Zrozumieć bez słów – Nancy Rossiter

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 28.11.2018

Tłumaczenie: Grażyna Smosna
Tytuł oryginału: Words Get In The Way
Seria wydawnicza: Zaczytaj się
 Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 15 kwiecień 2013
ISBN: 978-83-240-2378-3
Liczba stron: 312

„Zrozumieć bez słów” autorstwa Nancy Rossiter opowiada historię matki, która samotnie wychowuje dziecko z autyzmem. Problem autyzmu, jeszcze nie tak dawno kiepsko diagnozowany i niedostatecznie rozpoznany, dziś jest chętnie opisywany przez różnych autorów. Obok specjalistycznych publikacji wątki dotyczące spektrum zaburzeń rozwojowych bohaterów pojawiają się również w powieściach beletrystycznych. Przeczytałam już przynajmniej kilka historii, w których autystyczne dzieci i ich rodzice starają się oswoić tę przypadłość i nauczyć się z nią w miarę normalnie funkcjonować. I choć „Zrozumieć bez słów” nie dorównuje przepięknej powieści Nuali Gardner „Mój przyjaciel Henry”, ani podpartej autentycznymi wydarzeniami historii „Billy. Kot, który ocalił moje dziecko”, to na pewno warto po nią sięgnąć by poznać Henrego – trzyletniego chłopca, który cierpi na zaburzenia rozwojowe i do tego nie mówi. Jego mama Callie mimo całej swojej miłości nie może sobie poradzić z przypadłością synka, a przede wszystkim nie potrafi prawidłowo odczytać jego potrzeb i rozpoznać ograniczeń związanych z chorobą. Brak cierpliwości, frustracja i forsowanie na siłę pewnych zachowań powoduje odwrotny skutek i sprawia, że chłopczyk jeszcze bardziej zamyka się w swoim świecie, jest krnąbrny, niegrzeczny i nie chce współpracować. Z pomocą chłopcu przychodzi Linden, przyjaciel mamy – mężczyzna cierpliwy i opanowany oraz jego przesympatyczne zwierzęta. Dla osób cierpiących na spektrum zaburzeń autystycznych kontakt ze zwierzętami jest bardzo ważną terapią, uczy okazywania uczuć, wprowadza poczucie bezpieczeństwa, wycisza i powoduje, że osoba chętniej otwiera się na świat.

„Zrozumieć bez słów” to ciepła i wzruszająca opowieść, która w miarę rozwoju wydarzeń staje się coraz bardziej ciekawa. Na początku irytowało mnie zachowanie Callie i jej brak cierpliwości w podejściu do Henrego. Bohaterka nie kwapiła się zbytnio do tego, aby dowiedzieć się więcej o zaburzeniach swojego dziecka i tak naprawdę to postronne osoby musiały ją do tego zachęcać. Próbowałam tłumaczyć jej zachowanie piętrzącymi się problemami, z którymi codziennie musiała się borykać samotna matka. Podobała mi się natomiast postać Lindena, przyjaciela i byłego chłopaka Callie, który okazywał Henremu tak wiele serca, sympatii, poświęcał mu swój czas i traktował jak syna. Mam dla niego wiele uznania.
Powieść dość dobrze się czyta, choć język jest bardzo prosty. Nie znajdziecie tu pisarskiego polotu, ale mimo to lektura jest ciekawa i wywołuje sporo emocji. Jeśli tylko macie ochotę na niezbyt długie spotkanie z samotną matką, autystycznym chłopcem, sympatycznym facetem i pociesznymi zwierzakami to sięgnijcie po tę książkę.

Dobra przystań – Anna Łajkowska

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 24.11.2018

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 06 marzec 2018
ISBN: 978-83-8123-203-6
Liczba stron: 392

Jakiś czas temu czytałam cykl „Wrzosowisko” autorstwa pani Anny Łajkowskiej. Pamiętam, że bardzo mi się podobały opisy krajobrazów okolic Yorkshire oraz wycieczki po wrzosowiskach, ale w całej opowieści brakowało mi emocji. Sięgając po „Dobrą przystań” chciałam się przekonać, czy moje odczucia będą podobne, czy też autorka potrafi mnie miło zaskoczyć. I powiem Wam, że tym razem pani Anna mnie zaintrygowała, choć mistrzynią emocji autorka na pewno nie jest.

„Dobra przystań” to miejsce nad rzeką, gdzie przenosi się Marianna wraz ze swoją rodziną – mężem Hubertem i dwoma nastoletnimi synami. Duży, wyremontowany dom, spora działka nad samą rzeką, zieleń, oaza ciszy i spokoju, która powinna sprzyjać szczęśliwemu życiu rodzinnemu. Niestety… Tuż przed Bożym Narodzeniem Hubert postanawia wyprowadzić się z domu. Zaskoczona i wstrząśnięta Marianna z dnia na dzień musi kompletnie przereorganizować swoje życie. Nie może zaniedbać drogerii, która od tej pory stanowi jej jedyne źródło utrzymania, ale musi też zmierzyć się z problemami w szkole swojego młodszego syna, chorobą ojca i trudną codziennością, z którą została zupełnie sama. Pamiętny wieczór spędzony w towarzystwie przyjaciół owocuje odnowieniem znajomości z Olgierdem, który staje się dla bohaterki kimś bardzo ważnym. Zauroczenie żonatym mężczyzną wprowadza emocjonalny chaos i budzi wątpliwości, ale pozwala też Mariannie uwierzyć w siebie.

I tu pojawia się pytanie natury ogólnoludzkiej – czy powinno się budować własne szczęście na nieszczęściu innych?… Czy osoba, której rozpadł się związek ma prawo rozbijać inną rodzinę?… Jaka jest cena szczęścia?

Nie zgadzam się z bohaterką, drażniło mnie jej zachowanie, postępowanie, apodyktyczny charakter i bezkompromisowość, która skłoniła Huberta do drastycznych działań. Z drugiej strony nie pochwalam męskiego egoizmu, rezygnacji z tylu wspólnych lat bez próby porozumienia się z drugą stroną. Bohaterowie nie doceniali tego co mieli, a to nie mogło zaprowadzić ich do niczego dobrego. Nowe związki, nowe życie, prawo do szczęścia – tak, tylko dlaczego kosztem innych…

Powieść dobrze się czyta, z zainteresowaniem śledzimy losy bohaterów i mamy czas na wyciąganie własnych wniosków. Uważam natomiast za zupełnie zbędne wtrącenia w tekście od autorki (wyróżnione kursywą), w których pani Anna stara się interpretować postępowanie bohaterów podając różne punkty widzenia. Jestem pewna, że każdy czytelnik znakomicie sam rozważy wszystkie za i przeciw, przemyśli i wyrobi sobie własną opinię.
Myślę, że autorka nie wykorzystała potencjału tej historii. Emocji jest zbyt mało biorąc pod uwagę podjęte tematy. Wątek romansowy jest płaski i jednocześnie przytłaczający. Na pewnym etapie opowieści dominuje istotne problemy, którym, moim zdaniem, powinno się poświęcić więcej uwagi. Zdecydowanym faworytem wśród bohaterów okazał się dla mnie Mustik – przesympatyczny „pomysłowy” pies, który skradł moje serce.
„Dobra przystań” zachęca do lektury swoją ciekawą okładką, która pięknie zdobi nieco mniej piękną historię. Jeśli macie ochotę na rodzinne perypetie w urokliwym miejscu nad rzeką to sięgnijcie po „Dobrą przystań”. Ciekawa jestem Waszych wrażeń.

Kołysanka dla Rosalie – Renata Kosin

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 20.11.2018

Cykl wydawniczy: Tajemnice Luizy  Bein 2
 Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 15 kwiecień 2015
ISBN: 978-83-10-12814-0
Liczba stron: 464

Lektura powieści „Tajemnice Luizy Bein” dostarczyła mi mnóstwo interesujących wrażeń, dlatego z prawdziwą ochotą sięgnęłam po kontynuację tej opowieści.
„Kołysanka dla Rosalie” zapewniła mi podobne emocje, choć tym razem nie oddalałam się zbytnio od mazurskiego Barczewa towarzysząc bohaterom w rozwiązywaniu zagadek, odkrywaniu przeszłości i próbach radzenia sobie z niełatwą codziennością.

Pałac w Wartemborku, czyli obecnym Barczewie należy do Klary, która zamieszkuje go razem ze swoim mężem Jakubem. Parze udało się odremontować stare domiszcze i zorganizować w nim pensjonat. Wraz z początkiem lata spodziewają się pierwszych turystów. Lada dzień do pałacu przybywają również ze Szwajcarii Alex z Sarą i dziećmi – córeczką Rosalie i synkiem Albertem. Wkrótce pałacowe wnętrza zaczynają tętnić życiem, a przyjezdni, nieco tajemniczy goście coraz bardziej interesują się przeszłością tego niezwykłego miejsca. Stałą bywalczynią pensjonatu jest też miejscowa staruszka – Liska, która opiekuje się dziećmi. Szybko okazuje się, że kobieta ma do wykonania również inne zadanie. W Wartemborku znów przeszłość upomina się o uwagę. Pojawiają się osobliwe kołysanki, stara pozytywka, tajemnicze podziemia, wiekowe dokumenty i zupełnie zaskakujące powiązania. Sprawy dodatkowo się komplikują, gdy jedno z dzieci znika. Pociąga to za sobą szereg nieoczekiwanych zdarzeń, bohaterom zaczyna grozić niebezpieczeństwo i nic już nie jest takie, jakim się na początku wydawało. Pogodny, momentami sielski nastrój nabiera mistycznego charakteru, magia miesza się z kabałą i okultyzmem i stajemy się świadkami zupełnie nieziemskich wydarzeń.

Drodzy Czytelnicy, mam nadzieję, że udało mi się Was zaintrygować i sami zechcecie odkryć jaką rolę w całej tej historii odgrywa tytułowa stara kołysanka śpiewana małej dziewczynce oraz co kryje przeszłość rodziny Beinów. Najlepiej zacznijcie swoją przygodę z tą niezwykłą rodziną od poznania tajemnic protoplastki rodu Luizy, aby potem przenieść się do wartemborskiego pałacu i dalej śledzić poczynania przesympatycznych bohaterów, którym los nie szczędzi atrakcji. Obie części zapewniają morze emocji.

Pani Renata potrafi fantastycznie budować napięcie w swoich opowieściach. Liczne niespodzianki, zwroty akcji i zupełnie zaskakujące rozwiązania nie pozwalają oderwać się od lektury. Wydarzenia są naprawdę ciekawe, a cała fabuła i wpleciona w nią intryga są bardzo dobrze przemyślane i opowiedziane w niebanalny sposób. Pomysłowość, inwencja i wyjątkowa kreatywność autorki sprawiają, że każda jej powieść jest inna, nietuzinkowa i warta przeczytania. Dlatego jeśli jeszcze nie mieliście okazji poznać pióra pani Renaty Kosin to koniecznie powinniście to nadrobić. Fantastyczne emocje i miłe wrażenia gwarantowane.

PIERWSZA CZĘŚĆ CYKLU: