Pośród gór – Amy Stuart

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 29.03.2024

Tłumaczenie: Edyta Ładuch
Tytuł oryginału: Still Mine
Cykl wydawniczy: Still 1
Wydawnictwo: Empik Go
Data wydania: 10 marzec 2024
ISBN: 978-83-272-8196-8
Liczba stron: 384

TAJEMNICE BLACKMORE

W ramach przerywnika w świątecznych przygotowaniach przychodzę do Was z recenzją powieści kanadyjskiej pisarki Amy Stuart zatytułowanej „Pośród gór”. Książka jest ciekawym thrillerem psychologicznym, który prowadzi nas do niewielkiego górniczego miasteczka Blackmore. To usytuowane na uboczu, pełne tajemnic i zagadek miejsce zamieszkują niepospolite osobowości. Hermetyczna społeczność miejscowości jest podejrzliwa, zdystansowana i nieufna wobec przyjezdnych. Tymczasem do Blackmore przyjeżdża Clare Odey, aby pod pretekstem przeprowadzenia sesji zdjęciowej odnaleźć Shaynę Fowles – kobietę, która zniknęła bez wieści. Mieszkańcy nie ufają nowo przybyłej kobiecie, dlatego zdobycie informacji wymaga od niej sprytu i… czasu. Clare jest zdeterminowana, chce jak najlepiej wykonać swoje zadanie. Ona także jest uciekinierką i ma z Shayną Fowles sporo wspólnego. Jak na razie udało jej się zostawić przeszłość daleko za sobą, uciec od despotycznego męża – psychopaty, wyjechać i zatrzeć za sobą wszelkie ślady. Co ją czeka w Blackmore i jakie niespodzianki kryje miasteczko oraz stara kopalnia, w której przed kilku laty doszło do tragedii?

Zainteresowała mnie ta opowieść, zwróciłam też uwagę na okładkę, która idealnie oddaje atmosferę tej historii. Pomysł na fabułę bardzo mi się spodobał. Sceneria małego odludnego miasteczka pośród gór, klimat starej kopalni, w której zginęli ludzie, ekscentryczni bohaterowie żyjący na krawędzi i skrywający własne tajemnice, konflikty sąsiedzkie, uzależnienia – to są te elementy, które idealnie wpisują się w dreszczowiec. I właśnie te motywy sprawiły, że mogłam wczuć się w mroczną i złowieszczą atmosferę Blackmore. Misternie utkana sieć intryg i kłamstw oraz skrzętnie skrywane sekrety sprawiły, że z niecierpliwością czekałam na finał. Amy Stuart wykreowała różnorodnych bohaterów, z których każdy skrywa jakieś sekrety. Clare jest ciekawą osobowością, która wzbudza sympatię i potrafi zdobyć sympatię otoczenia. Kibicowałam jej bardzo w rozwikłaniu zagadki zniknięcia Shayny. Malcolm – wynajęty detektyw okazał się najbardziej nijaki. Zdecydowanie bardziej interesująco wypadli rodowici mieszkańcy miasteczka.

Spodobał mi się styl aurorki, odpowiadał mi prosty język, co w połączeniu z interpretacją Małgorzaty Klary sprawiło, że bardzo przyjemnie słuchało się wersji audio. Początkowo klimat skojarzył mi się trochę z popularnym miasteczkiem Twin Peaks tak było niepokojąco i mętnie. Później już to wrażenie zniknęło, ale wciąż czekałam na jakieś spektakularne rozwiązanie wątków, a tymczasem bez trudu rozszyfrowałam zamysł autorki. Po zakończonej lekturze odniosłam wrażenie, że Amy Stuart nie do końca przemyślała swoją opowieść. Początek był bardzo obiecujący, zawiodła koncepcja, słabo wypadło połączenie rzeczywistości Blackmore z tajemniczą przeszłością Clare. W niektóre fragmenty wkradał się chaos i wydawały się niepowiązane z istotą powieści. Cieszę się, że autorka zapowiada kontynuację tej historii. W przeciwnym wypadku samo zakończenie byłoby jakimś nieporozumieniem.

Książka na pewno ma w sobie „coś”. Jest trochę niedopracowana, ale zważywszy, że to debiutancka powieść, to myślę, że dobrze wróży na przyszłość. Postanowiłam sobie, że dam Amy Stuart kolejną szansę, mając nadzieję na więcej interesujących wrażeń.

Książka bierze udział w wyzwaniach:
POD HASŁEM;
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU;

Ktoś mi bliski – Ilona Gołębiewska

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 22.03.2024

Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 02 listopad 2023
ISBN: 978-83-287-2849-3
Liczba stron: 320

HISTORIA SREBRNEGO MEDALIONU

Nie bacząc na wiosenną aurę skusiłam się na typowo zimową powieść Ilony Gołębiewskiej zatytułowaną „Ktoś mi bliski”. To kolejna ciepła i nastrojowa historia obyczajowa, którą czyta się błyskawicznie, a lektura dostarcza wyjątkowych wrażeń.

Autorka zabiera nas na warszawską Pragę, gdzie siostry Zoja i Lena Wiśniewskie prowadzą swój niezwykły sklep o dość osobliwej nazwie „Fortuna Vintage”. Jest to szczególne miejsce na mapie stolicy, jeszcze mało znane, ale z ogromnym potencjałem. Bohaterki wkładają całe serce i mnóstwo zaangażowania w to, aby po pierwsze firma jak najlepiej prosperowała, a po drugie, aby wynajdywać coraz to nowe, oryginalne i niepowtarzalne cudeńka, które zapomniane przez dawnych właścicieli mają szansę otrzymać drugie życie. W taki właśnie dość przypadkowy sposób do sklepiku trafia wiekowy kuferek pełen staroci, w którym siostry znajdują piękny srebrny medalion ze szmaragdem wykonany przez jedną z dawnych warszawskich firm jubilerskich. Nikt nie zna prawdziwej historii tego naszyjnika, ale internet jest niezawodny i szybko okazuje się, że ozdoba posiada swoją właścicielkę – żywiołową i aktywną starszą panią – Celinę Horn…

Bezpośrednio po zakończonej lekturze przyszła mi na myśl pewna refleksja związana z miejscem akcji. Kiedy kilka tygodni temu przechadzałam się ulicą Targową i przekroczyłam bramę bazaru Różyckiego, to pomyślałam sobie, że nie jest to już niestety to samo miejsce. Przed laty było tu gwarno i kolorowo, każda budka oferowała jakieś wyjątkowe artykuły, przy czym rozmaitość i różnorodność była ogromna. W tłumie pomiędzy kupującymi przechadzały się przekupki oferujące chętnym gorące pyzy, czy flaki. Dziś jest tu szaro i smutno. Część sklepików jest zamkniętych, kupujących i oglądających niewielu, wszędzie cisza, spokój i bezruch, które przytłaczają. Bazar Różyckiego to obecnie miejsce trochę zapomniane, choć nadal jest przestrzenią handlową i niezmiennie wpisuje się w historię prawobrzeżnej Warszawy. Jakże miło byłoby odnaleźć tu taki wyjątkowy sklepik z duszą, który przyciągnąłby przyjezdnych oraz mieszkańców stolicy swoją osobliwą atmosferą i pięknymi przedmiotami. A każdy przedmiot miałby swoją własną, niepowtarzalną historię do opowiedzenia…

Autorka po raz kolejny urzekła mnie swoją opowieścią. To już trzecia powieść zimowo – świąteczna, w której się po prostu zakochałam. Najpierw był „Czas na miłość” ze stylową restauracją w warszawskim Śródmieściu, potem „Czekam na Ciebie” z salonem krawieckim na Pradze, gdzie tradycja łączy się z nowoczesnością, a teraz sklepik z duszą na bazarze Różyckiego w powieści „Ktoś mi bliski”. Wszystkie te książki skrywają jakąś niepowtarzalną historię, a w każdej z nich odnalazłam cząstkę siebie.

Ilona Gołębiewska splotła ze sobą dwie odrebne historie, których wspólnym mianownikiem jest srebrny medalion ze szmaragdem skrywający na dnie puzderka zdjęcie pewnego mężczyzny. Obok sklepiku sióstr Wiśniewskich w powieści pojawia się pracownia i cukiernia, w której powstają najlepsze torty. A wszystko to spina zaskakująca opowieść z przeszłości, która rzuca zupełnie nowe światło na obecne wydarzenia.

Książka jest bardzo dobrze przemyślana. Pani Ilona zadbała o każdy najmniejszy szczegół, pięknie oddała wyjątkowy klimat warszawskiej Pragi i sprawiła, że moje serce zaczęło mocniej bić. Autorka zadbała też o bohaterów, którzy wspaniale wpisują się w powieściową rzeczywistość. Są to bardzo sympayczni ludzie, uczuciowi, emocjonalni i… przedsiębiorczy. Bardzo dobrze czujemy się w ich towarzystwie. Z Leną i Zoją mogłabym się zaprzyjaźnić, Damian i Jakub to bardzo intrygujący młodzieńcy, a Celina Horn wydała mi się troskliwa i ciepła niczym moja babcia.

Pani Ilono, uśmiecham się o jak najwięcej takich pozytywnych historii, które promieniują samymi pozytywnymi emocjami. Potrzeba nam takiego optymizmu na co dzień. W tej powieści nie było właściwie żadnego niuansu, który by mi się nie spodobał. Smutno mi tylko, że tak szybko musiałam rozstać się z bohaterami, a to oznacza, że książka jest zdecydowanie zbyt krótka.

Książka bierze udział w wyzwaniach:
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU;

W sieci uczuć – Aneta Krasińska

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 21.03.2024

Wydawnictwo: Empik Go
Data wydania: 05 styczeń 2023
ISBN: 978-83-2727-1167
Liczba stron: 240

KARUZELA ŻYCIA

Powieść obyczajowa „W sieci uczuć” to moje kolejne spotkanie z piórem Anety Krasińskiej. Poprzednio był to cykl „Małe tęsknoty”, który zaliczyłam do średniej półki. I tym razem skusiłam się na wersję multimedialną w interpretacji Elżbiety Kijowskiej. Jestem bardzo zadowolona, gdyż spędziłam z tą opowieścią sporo miłych chwil.

Kiedy poznajemy Kamilę Michałowską jest studentką germanistyki. Dalej śledzimy kolejne etapy jej życia – zatrudnienie się w firmie, potem staż w szkole, następnie decyzja o podjęciu pracy w Berlinie na stanowisku recepcjonistki pewnego hotelu… Bohaterka spełnia się zawodowo, choć na pewno żadne z tych zajęć nie jest pracą marzeń. Mimo to kobieta wypełnia swoje obowiązki z ogromnym zaangażowaniem. Dużo bardziej skomplikowane są jednak jej stosunki rodzinne. Od zawsze dziewczyna stara się sprostać oczekiwaniom matki, która najchętniej znalazła by jej męża. Kamila jest pogubiona uczuciowo, młodzieńcze zauroczenie Tomaszem – kolegą ze studiów gdzieś tam ciągle tkwi w jej sercu, a kolejny związek to totalna porażka. Na szczęście Kamila zauważa problem i ma na tyle wewnętrznej odwagi i determinacji by przerwać tę chorą relację…

W tej powieści autorka podjęła kilka naprawdę ważnych kwestii. Toksyczne związki, które stanowią niestety znaczny procent międzyludzkich relacji są destrukcyjne. Dać się zmanipulować drugiej osobie jest naprawdę łatwo, ale uwolnić się z takiego chorego układu to już duży problem. Dlatego podziwiam Kamilę, choć jej osobowość nie do końca mi pasowała, momentami była irytująca, a mimo to w niektórych sytuacjach naprawdę potrafiła zaimponować. Wątek pracy zarobkowej za granicą to kolejny temat rzeka, który autorka potraktowała skrótowo, ale przedstawiła go w ciekawy i wiarygodny sposób. Zmiana otoczenia, inna kultura, bariera językowa, trudność adaptacji i nawiązywania kontaktów zostały ukazane w sposób rzeczowy, bez zbędnych upiększeń i retuszu. Dzięki temu wydarzenia nie nudzą, a codzienność bohaterów dostarcza ciekawych wrażeń. Jak to w życiu – raz płynie się z prądem, a innym razem trzeba pokonywać przeciwności i zmagać się z rwącym nurtem. Ciekawie został przedstawiony też wątek homoseksualistów – pary niemieckich przyjaciół Kamili, którzy w każdej chwili gotowi byli do pomocy.

„W sieci uczuć” to mądra opowieść skłaniająca do przemyśleń. Razem z główną bohaterką powinniśmy sobie uświadomić, że nigdy nie jest za późno na zmiany i warto się na nie otworzyć. O swoje marzenia i cele należy walczyć, jeśli chce się je osiągnąć. Nikt za nas tego nie zrobi.
Jestem też bardzo pozytywnie zaskoczona kreacją bohaterów. Postaci są bardzo wiarygodne i autentyczne, a problemy jakim muszą stawić czoła to prawdziwe życiowe rozterki i dylematy, dobrze dopasowane do wieku, stylu życia i środowiska w jakim osoby się obracają. Nie podobały mi się natomiast przeskoki czasowe, które zaburzają spójność i harmonijność całej opowieści. Moim zdaniem można było pokusić się o inny sposób przedstawienia życiorysu głównej bohaterki. Nie do końca zadziałał też przekaz emocji, które gdzieś tam były, ale nie dało się ich poczuć.

Podsumowując „W sieci uczuć” to całkiem niezła powieść obyczajowa z ciekawym pomysłem oraz fabułą, dobrze wykreowanymi bohaterami, ale niestety bez efektu wow. Muszę jednak przyznać, że ta historia zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu niż wcześniej wysłuchany trzy częściowy cykl „Małe tęsknoty”, a to już jakiś progres, który daje nadzieję na więcej.

Książka bierze udział w wyzwaniach:
POD HASŁEM;
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU;