanci, którzy proszą się o śmierć? Na to pytanie możecie odpowiedzieć sobie sami zaraz po lekturze książki „Rodziny himalaistów”. Pamiętajcie jednak, że na najwyższe szczyty „wspina się cała rodzina, nie tylko jeden człowiek”.

Książka bierze udział w wyzwaniach:
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU;

Naucz mnie na nowo kochać – Ilona Łuczyńska

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 31.12.2023

Wydawnictwo: Lucky
Data wydania: 21 czerwiec 2023
ISBN: 978-83-67787-13-0
Liczba stron: 472

WYBOISTA DROGA PO SZCZĘŚCIE

Różne są powody, dla których sięgamy po konkretne książki. Czasem jest to czyjeś polecenie, innym razem przyciągnie nas okładka albo opis wydawcy, może to być też kolejna powieść ulubionego autora. Tym razem do wyboru książki Ilony Łuczyńskiej „Naucz mnie na nowo kochać” skłoniło mnie jedno z grudniowych wyzwań czytelniczych. Autorka była mi dotąd kompletnie nieznana, a kiedy znalazłam jej książkę wśród bibliotecznych nowości, przeczytałam opis wydawcy i zaintrygowana fabułą postanowiłam dać szansę tej opowieści.

A zatem poznajmy Molly Carter, która przed dwoma laty przeżyła okropną tragedię. W dniu własnego ślubu, w wypadku samochodowym straciła męża i swoje nienarodzone dziecko. Ona sama ocalała i po długiej rehabilitacji cudem wróciła do sprawności fizycznej. Niestety z psychiką było jeszcze gorzej. Trauma i obezwładniający lęk przed stratą jakie zagnieździły się w jej pamięci praktycznie uniemożliwiają normalne funkcjonowanie. Bohaterka asekuruje się, otacza szczelnym murem, zamyka w swojej skorupie, która zapewnia jej pozorne bezpieczeństwo przed kolejnym zranieniem i ewentualną stratą. Jej życie wciąż naznaczone jest bólem i cierpieniem, na które sama siebie skazuje rozpamiętując przeżytą tragedię. Molly jest kelnerką w nocnym klubie. Jej życie ogranicza się w zasadzie tylko do pracy i spotkań z rodzicami. Dziewczyna świadomie zniechęca do siebie każdego mężczyznę, który próbuje nawiązać z nią kontakt w obawie przed kolejną stratą. Ale Ethan Davis nie należy do mężczyzn, którzy łatwo się poddają. Molly zaintrygowała go od pierwszej chwili, a jej nieprzystepność obudziła w nim instynkt zdobywcy. Czy Ethanowi uda się przekonać do siebie niechętną dziewczynę? Czy ich bliższa znajomość ma szansę powodzenia? Na te i więcej pytań odpowiedzi znajdziecie na kartach książki.

„Naucz mnie na nowo kochać” to przepiękna powieść psychologiczno – obyczajowa, która dostarcza mnóstwa emocji i wzruszeń, zmusza do refleksji, daje nadzieję i zaskakuje niemal od pierwszych stron. Ilona Łuczyńska podjęła bardzo trudny temat życia po stracie, rozłożyła go na czynniki pierwsze, starała się pokazać jak radzić sobie z traumą i gdzie szukać pomocy. Śmierć bliskiej osoby zawsze odciska głębokie piętno na duszy, pozostawia pustkę i niszczy człowieka od środka. Molly, podobnie jak wielu z nas, nie potrafi sama poradzić sobie z traumą, pogrąża się w otchłani smutku, strachu i beznadziei. Na zewnątrz zachowuje pozory, a w bezpiecznym domowym zaciszu rozpada się na kawałki. Autorka bardzo dobrze przekazuje te wszystkie trudne emocje, które bombardują czytelnika niemal z każdej strony. Ethan – mężczyzna doświadczony przez życie, mimo młodego wieku imponuje swoim uporem, dobrocią, życzliwością i niezłomnością charakteru. Pięknie ukazane stosunki na płaszczyźnie rodzic – dziecko ujęły mnie i poruszyły do głębi. Główna bohaterka często irytuje swoim zachowaniem i postępowaniem – szczególnie wobec Ethana, jednak mając na uwadze horror przez jaki przeszła, jesteśmy jej w stanie wiele wybaczyć i zrozumieć.

Ilona Łuczyńska ciekawie rozbudowała warstwę psychologiczną w swojej powieści. Widać, że autorka bardzo dobrze porusza się po meandrach skomplikowanej ludzkiej psychiki. Powieściowa rzeczywistość jest bardzo realistyczna, smutek przeplata się z radością, a wzruszenie wyciska łzy. Historia daje nadzieję, pomaga podnieść się po porażce oraz uświadamia kruchość ludzkiego życia.

Wydarzenia poprowadzone zostały dwoma torami. Tworzą one ciągłość i przeplatają się wzajemnie. Poznajemy relację Molly, jej przemyślenia i emocje, by za chwilę dowiedzieć się co Ethan ma nam do przekazania. Rozdziały są krótkie, książkę czyta się bardzo szybko, a zainteresowanie nie słabnie. Zasiadając do lektury nie miałam pojęcia, że będzie to taka przejmująca i wzruszająca opowieść, a takie lubię najbardziej. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Cieszę się też, że odkryłam kolejną autorkę, która tak ciekawie pisze o ludzkich dramatach, uczuciach i emocjach. Brawo pani Ilono i… dziękuję serdecznie.

Książka bierze udział w wyzwaniach:
ABECADŁO…;
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU;

Pszczelarz z Aleppo – Christy Lefteri

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 15.11.2022

Tłumaczenie: Agnieszka Sobolewska
Tytuł oryginału: The Beekeeper of Aleppo
Wydawnictwo: Literackie
Data wydania: 11 marzec 2020
ISBN: 978-83-08-07015-4
Liczba stron: 360

W POSZUKIWANIU ŚWIATŁA

Kiedy w marcu 2020 roku miała swoją premierę powieść Christy Lefteri „Pszczelarz z Aleppo” nikt się nie spodziewał, że temat wojny i nieodłącznie z nim związany problem uchodźców stanie się nam tak bliski. Niestety już od dziewięciu miesięcy jesteśmy świadkami nieustannej wałki narodu ukraińskiego o wolność i niepodległość ich ojczyzny. W obliczu tych wydarzeń powieść Christy Lefteri przestała być tylko historią opartą na prawdziwych relacjach uciekinierów i ich walce o przetrwanie, a stała się opowieścią, która nabiera szerszego znaczenia i w której możemy szukać pewnych analogii do sytuacji poza naszą wschodnią granicą. „Pszczelarz z Aleppo” idealnie wpisuje się w obecny trudny czas, otwiera nam oczy i uświadamia, że konflikty, które mają miejsce gdzieś na świecie za chwilę mogą dotyczyć także i nas.

Autorka zabiera czytelnika do Aleppo – miasta w północno-zachodniej Syrii oddalonego o około 50 km na południe od granicy z Turcją. To tutaj wiedli spokojne życie Afra i Nuri Ibrahim wraz ze swoim synkiem Samim. Mężczyzna od lat zajmował się pszczelarstwem, a kobieta malowała obrazy i zajmowała się domem i dzieckiem. Nuri prowadził firmę razem z kuzynem Mustafą i dobrze im się wiodło. Spokojne i szczęśliwe życie przerwała jednak wojna domowa. Krwawa bitwa o Aleppo przeszła do historii pod nazwą syryjskiego Stalingradu i pochłonęła wiele istnień ludzkich. Wśród ofiar znalazło się wiele dzieci, a wśród nich Sami oraz Fahir – syn Mustafy. Afra straciła wzrok od wybuchu bomby, a w jej pamięci pozostał ostatni wstrząsający widok martwego syna. W tej sytuacji Nuri podjął decyzję o ucieczce przez Turcję oraz Grecję .do Wielkiej Brytanii. Trudno było przekonać Afrę do wyjazdu, a gdy już mu się to udało, małżonkowie razem wyruszyli razem śladem Mustafy, który zamierzał z kolei dołączyć do swojej żony i córki. Długa i niebezpieczna podróż podzielona była na etapy, z których każdy wiązał się z przeróżnymi komplikacjami, a przetrwanie w ośrodkach dla uchodźców wymagało sprytu, determinacji i poświęcenia. Zwieńczeniem podróży i największym pragnieniem małżonków było otrzymanie azylu i możliwość rozpoczęcia nowego życia w kraju, gdzie mogli poczuć się bezpiecznie. Jak się jednak okazało dotarcie do celu wcale nie gwarantowało sukcesu i zagrożone było deportacją z powrotem do ogarniętej wojną ojczyzny…

Powieść Christy Lefteri wzbudza wiele skrajnych emocji. Jest przerażająca, przejmująca i realistyczna do bólu. Odsłania brutalną prawdę o ludziach, którzy stają w obliczu tragedii wojny, tracą członków rodziny oraz dorobek życia i są zmuszani do poszukiwania schronienia na obczyźnie. Ukazuje jak zmieniają się stosunki rodzinne w obliczu najgorszego. Niebezpieczeństwo, niepewność, strach oraz ryzyko towarzyszące ucieczce to dopiero początek całego skomplikowanego procesu, którego efektem jest otrzymanie azylu. Na skutek przeróżnych okoliczności wielu uchodźców ponosi śmierć nie docierając do miejsca przeznaczenia. Inni są wykorzystywani, wciągani w brutalny świat przestępczości, z którego nie ma ucieczki. Porwania, handel dziećmi, łapówkarstwo i przemoc to ciemna strona tego przedsięwzięcia.

Autorka bardzo ciekawie połączyła dwie płaszczyzny czasowe dając im wspólny wyznacznik w postaci jednego symbolu wyrażonego słowem. Dzięki temu płynnie poruszamy się pomiędzy tymi dwoma światami. Wspomnienia oraz wizje senne pary głównych bohaterów cofają nas w przeszłość. Poznajemy ich szczęśliwe życie w Aleppo zanim miasto zostało ostrzelane i zbombardowane. Dowiadujemy się też sporo na temat pszczelarstwa i wspólnej pracy Nuriego i Mustafy. Później doświadczamy trudnych emocji związanych z wojenną okupacją oraz towarzyszymy bohaterom w ciężkiej przeprawie na północny zachód, przez Turcję i Grecję, aż do Wielkiej Brytanii. W tę interesującą relację wplecione zostały opowieści innych emigrantów, ludzi, którzy z różnych względów podjęli decyzję o opuszczeniu swojego kraju. W ten sposób wyrabiamy sobie szerszy, bardziej obiektywny pogląd na ten problem. Przeszłe wydarzenia przeplatają się z teraźniejszością, kiedy Nuri i Afra są już w Londynie i czekają na załatwienie formalności związanych z otrzymaniem azylu. Okazuje się, że jest to zawiła, rozciągnięta w czasie i stresująca procedura, która niestety nie zawsze kończy się sukcesem. Nuri i Afra zmagają się ze swoimi demonami, cierpią, przeżywają żałobę, wątpią, a mimo to z determinacją i poświęceniem dążą do obranego celu. Pomaga im mailowa korespondencja prowadzona z Mustafą i zawierająca życzliwe zapewnienia i rady, które podtrzymują na duchu, wlewają na nowo nadzieję w ich serca i utwierdzają w słuszności podjętych decyzji. Jest to ważny element całej opowieści, bo należy zaznaczyć, że nie każdy z uchodźców ma tyle szczęścia.

Christy Lefteri pracowała jako wolontariuszka w obozie dla uchodźców w Atenach i przez ten czas na co dzień stykała się z całymi rodzinami przybyłymi głównie z Syrii i Afganistanu. Poznawała ich tragiczne historie, które później przelała na papier. W ten sposób powstała książka oparta na wielu ludzkich dramatach i zatytułowana „Pszczelarz z Aleppo” – historia o niewyobrażalnej stracie, miłości, a także poszukiwaniu światła, którego prekursorką jest Afra. Pszczoły natomiast są symbolem wrażliwości, życia i nadziei, która umiera ostatnia. Są takim światełkiem w tunelu ogarniętym przez mrok, rozpacz i strach. Opowieść jest przejmująca, bardzo autentyczna, realistyczna, skłania do refleksji i pozostaje w pamięci na długo.

Jeśli zatem poszukujecie wartościowej powieści beletrystycznej, która poruszy wasze serce i pomoże uświadomić sobie ważne kwestie natury ogólnoludzkiej, to zdecydowanie polecam „Pszczelarza z Aleppo”. Tej książce zdecydowanie warto poświęcić swój czas i uwagę.

Książka bierze udział w wyzwaniach:
POD HASŁEM;
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU;