Archiwa tagu: z imieniem

Życie Violette – Valerie Perrin

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 26.06.2024

Tłumaczenie: Wojciech Gilewski
Tytuł oryginału: Changer l’eau des fleurs
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 23 marzec 2022
ISBN: 978-83-8215-376-7
Liczba stron: 480

MIEJSCE CISZY I ŁEZ

Po powieść Valerie Perrin „Życie Viotette” sięgnęłam zupełnie przypadkiem i muszę przyznać, że jestem mile zaskoczona. Nie znam języka francuskiego, ale dosyć przyjemnie słuchało mi się audiobooka w interpretacji Katarzyny Tarczyńskiej. Co prawda zdecydowałam się przyspieszyć nieco prędkość odtwarzania żeby nie raziły mnie błędy polskiej wymowy i w ostatecznej ocenie wyszło nieźle. Francuskiego akcentu było aż nadto z uwagi na dużą liczbę nazw własnych zamieszczonych w treści.

„Życie Violette” to nostalgiczna opowieść intrygująca i nieoczywista, która od pierwszych stron zaskakuje. To jednakowo piękna co smutna historia pokazująca różne oblicza życia i jego słodko – gorzki smak. Przeplatające się relacje żywych i umarłych tworzą niezwykle ciekawy obraz francuskiej społeczności. To ludzie, których ścieżki w pewnym momencie skrzyżowały się z życiem Violette i zostawili po sobie trwały ślad. „Życie Violette” rozpoczyna się od… śmierci i prowadzi nas przez meandry życia tytułowej bohaterki aż do czasów jej trudnego dzieciństwa.

Tytułowa Violette Toussaint była dróżnikiem na przejeździe kolejowym, skąd po pewnych tragicznych wydarzeniach przeniosła się do niewielkiego miasteczka w Burgundii, gdzie otrzymała posadę dozorczyni cmentarza. Tak naprawdę kobieta jest opiekunką nekropolii i jednocześnie dobrym duchem tego zapomnianego przez ludzi miejsca. Rodzina, która odprowadza osobę zmarłą na wieczny spoczynek, a potem kilka razy w roku odwiedza jej grób zawsze może liczyć na dobre słowo Violette, szklankę herbaty, czy filiżankę kawy wypitą w jej towarzystwie. Z tych spotkań rodzą się wyjątkowe opowieści, historie i wspomnienia o ludziach, którzy odeszli, których już nie ma, a mimo to pozostawili po sobie jakiś ślad. Violette prowadzi wyjątkowe zapiski w postaci księgi życia. Notuje w niej własne spostrzeżenia, przemyślenia i refleksje na temat nazwisk, dat, dnia pogrzebu, rodziny i uczestników. Bohaterka dzieli się z nami także odczuciami i przeżyciami dotyczącymi własnego życia, które, przepełnione nieszczęściami, dalekie było od ideału. Dom dziecka, skomplikowane relacje, miłość w różnych jej aspektach i wymiarach, wczesne macierzyństwo, samotność w związku, zdrady, strata dziecka to tylko część problemów, które stały się udziałem Violette.

Powieść zdecydowanie zasługuje na uwagę. Jej lektura jest swoistą terapią, pozostawia po sobie wyjątkowy spokój i dobre myśli. Pokazuje, że nawet w najgorszych chwilach można znaleźć mały przebłysk radości, a z tragedii wynieść coś dobrego. Kult doceniania rzeczy małych jest istotą tej opowieści. Podobała mi się ewolucja bohaterów. Zaskakująca fabuła i niecodzienna tematyka zaowocowały naprawdę piękną literaturą.

Były jednak momenty, kiedy opowieść mi się dłużyła. Spokojne tempo akcji w połączeniu z dość monotonnym głosem lektorki i melancholijnym klimatem chwilami stawało się nużące. Trochę też trwało zanim wciągnęłam się w opisywane zdarzenia, ale im dłużej słuchałam książki, tym bardziej historia mi się podobała.

Lubię powieści zaskakujące, nieoczywiste, które mają coś więcej do zaoferowania niż tylko wartką akcję i ciekawą intrygę. „Życie Violette” to książka która skłania do głębokich przemyśleń nad istotą życia. Niestety często się zdarza, że sądzimy po pozorach i na tej podstawie wyciągamy błędne wnioski nie znając wszystkich aspektów danej sytuacji. To także powieść o smutnych zakończeniach i nowych początkach, które rodzą się na zgliszczach bólu i straty. To wreszcie lektura dla wszystkich miłośników literatury pięknej przez wielkie P.

Książka bierze udział w wyzwaniach:
POD HASŁEM;
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU;

Wyspa Alice – Daniel Sanchez Arevalo

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 30.04.2024

Tłumaczenie: Barbara Bardadyn
Tytuł oryginału: La isla de Alice
Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: 17 maj 2017
ISBN: 978-83-7999-931-6
Liczba stron: 584

SZLAKIEM KŁAMSTW

„Wyspa Alice” Daniela Sanchez Arevalo to powieść psychologiczno – obyczajowa, którą od dość dawna miałam na liście priorytetów. Zainteresował mnie opis wydawnictwa oraz motyw wokół którego rozwija się fabuła i kiedy tylko powieść wpadła mi w ręce, od razu zabrałam się za lekturę.

Tytułowa Alice jest matką dwóch dziewczynek – Olivii i Ryby. Jej mąż Chris zginął na skutek obrażeń odniesionych w wypadku samochodowym. Jego żona była wtedy w siódmym miesiącu ciąży, a starsza córeczka miała 6 lat. Alice próbuje jakoś pozbierać się po stracie męża, ale jej myśli ciągle krążą wokół tamtych tragicznych wydarzeń. Okazuje się, że Chris miał swoje tajemnice, a jego podróże służbowe opierały się na kłamstwach i przemilczeniach. Przez przynajmniej dwa lata mężczyzna budował życie swoje i swojej rodziny na pozorach. Tragiczny w skutkach wypadek miał miejsce podczas powrotu z Cape Code, rejonu, który mężczyzna omijał szerokim łukiem, co kompletnie nie zgadzało się z informacjami, jakie przekazywał żonie. Sposobem na radzenie sobie z żałobą jest dla Alice odkrycie prawdy. Przeprowadzenie śledztwa z dnia na dzień staje się jej obsesją. Zdesperowana kobieta postanawia użyć wszelkich sposobów aby poznać prawdziwy cel wyjazdów męża, a wszystkie ślady prowadzą do niewielkiego Hyannis, skąd można się dostać na małą wyspę Robin Island.

Fabuła powieści rzeczywiście mnie zaintrygowała i sprawiła, że bardzo chciałam odkryć prawdę o faktycznym życiu Chrisa, który przez przynajmniej dwa lata ukrywał przed żoną swoje tajemnice. Niestety było to trudne zadanie ponieważ lektura powieści okazała się bardzo męcząca.

Historia rozpoczyna się od szkolnego wypracowania Olivii, które dziewczynka pisze cztery lata po tym, jak straciła ojca. Potem cofamy się do dnia wypadku – czyli dnia „0” i kolejne rozdziały opisują kolejne, następujące po sobie doby po tym tragicznym wydarzeniu. Jednak co kilka rozdziałów niespodziewanie przenosimy się ponownie do czwartego roku po śmierci Chrisa i w zasadzie przez cały czas autor serwuje nam taką przeplatankę. Taki sposób prowadzenia zdarzeń wprowadza sporo chaosu do treści. Powieść jest przegadana, mnóstwo w niej słów, ale mało treści, akcja posuwa się w ślimaczym tempie, co powoduje znużenie. Momentami miałam wrażenie, że czytam niekończąca się opowieść. Narracja pierwszoosobowa została bardzo dobrze dopasowana do tej historii, ale już główna bohaterka niezbyt mi się podobała. Miałam wątpliwości co do jej stanu psychicznego i sposobu opiekowania się dziećmi.

Historia zupełnie nie przystaje do naszych realiów. Niepracująca zawodowo matka, która samotnie wychowuje dwoje dzieci wydaje ogromne ilości gotówki na łapówki, kamerki, podsłuchy tylko po to, aby odkryć prawdę o swoim nieżyjącym mężu. Rozumiem pobudki, desperację, ale w moim odczuciu było to naciągane.

Z przykrością muszę przyznać, że „Wyspa Alice” bardzo mnie rozczarowała. Tak naprawdę trudno włożyć tę książkę w ramy konkretnego gatunku. Ani to powieść psychologiczna, ani kryminał, ani thriller, może najbliżej jej do dość przeciętnej obyczajówki. Daniel Sanchez Arevalo chciał stworzyć niebanalną opowieść, ale wykonanie zawiodło. Autor kompletnie nie potrafił się wczuć w psychikę kobiety, zawiodła kreacja bohaterów, ciężki styl utrudniał czytanie i przede wszystkim zabrakło emocji.

Nie lubię pisać niepochlebnych recenzji, zawsze próbuję wyszukiwać i doceniać dobre strony. Jednak w książce Daniela Sancheza Arevalo jest ich naprawdę niewiele. Żałuję, że powieść, którą tak bardzo chciałam przeczytać, tak mocno mnie wymęczyła i rozczarowała.

Książka bierze udział w wyzwaniach:
ABECADŁO…;
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU;

Sekretne życie Roberty – Małgorzata Hayles

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 21.01.2024

Wydawnictwo: Black Publishing
Data wydania: 14 październik 2015
ISBN: 978-83-8049-181-6
Liczba stron: 280
SZLAKIEM STAREJ WIDOKÓWKI 

„Sekretne życie Roberty” Małgorzaty Hayles już od dłuższego czasu czekało na półce w kolejce do przeczytania. Po książkę sięgnęłam pod wpływem impulsu i jestem bardzo mile zaskoczona. Opisując historię Roberty – wyjątkowej kobiety o niepospolitym imieniu autorka stworzyła niebanalną i bardzo interesującą powieść drogi, w którą wplotła wątki obyczajowe. Uwielbiam tego rodzaju książki i z przyjemnością po nie sięgam, żałuję tylko, że w przypadku tego tytułu nie skusiłam się wcześniej.

Słów kilka o głównej bohaterce – Roberta jest czterdziestoletnią singielką, najmłodszą z trzech sióstr. Mieszka z mamą w Poznaniu, pracuje w zakładzie pogrzebowym, od śmierci ojca jej życie obraca się wokół pracy, opieki nad rodzicielką i wypełniania domowych obowiązków. Wszystko się zmienia, gdy Roberta postanawia przygarnąć używaną kanapę porzuconą na śmietniku – mebel w naprawdę dobrym stanie. Wewnątrz łóżka bohaterka znajduje starą pocztówkę sprzed dwudziestu lat, której adresatem jest mężczyzna mieszkający kiedyś w sąsiedztwie, a nadawcą pewna kobieta o imieniu Roberta. Ten niecodzienny zbieg okoliczności staje się dla bohaterki początkiem pięknej, spontanicznej przygody. Zaintrygowana tajemniczą wiadomością, będącą obietnicą spotkania w Paryżu, bohaterka załatwia urlop w pracy, wsiada na rower i kieruje się z Poznania na zachód. Im bardziej oddala się od domu, tym większej nabiera pewności, że jej przejażdżka zamieni się w wielokilometrową wyprawę. Roberta zamierza zdążyć na czas do Paryża, by odwiedzić Muzeum Rodina, spojrzeć na rzeźbę „Wiek dojrzały” Camille Claudel i rozwikłać zagadkę znalezionej tajemniczej widokówki.

Autorka stworzyła bardzo interesującą opowieść, niebanalną, skłaniającą do refleksji i pełną wrażeń. „Sekretne życie Roberty” to historia o życiu, pozornie bardzo prozaiczna, nawet mało prawdopodobna ale mająca w sobie coś wyjątkowego. Małgorzata Hayles skupiła się przede wszystkim na szeroko pojętych rodzinnych relacjach. Roberta to kobieta z niską samooceną, zakompleksiona, wycofana. Wzbudza w nas sporo sprzecznych emocji takich jak złość, smutek, współczucie i wreszcie ciekawość, zdumienie i podziw. Wynika to z fantastycznej przemiany Roberty, która decydując się na spontaniczną podróż uwierzyła w siebie i uleczyła swoją duszę. Przyczyniła się tym samym do uzdrowienia chorych relacji z matką i siostrami. Kobieta może imponować. Jest idealnym przykładem, że jeśli tylko chcesz, to możesz, należy tylko się odważyć.

Autorka bardzo sprytnie połączyła teraźniejszość ze wspomnieniami, które rzucają nowe światło na Robertę, jej dzieciństwo, relacje z rodzicami, a przede wszystkim apodyktyczną matką oraz roszczeniowymi siostrami. Przemyciła do wydarzeń też trochę humoru, dzięki czemu lektura tej powieści jest lekka, latwa i przyjemna. Podróż Roberty podzielona na etapy dostarcza ciekawych wrażeń. Bohaterka poznaje nowych ludzi, otwiera się na świat i staje zupełnie inną osobą, do tego stopnia, że w Paryżu porzuca swój rower i decyduje się na powrót do kraju… samolotem. Towarzysząc Robercie w jej wyprawie sami mamy ochotę wskoczyć na rower i ruszyć przed siebie.

Polubiłam główną bohaterkę, polubiłam też tę opowieść i cieszę się bardzo, że „Sekretne życie Roberty” mam na półce swojej biblioteczki. Być może poszukując motywacji sięgnę za jakiś czas właśnie po tę książkę.

Książka bierze udział w wyzwaniach:
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU;