Archiwa tagu: macierzyństwo

Nigdy, nigdy, nigdy – Linn Strømsborg

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 14.03.2024

Tłumaczenie: Karolina Drozdowska
Tytuł oryginału: Aldri, aldri, aldri
Wydawnictwo: ArtRage
Data wydania: 07 listopad 2022
ISBN: 978-83-67515-06-1
Liczba stron: 280

BEZDZIETNA Z WYBORU

Ostatnio zdecydowanie więcej czasu spędzam w pracowni, więc i więcej słucham zamiast czytać. Tym razem skusiłam się na książkę norweskiej pisarki Linn Strømsborg „Nigdy, nigdy, nigdy” z zasobów platformy Legimi. Początkowo nie do końca wiedziałam, czego mogę się spodziewać po takim przedziwnym tytule, ale jedno jest pewne – zaintrygował mnie i zaciekawił.

Główna bohaterka twierdzi otwarcie: „Mam trzydzieści pięć lat. Nie chcę mieć dzieci”. Od ośmiu lat jest w stałym związku z Philipem i dotąd oboje byli zgodni, co do kwestii rodzicielstwa. Lata mijają, priorytety się zmieniają, ona wciąż upiera się przy swojej decyzji, ale on chciałby jednak zostać ojcem. W związku pojawiają się zgrzyty, kompromisy nie działają i w efekcie dochodzi do rozstania. Tymczasem blisko zaprzyjaźniona para spodziewa się swojego pierwszego dziecka…

Linn Strømsborg z brutalną szczerością opisuje przekonania i poglądy głównej bohaterki, która konfrontuje się z różnymi aspektami macierzyństwa. Ta relacja jest ekscytującą podróżą przez meandry kobiecej psychiki i stanowi bardzo ciekawe doświadczenie. Z przemyśleń bohaterki bije odwaga do przeciwstawienia się ogólnie przyjętym stereotypom, pojawiają się też emocje, rozterki i wątpliwości. Zupełnie nie spodziewałam się takiego sposobu przedstawienia tematu. Mimo to opowieść jest wartościowa i pozwala spojrzeć na otaczający świat z zupełnie innej, nowej perspektywy. I nie jest tu istotne, czy popieramy prezentowane podejście do rodzicielstwa, czy też nie.

Bardzo interesująco wypadło zestawienie codzienności bohaterki bezdzietnej z wyboru, która boryka się ze stratą mężczyzny i chce za wszelką cenę poukładać na nowo swoją rzeczywistość z życiem rodziców małej córeczki, która swoim przyjściem na świat wywróciła wszystko do góry nogami. Dzięki takiemu zabiegowi możemy lepiej zrozumieć bohaterkę, dokładniej rozważyć wszystkie za i przeciw oraz zachować konieczny obiektywizm.

Muszę przyznać, że jednak nie wszystko wypadło tak dobrze. Oczekiwałam konkretnych powodów, czy przyczyn, dla których bohaterka tak uparcie pozostaje przy swoich przekonaniach. Niestety nie udało mi się ich poznać. Jedyny przewijający się wciąż argument jest taki, że bohaterka nie lubi dzieci, więc nie chce być matką.
Paradoksalnie jej relacje z własną rodzicielką nie są wcale jakieś destrukcyjne, a uczestnictwo przy porodzie przyjaciółki, a potem zajmowanie się jej córeczką przychodzi w miarę naturalnie i nie jest dla bohaterki żadnym wyzwaniem. Oczywiście szanuję jej poglądy i decyzje, rozumiem, że każdy może mieć swój własny sposób na szczęście, ale chwilami miałam wrażenie jakby ten upór i uparcie prezentowane stanowisko były na pokaz.

„Nigdy, nigdy, nigdy” to inteligentna i na swój sposób wyjątkowa opowieść, która wywarła na mnie spore wrażenie. Jest intymna i bardzo osobista, a jednocześnie prawdziwa. W dużym stopniu mnie zaskoczyła. Zupełnie nie spodziewałam się tak szczegółowej analizy psychologicznej. Doceniam też fakt, że książka nie narzuca nam poglądów, czy filozofii, pozwala natomiast spojrzeć na tematykę posiadania dzieci z szerszej perspektywy. Poszerza horyzonty i stawia na dobrowolny wybór bez nacisków i presji.

Zastanawiam się, czy moje wrażenia byłyby nieco inne, gdybym przeczytała tę książkę samodzielnie. Obawiam się, że niektóre momenty mogłyby mnie znużyć, ale audiobook w interpretacji Karoliny Drozdowskiej wypadł bardzo pozytywnie.

Książka bierze udział w wyzwaniach:
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU;

W naszym domu – Jodi Picoult

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 21.09.2015

Tłumaczenie: Michał Juszkiewicz
Tytuł oryginału: House Rules
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 11 styczeń 2011
ISBN: 978-83-7648-532-4
Liczba stron: 696

Tym razem w moje ręce wpadła powieść Jodi Picoult pt. „W naszym domu”. Odkąd zaczęto nagłaśniać problem autyzmu i mówić otwarcie o tragicznych skutkach szczepień powodujących cofanie się w rozwoju małych dzieci, temat ten coraz częściej pojawia się także w literaturze i to nie tylko tej popularnonaukowej (medycznej, psychologicznej), ale również w beletrystyce. Jodi Picoult przedstawiła nam Jacoba Hunta, osiemnastolatka, cierpiącego na wyższe spektrum autyzmu znanego pod nazwą Zespołu Aspergera. Jacob – chłopak o ponadprzeciętnej inteligencji, pasjonat kryminalistyki, zostaje zamieszany w zagadkową śmierć jego osobistej terapeutki i opiekunki, studentki psychologii – Jess Ogilvy.

Dlaczego tak się stało? Co spowodowało policyjne podejrzenia?

Zapoznając się dokładniej z charakterystycznymi syndromami Zespołu Aspergera i poznając bliżej głównego bohatera staje się dla nas nieprawdopodobnym aby chłopak, dla którego prawdomówność i podstawowe zasady należytego postępowania społecznego to rzecz święta, mógł dopuścić się karalnego czynu. Razem z Jacobem staramy się wytrwać na sali sądowej słuchając przeróżnych oskarżeń ze strony pani prokurator, uczestniczymy w trudnym i niezwykłym procesie, kibicujemy adwokatowi, który staje się prawdziwym przyjacielem rodziny, ale przede wszystkim współczujemy Emmie – matce Jacoba, która z niezwykłym poświęceniem walczy o swoje dziecko od dnia, kiedy w wieku trzech lat wykryto u niego autyzm. Zastanawiamy się też nad postawą Theo – jej młodszego syna, który poprzez chorobę brata musiał się zupełnie podporządkować i wydorośleć w ekspresowym tempie. Ojciec chłopców opuścił rodzinę krótko po tym, jak u Jakoba wykryto autyzm i swoje zainteresowanie synami ograniczył tylko do comiesięcznych czeków i telefonów z okazji Świąt i urodzin.

Pozostaję pod dużym wrażeniem tej powieści. Książka została dopracowana w najmniejszym szczególe, zarówno jeśli chodzi o Zespół Aspergera, jak i o metody kryminalistyczne stosowane w śledztwach. Muszę się przyznać, że nawet momentami czułam obrzydzenie czytając opisy sekcji i starałam się za wszelką cenę wyłączyć swoją wyobraźnię. Wiem też na pewno, że nigdy nie mogłabym pracować w policji, lub zajmować się dziedzinami pokrewnymi kryminalistyce. Nie ukrywam też, że wzruszała mnie bezgraniczna miłość matki do syna, choć miałam świadomość, że chwilami Emma jest zbyt zaborcza wobec Jacoba i niesprawiedliwa wobec swego drugiego syna. Kiedy stałam się świadkiem pobytu Jacoba w areszcie, jego cierpienia i mimowolnych reakcji na zburzenie ustalonego porządku, łza zakręciła mi się w oku.

Zespół Aspergera zawsze dotyka całej rodziny chorego, zmusza do zupełnego poświęcenia i podporządkowania. Przebywając z taką osobą uczymy się rozpoznawania niepożądanych reakcji i zapobiegania tym atakom w różny, czasem bardzo niekonwencjonalny, sposób.

„W naszym domu” to mądra i wartościowa powieść, którą warto przeczytać. Znajdziemy w niej bardzo dobrze nakreślone studium rodziny – matczyną i braterską miłość, poświęcenie i walkę o każdy następny krok, stosunki międzyludzkie i akceptację społeczną oraz system prawny w odniesieniu do takich szczególnych wypadków.

Jeśli zatem chcecie poznać prawdę, dowiedzieć się co stało się z Jess Ogilvy i jaki związek z całą sprawą miał osiemnastolatek cierpiący na Zespół Aspergera to koniecznie sięgnijcie po tę powieść. Mocnych wrażeń na pewno nie zabraknie.

Prawo matki – Diane Chamberlain

 NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 10.09.2013

Tłumaczenie: Maciejka Mazan
Tytuł oryginału: Before The Storm
Seria wydawnicza: Przed burzą 1
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 04 marzec 2011
ISBN: 978-83-7648-643-7
Liczba stron: 424

 „Prawo matki” to Niezwykle wzruszająca powieść o błędach młodości, dojrzewaniu do macierzyństwa i bezgranicznej matczynej miłości.

Po raz kolejny jestem dosłownie zachwycona powieścią Diane Chamberlain. Zawsze gdy sięgam po książkę tej autorki zastanawia mnie czy i tym razem Pani Diane mnie zaskoczy. Niby ten sam styl, podobny sposób narracji i niezwykle sugestywny język, ale za każdym razem coś nowego, opowieść niepodobna do poprzednich, za to równie wzruszająca i ekscytująca.

Przenosimy się do Północnej Karoliny w Stanach Zjednoczonych na Topsail Island gdzie poznajemy Laurel Lockwood – matkę dwójki dzieci – siedemnastoletniej Maggie i piętnastoletniego Andrew. Kobieta od kilku lat samotnie wychowuje dzieci, ponieważ jej mąż Jamie zginął w wypadku na łodzi. Nastoletni Andy jest chory na FASD czyli Alkoholowy Zespół Płodowy. Chłopiec pomimo swojego wieku jest drobny i mały, sprawia wrażenie o dwa-trzy lata młodszego i choć na jego twarzy nie widać żadnych anomalii, to mózg chłopca nie pracuje prawidłowo. Ma problemy z komunikacją, poprawnym odbieraniem bodźców, tworzeniem skojarzeń, wyrażenia rozumie dosłownie. Chłopiec bardzo łaknie okazywania uczuć, przyjaźni, pragnie być kochany, podziwiany i doceniany.

W przeszłości Laurel ciężko przeżyła narodziny córki popadając na depresję poporodową, która nie leczona trwała wiele miesięcy. Instynkt macierzyński się u niej jakby zablokował (pracowała wcześniej jako pielęgniarka i miała wspaniały kontakt z dziećmi), wpadła w obsesję, że może wyrządzić dziecku krzywdę i wcale nie chciała zajmować się córeczką. W tamtym czasie to Jamie był dla Maggie i matką i ojcem. Doprowadziło to do rozbicia rodziny, a Laurel zaczęła leczyć swoją depresję alkoholem, mając do tego wspaniałego kompana – Marcusa – młodszego brata jej męża, który jako młody chłopak już był alkoholikiem. Podczas swojej drugiej ciąży uzależniona już kobieta systematycznie piła nie zastanawiając się nad tym, że szkodzi dziecku. Dopiero po narodzinach synka, kiedy okazało się, że maluszek jest zatruty przez alkohol, Laurel decyduje się na leczenie. Dziecko trafia na rok do rodziny zastępczej, a jego matka stopniowo odzyskuje równowagę i wraca do normalnego życia. Dopiero wtedy tak naprawdę dociera do niej jaką krzywdę wyrządziła swojej rodzinie, że trzyletnia córeczka właściwie jej nie zna, nowo narodzony synek jest nie w pełni sprawny, a mąż, który kiedyś był całym jej światem stał się prawie obcym człowiekiem. Na szczęście Laurel otrzymuje od losu drugą szansę i chce ją wykorzystać w dwustu procentach. Odzyskuje Andiego i chce być dla niego jak najlepszą matką.

Jaką Laurel jest matką? Czy będzie potrafiła na nowo stworzyć z Jamiem szczęśliwą rodzinę dla swoich dzieci?  

Kiedy podczas dziecięcej zabawy w miejscowym kościele wybucha pożar Andiemu udaje się wyprowadzić z płomieni wiele dzieci. Trzem osobom jednak nie udaje się uratować życia. Chłopiec zostaje okrzyknięty bohaterem przez mieszkańców wyspy. Jednak podczas policyjnego śledztwa kilka poszlak, a potem także dowodów wskazuje, że chłopiec mógł być podpalaczem.

Czy rzeczywiście Andy jest winny tej tragedii? Czy wiara matki w niewinność syna jest uzasadniona? Co naprawdę wydarzyło się tamtego wieczora?

„Prawo matki” to mądra i dająca do myślenia powieść, którą powinno się przeczytać ku przestrodze. Często nie zdajemy sobie sprawy lub nie zastanawiamy się nad konsekwencjami własnych zachowań, a gdy przychodzi opamiętanie może być już za późno. Uciekanie od problemu nie załatwi sprawy, dużo lepszą metodą jest jego rozwiązanie.
Autorka w tej powieści zwraca uwagę na wiele ważkich tematów. Bohaterowie powołani przez nią do życia mają dwie twarze, dwie natury. Odkrywanie motywów ich postępowania zarówno złego jak i dobrego przynosi wiele emocji. Przeszłość odciskająca swoje piętno na teraźniejszości, zawiłe i skomplikowane losy oraz nadzieja na lepsze jutro powodują, że od lektury trudno się oderwać.

DRUGI TOM CYKLU „PRZED BURZĄ” – RECENZJA