Archiwa tagu: bunt

Niezapomniany walc – Wioletta Piasecka

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 18.04.2024

Wydawnictwo: Szara Godzina
Data wydania: 06 czerwiec 2022
ISBN: 978-83-67102-28-5
Liczba stron: 328

PRZYGODA NA RODOS

Kolejny audiobook wysłuchany. „Niezapomniany walc” Wioletty Piaseckiej towarzyszył mi przez kilka ostatnich dni podczas pracy. Piękna, romantyczna okładka przyciągnęła moją uwagę i skusiłam się na wersję multimedialną w interpretacji Joanny Domańskiej. Niestety tym razem intonacja głosu szczególnie w przypadku męskich postaci niezbyt przypadła mi do gustu.

Tytułowy walc to znany nam wszystkim utwór z filmu „Noce i dnie” – kompozycja Waldemara Kazaneckiego do słów Agnieszki Osieckiej, który nazywana jest także walcem Barbary. Któż nie kojarzy tej romantycznej melodii i Jerzego Tolibowskiego wychodzącego ze stawu z naręczem nenufarów. Ta wyjątkowa muzyka od lat szkolnych towarzyszy Kalinie i jest dla niej niespełnionym marzeniem, a wspomnienie piosenki śpiewanej przez Halinę Kunicką za każdym razem stanowi odskocznię od codzienności.

Kalina Katarzyna Kamińska jest czterdziestolatką z poukładanym życiem rodzinnym. Jej mąż Wojtek spełnia się zawodowo, kroi mu się awans na dyrektorskie stanowisko. Syn Kamil przygotowuje się do matury. Na jej głowie natomiast od lat jest tylko (albo aż) pranie, sprzątanie, gotowanie, dbanie o ogród i o rodzinę. Kalina od niemal dwudziestu lat potulnie godzi się na rolę gosposi i sprzątaczki, dla rodziny stała się zwyczajną, prozaiczną Kaśką, która z zaciśniętymi ustami dzielnie znosi niezapowiedziane wizyty i docinki teściowej. Jednak gdzieś głęboko w duszy bohaterka skrywa tęsknotę za dawną sobą – wesołą dziewczyną z pasją i marzeniami.

Podejrzenie zdrady męża popycha ją do zmian. Pod wpływem impulsu bohaterka podejmuje spontaniczną decyzję o wyjeździe do Grecji by z dala od domu i najbliższych przemyśleć swoje życie i podjąć pewne decyzje. Rodos wydaje się idealnym miejscem dla życiowych rozbitków, a dla Kaliny staje się bajkową, romantyczną krainą, w której można się zakochać. Tutaj kobieta ma szansę odnaleźć to wszystko, czego zaniechała lub utraciła przed laty wiążąc się z Wojtkiem.

Powieść Wioletty Piaseckiej ma w sobie coś wyjątkowego. Z jednej strony wydaje się nudnawa, przewidywalna do bólu i mało ambitna. Bohaterowie sztampowi, irytujący i nieciekawi. Trudno się do nich przekonać. Kalina to kobieta nieszczęśliwa, pokrzywdzona, pogodzona z losem, bierna. Wojtek z kolei jest kiepskim mężem, nie docenia żony, właściwie nawet jej nie zauważa dopóki ma posprzątane, wyprane i ugotowane. Syn wyrasta na wierną kopię swojego tatusia, z którym łączy go czas spędzany na wspólnym graniu. Wtrącająca się we wszystko teściowa, która niby mieszka oddzielnie, za płotem, ale dom syna i synowej traktuje jak swój to kolejny niepotrzebny stres. Matka z ojcem niby nie uczestniczą w codziennym życiu córki, ale nie szczędzą jej słów krytyki. Mamy jeszcze seksowną sąsiadkę Alicję – przyjaciółkę Kaśki, która jest prawdziwą specjalistką od przysłowiowej kreciej roboty. Mając przed oczami tak szczegółowo wykreowaną wizję codzienności nie mogłam uwierzyć, w to co słyszę od lektorki. Zastanawiałam się, jak Kalina może tak żyć i dlaczego pozwala rodzinie i otoczeniu na takie traktowanie. Im dłużej tego słuchałam, tym bardziej zaczynałam wątpić, czy dam radę dobrnąć do końca.

Na szczęście nadchodzi moment, kiedy bohaterka budzi się z letargu, buntuje się i udaje w podróż. I to był dla mnie element zwrotny. Od tej chwili historia nabiera rumieńców i dzieje się to za sprawą pięknej greckiej wyspy, która otula słońcem, radością, gościnnością i egzotyką. Pobyt na Rodos, urokliwe zakątki, fantastyczni mieszkańcy i całe mnóstwo słońca sprawiają, że powieść Wioletty Piaseckiej przestaje być nudna i bez wyrazu, a zyskuje coś wyjątkowego.

Uwielbiam podróżować z bohaterami do różnych ciekawych miejsc, odkrywać najdalsze zakątki i delektować się pięknem krajobrazów. I Weronika Piasecka zabrała mnie właśnie w taką podróż – słoneczną, radosną i niepospolitą, podczas której przez cały czas towarzyszył mi piękny walc:

„Nim las, nim kłos, nim noc dojrzeje,

ktoś wygra los, ktoś porzuci nas.

Nasz dom, nasz ląd zniknie gdzieś,

odpłynie w dal biała wieś,

będziemy snem, zorzą zórz,

morskim dnem i gwiazdą.”

Spodobała mi się także ewolucja nijakiej Kaśki w przebojową Kalinę, która wreszcie wie czego chce i robi coś dla siebie. Ta nowa wersja bohaterki zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu. Z Kaliną (nie Kaśką) mogłabym się dogadać, a może nawet zaprzyjaźnić. Nie mogę tego niestety powiedzieć o romantycznym i uległym Nikosie, który wydał mi się zbyt wyidealizowany, a jego nadskakiwanie sztuczne i mało wiarygodne, nawet jak na zakochanego bez pamięci faceta.

„Niezapomniany walc” to jedna z tych powieści, która zmusza do przemyśleń i wyciągania wniosków. Warto sobie uświadomić, że my, kobiety, jesteśmy równie ważne, jak cała nasza rodzina – mąż, dzieci, rodzice… Nie dajmy się wykorzystywać! Mamy prawo oddawać się swoim pasjom i spełniać marzenia. Musimy wierzyć w siebie i znać swoją wartość.

I na koniec jeszcze słów kilka o okładce, która mnie zauroczyła bardziej niż sama opowieść. Samotna kobieta w pięknej sukni stojąca na wysokim klifie i wpatrująca się w błękit morza pobudza wyobraźnię i daje pole do snucia własnych historii. Uwielbiam takie romantyczne obrazki…

Szkoda, że pierwsza część tej opowieści zupełnie nie przystaje do dalszych wydarzeń. Trudno ją przez to obiektywnie ocenić. Mimo wszystko jestem zadowolona, że skusiła mnie ta niesamowita okładka. Mogłam poznać pióro kolejnej polskiej pisarki, której książki wcześniej były mi zupełnie nieznane. Nie wykluczone, że za jakiś czas sięgnę po kolejną powieść Wioletty Piaseckiej i być może wybiorę się w inną ciekawą podróż.

Książka bierze udział w wyzwaniach:
POD HASŁEM;
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU;

Trzy zimy – Magdalena Kopeć

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 16.01.2024

Wydawnictwo: Lira
Data wydania: 06 listopad 2019
ISBN: 978-83-66229-75-4
Liczba stron: 480

NIE RZUCIM ZIEMI…

Spędzając czas w pracowni często włączam sobie audiobook, a że od początku roku zajęć mi nie brakuje, to i wysłuchanych opowieści w bibliotrczce coraz więcej. Tym razem wybrałam powieść historyczną Magdaleny Kopeć, która jest jednocześnie debiutem literackim autorki. Lektorka Lena Schimscheiner naprawdę stanęła na wysokości zadania i dzięki temu poznanie tej opowieści to była czysta przyjemność.

Autorka zabiera nas w okolice Chojnic do czasów bezpośrednio poprzedzających wybuch powstania styczniowego. Są to niespokojne czasy, schyłek Polski szlacheckiej, bunty i rebelie coraz częściej mają miejsce na ulicach miast. W odpowiedzi na szerzące się niepokoje 14 października 1861 roku na terenach Królestwa Polskiego zostaje wprowadzony stan wojenny. W tych burzliwych czasach przyszło żyć wielu właścicielom ziemskim, którym coraz trudniej jest utrzymać gospodarstwo na odpowiednim poziomie. Marianna Sobierajska poprzez małżeństwo z sąsiadem Andrzejem Rohowem – mężczyzną uczciwym i obrotnym ma szansę poprawić sytuację rodzinnego majątku. Niestety mimo, iż mężczyzna ma polskie korzenie, dobre zamiary i szerokie plany na przyszłość, przez otoczenie uważany jest za Moskala, a tym samym za łupieżcę i krętacza. Na skutek skomplikowanych okoliczności zaręczyny zostają zerwane, a Marianna staje przed bardzo trudnym wyzwaniem…

Magdalena Kopeć bardzo dobrze nakreśliła klimat tamtych czasów. Dotyczy to zarówno wydarzeń historycznych, jak i życia mieszkańców w majątkach ziemskich na terenie Królestwa Polskiego. Również język stylizowany na II połowę XIX wieku idealnie wpisuje się w powieściową fabułę. Żałuję tylko, że powieść nie porwała mnie tak, jak tego oczekiwałam. Bardzo lubię książki, w których tło historyczne stanowi uzupełnienie fikcji literackiej, ale niestety tutaj tych dziejowych wydarzeń było zbyt mało. Autorka prześlizgnęła się dosłownie po faktach, wątek powstania został potraktowany marginalnie, a szkoda, bo byłam go naprawdę ciekawa.

Powieść jest rozbudowana, wielowątkowa, więc i grono bohaterów jest szerokie. Początkowo przyswojenie sobie kto jest kim stwarza pewną trudność, szczególnie, gdy słuchamy audiobooka. Relacja łącząca Mariannę i Andrzeja stanowi wątek główny, ale z czasem schodzi trochę na dalszy plan. Oczekiwałam, że związek łączący dwoje młodych ludzi, którzy są w sobie zakochani będzie gorący, namiętny, a nie letni, graniczący z obojętnością. Podobnie rzecz się ma z całą opowieścią – moim zdaniem jest zbyt wyważona, a emocje niepotrzebnie stonowane, a przydałoby się jednak więcej wrażeń. Podobała mi się natomiast ewolucja głównej bohaterki, która na skutek pewnych okoliczności musi szybko dojrzeć. Z niefrasobliwej i beztroskiej dziewczyny zmienia się w odpowiedzialną i rozsądną kobietę, która wie czego chce i nie waha się stawić czoła problemom. Jej przywiązanie do rodzinnego majątku jest wzruszające.

„Nie mogła sprzedać dworu. Był kustoszem życia, jakie kiedyś wiodła, szkatułką na wspomnienia, bastionem, kościołem, fundamentem. Wszystkim i jedynym, co jej zostało.”

Postać Adama również przypadła mi do gustu. Z uwagą obserwowałam jego przemianę z bawidamka i flirciarza w dojrzałego człowieka gotowego do poświęceń w imię wyższych celów. Nie polubiłam Heleny Sobierajskiej, szarej myszki, kobiety kompletnie bez wyrazu, która umyśliła sobie zakon i bez względu na sytuację oraz rodzinne problemy skryła się za klasztorną furtą. Natomiast Andrzej Rohow był mi chyba najbardziej obojętny, ze wszystkich postaci.

„Trzy zimy” to historia, w której mamy okazję poznać codzienność właścicieli ziemskich i ich rodzin w Królestwie Polskim. Autorka sporo miejsca poświęciła polskim obyczajom i tradycji. Spodobał mi się niezwykle rzeczywisty obraz polskiego dworku oraz codzienności jego mieszkańców. Uwielbiam taką tematykę.

„Trzy zimy” to naprawdę udany debiut literacki. Powieść wymagała dogłębnego przeanalizowania tematu i moim zdaniem w znacznym stopniu autorce się to udało. Gdyby jeszcze udało się trochę poszerzyć warstwę historyczną, to powstałaby prawdziwa literacka perełka. Jestem pod wrażeniem!

Książka bierze udział w wyzwaniach:
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU;

Podarunki losu – Sandra Brown

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 28.02.2022

Tłumaczenie: Krystyna Klejn
Tytuł oryginału: Led Astray
Seria wydawnicza: Satine
Wydawnictwo: Mira / Harlequin
Data wydania: 16 wrzesień 2009
ISBN: 978-83-238-8139-1
Liczba stron: 272

NA PRZEKÓR RODZINIE

Tegoroczny luty zakończyłam powieścią Sandry Brown „Podarunki losu”. Powróciłam do tej autorki po długiej przerwie i muszę przyznać, że było warto. Oczywiście nie jest to literatura najwyższych lotów, ale idealnie nadaje się na odprężający wieczór, nie koniecznie do poduszki.

Tym razem pani Brown zabiera czytelnika do zachodniej części Teksasu gdzie zamieszkuje rodzina Hendrenów. Bob jest pastorem, człowiekiem konserwatywnym i zaściankowym. W dążeniu do realizacji określonych planów dzielnie wspiera go żona Sara. Hendrenowie mają dwóch dorosłych synów oraz adoptowaną córkę Jenny. Młodszy z synów – Hall jest ulubieńcem rodziców i spełnieniem ich marzeń. Łagodny, powściągliwy i bogobojny jest idealnym kandydatem na przejęcie schedy po ojcu. Podąża ścieżką wyznaczoną mu przez rodziców, w niedalekiej przyszłości ma poślubić Jenny, ale zanim to nastąpi Hall decyduje się jechać z pewną niebezpieczną misją do Ameryki Środkowej. Jego starszy brat Cage – niepokorny, nieokiełznany i krnąbrny, ma reputację miejscowego donżuana, a jego stosunki z rodzicami są dość chłodne. Na szczęście przez lata mężczyzna przywykł do tej sytuacji, żyje swoim życiem i nie przejmuje się plotkami. Prowadzi firmę zajmującą się wykonywaniem odwiertów i poszukiwaniem ropy i dobrze mu się wiedzie. Jenny natomiast została wychowana na przykładną żonę dla przyszłego pastora i podobnie jak Hall żyje zgodnie z oczekiwaniami swoich opiekunów. Mimo swojego młodego wieku jest pruderyjna,wstydliwa i bardzo staroświecka. Do czasu… Kiedy do Hendrenów dociera informacja z Meksyku o śmierci Halla, nagle w rodzinie wszystko się zmienia. Dochodzą do głosu ukryte pragnienia i chęć zawalczenia o własne marzenia…

Sandra Brown znana jest z trzymających w napięciu powieści kryminalnych oraz romansów. „Podarunki losu” należą do tej drugiej grupy, ale historia została wzbogacona o elementy kryminału, dzięki czemu staje się bardziej intrygująca i ciekawa. Lubię od czasu do czasu sięgnąć po powieść właśnie tej autorki, ponieważ odpowiada mi bardzo jej styl pisania, sposób podsycania napięcia oraz niespodziewane zwroty akcji. I choć nie są one tak spektakularne jak w kryminałach, to zawsze wprowadzają element oczekiwania, niepewności i zaskoczenia.

Fabuła powieści jest dość prosta, schematyczna, ale dobrze oddany klimat małego amerykańskiego miasteczka, gdzie nikt nie jest anonimowy sprawia, że opowiedziana historia ma swój niezaprzeczalny urok. Zachowany został też autentyzm co do wykreowanych postaci i zdarzeń, a to z kolei pozwala nam wierzyć, że opisane zdarzenia miały szansę naprawdę zaistnieć.

Autorka w swoich romansach sporo miejsca poświęca sferze uczuciowej i cielesnej. W tej konkretnej historii jej podejście do tematu seksu i erotyki jest delikatne i wyważone, wolne od wszechobecnych dziś wulgaryzmów i przedmiotowego traktowania partnera.

Dobrze było przenieść się na kilka dłuższych chwil za ocean i towarzyszyć Jenny i Cage’owi w realizacji marzeń i odkrywaniu swoich pragnień. Zainteresowała mnie ta historia i miło spędziłam z nią czas. Jeśli choć trochę lubicie takie romantyczne klimaty nie pozbawione zaskakujących niespodzianek, jakie dla bohaterów przygotowało życie, to „Podarunki losu” będą trafnym wyborem.

Książka bierze udział w wyzwaniach:
POD HASŁEM;
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU;