Marzenia Kaliny – Aneta Krasińska

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 31.12.2022

Cykl wydawniczy: Małe tęsknoty 1
Wydawnictwo: Empik Go
Data wydania: 07 wrzesień 2022
ISBN: 978-83-2727-4250
Liczba stron: 318

 

POPLĄTANE ŚCIEŻKI

W tym roku grudzień zupełnie nie sprzyjał czytaniu. Pokonała mnie kompletnie proza życia. Dlatego kiedy zatęskniłam za książką, od razu zwróciłam się w kierunku audiobooków zebranych w pakiecie Empik premium. Zdecydowałam się na pierwszą część trylogii Anety Krasińskiej zatytułowanej „Małe tęsknoty”. Rewelacyjna lektorka sprawiła, że wysłuchanie tej opowieści to była duża przyjemność.

„Marzenia Kaliny” splatają ze sobą historie trzech kobiet – tytułowej Kaliny oraz Leny i Elżbiety. Trzy obce sobie postaci żyjące własnym życiem i zmagające się z demonami przeszłości starają się zaklinać rzeczywistość, ale niestety problemy piętrzą się, a los wcale nie chce być dla nich łaskawy. Kalina jest mężatką z kilkunastoletnim stażem, wychowawczynią w warszawskim przedszkolu. Już po raz trzeci z kolei poddała się zabiegowi in vitro i teraz oboje z Kamilem pełni obaw z niecierpliwością oczekują na wynik zabiegu. Czy zdesperowana kobieta jest gotowa po raz kolejny przejść tę próbę?…

Lena to pełna kompleksów czternastolatka wychowująca się w rodzinie zastępczej. Jej dzieciństwo było jednym niekończącym się pasmem nieszczęść. Teraz, gdy znalazła bezpieczną przystań u Haliny i Jacka, nie potrafi tego docenić i wciąż prosi się o kłopoty. W swojej naiwności nie bardzo potrafi oddzielić dobro od zła, co może ją doprowadzić do kolejnej traumy i rozczarowania…

Elżbieta to utalentowana malarka, której obrazy są chętnie kupowane przez koneserów sztuki. Kobieta boleśnie zraniona w czasach studenckich do tej pory nie zdecydowała się na związek próbując wyrzucić z pamięci bolesne doświadczenia. Jednak zupełnie niespodziewanie przeszłość sama sobie o niej przypomina. Czy bohaterka będzie w stanie stawić jej czoła?…

Powieść została napisana w formie pamiętnika. Poznajemy w niej tydzień z życia trzech kobiet. Autorka niespiesznie snuje swoją trzy torową opowieść oddając głos na przemian każdej z bohaterek. Dość dokładnie poznajemy więc losy Kaliny, Leny i Elżbiety i możemy sobie wyrobić własne zdanie na temat każdej z nich. Jednakże moim zdaniem akcja posuwa się aż nazbyt ślamazarnie i szczególnie na początku bardzo niewiele się dzieje. Na szczęście pod koniec wydarzenia zdecydowanie przyspieszają, robi się coraz bardziej dramatycznie, następuje zwrot, finał jest druzgocący i pozostawia wiele znaków zapytania… I w tej sytuacji nie można tak po prostu podarować sobie następnej części. Trzeba się przekonać jak dalej potoczą się losy trzech kobiet.

Autorka ciekawie nakreśliła sylwetki bohaterek. Kobiety są autentyczne, choć naiwne. W gruncie rzeczy dość podobne do siebie pod względem charakterologicznym. Każda niepewna, poszukująca szczęścia trochę po omacku i z obawami patrząca w przyszłość. Powieściowa rzeczywistość natomiast bardzo przystaje do realiów obecnego świata. Nie mogłam się doczekać, kiedy wreszcie ścieżki Kaliny, Leny i Elżbiety splotą się ze sobą. I tutaj autorce udało się mnie zaskoczyć… Niestety okoliczności tego „spotkania” kompletnie mnie zdumiały i rozpaliły ciekawość na to, co wydarzy się dalej.

„Marzenia Kaliny” to poprawnie napisana historia, bez fajerwerków, ale z potencjałem na następne wydarzenia opisane w „Pragnieniach Elżbiety”.

CYKL „MAŁE TĘSKNOTY” OBEJMUJE:

Książka bierze udział w wyzwaniach:
POD HASŁEM; ZATYTUŁUJ SIĘ 6;
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU;

Rok z filozofami – Kinga Janas, Katarzyna Węglarczyk

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 20.12.2022

Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 09 listopad 2022
ISBN: 978-83-240-6615-5
Liczba stron: 368

FILOZOFIA DLA KAŻDEGO

Dzięki uprzejmości wydawnictwa Znak moja biblioteczka wzbogaciła się o bardzo wartościową i intrygującą pozycję zatytułowaną „Rok z filozofami”. Książka wydana w listopadzie tego roku to wspaniała propozycja polecająca się na prezent nawet dla najbardziej wymagających czytelników. Piękna szata graficzna, solidna, twarda okładka i wpisy udekorowane liściastymi gałązkami… jednym słowem, elegancki zbiorek, który pięknie prezentuje się na półce każdej biblioteczki. Pora zatem zajrzeć do wnętrza…

Kinga Janas i Katarzyna Węglarczyk zebrały interesujące myśli filozoficzne, które mogą stanowić wspaniałą inspirację dla każdego z nas. Fragmenty zostały zaczerpnięte z przeróżnych, mniej lub bardziej znanych dzieł filozofów takich jak: Epikur, Sokrates, Platon, Seneka, Marek Aureliusz, św. Tomasz z Akwinu, czy św. Augustyn. Są też rozważania Nietzsche, Schopenhauera, Kanta oraz niektórych znanych i lubianych autorów takich jak Albert Camus, Tolkien, Jean d’Ormesson, ks.Tischner oraz kilku innych.

Zbiorek podzielony jest na cztery części odpowiadające kolejnym porom roku. Do każdej części zostały dopasowane odpowiednie tematy. Zima to zaproszenie do refleksji nad życiem, naturą i mądrością. Wiosną skupiamy się na młodości, radości i siłach witalnych oraz szeroko pojętym pięknie. Lato jest porą dojrzałości i spełnienia, a więc ma nas ukierunkować na poszukiwanie swojego miejsca na ziemi oraz naszej pozycji w relacjach międzyludzkich. Zastanawiamy się nad istotą dobra i szczęścia. Jesień natomiast budzi refleksje na temat zmienności i przemijania, śmierci oraz tęsknoty. Tak więc zaczynamy od 22 grudnia, kiedy w kalendarzu zaczyna gościć zima, potem przechodzimy kolejno przez wiosnę, lato i jesień, aby zakończyć rozważania na dniu 21 grudnia. Każdy dzień opatrzony jest jedną wybraną myślą, sentencją lub szerszym fragmentem zaczerpniętym z konkretnego dzieła. Niektóre z nich z powodzeniem można wykorzystać na przykład na kartki okolicznościowe, do dziennika, czy notatnika, ale zazwyczaj mają one znacznie szerszy kontekst wymagający głębszego zastanowienia.

W ramach jednej pory roku myśli zostały ułożone w sposób chronologiczny rozpoczynając od starożytnych klasyków, a kończąc na współczesnych myślicielach. Mamy okazję bliżej poznać każdego z filozofów, a nawet zaprzyjaźnić się z nimi. Być może jakaś postać zafascynuje nas na tyle, że będziemy chcieli poznać ją lepiej, dowiedzieć się więcej.

„Rok z filozofami” to książka, której nie czyta się „od deski do deski” za tzw. jednym posiedzeniem. To zbiorek, którym powinno się delektować, gdyż każdy przeczytany fragment skłania do refleksji, a nawet kontemplacji. Moim zdaniem warto zatrzymać się na chwilę w pędzie codzienności i zajrzeć, co ma nam do powiedzenia Platon, Kant czy na przykład Pascal. Spotkanie z filozofami na pewno będzie wspaniałą przygodą dla wielu z nas. Poszerzy horyzonty, skłoni do przemyśleń i pozwoli uporządkować swoje życie.

„Kto zatem twierdzi, że pora filozofowania jeszcze dla niego nie nadeszła, albo że już minęła, podobny jest do tego, kto twierdzi, że pora do szczęścia jeszcze nie nadeszła albo że już przeminęła.”

Jak widać „Rok z filozofami” to książka dla każdego i każdej z nas!

Za książkę dziękuję wydawnictwu

 

Książka bierze udział w wyzwaniach:
ZATYTUŁUJ SIĘ 6;
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU;

 

Miłość pisana na maszynie – Alison Atlee

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 30.11.2022

Tłumaczenie: Jerzy Aleksandrowski
Tytuł oryginału: The Typewriter Girl
Wydawnictwo: Imprint
Data wydania: 01 październik 2014
ISBN: 978-83-7705-647-9
Liczba stron: 453

WIKTORIAŃSKI ROMANS

„Miłość pisana na maszynie” to debiut literacki Alison Atlee. Książka zaintrygowała mnie tytułem i urzekła swoją nastrojową okładką – taką trochę romantyczną, trochę tajemniczą, podobnie jak przedstawiona na niej kobieta z zadumą patrząca w przyszłość. Autorka przeniosła nas do czasów wiktoriańskich, epoki feminizmu, okresu rewolucji przemysłowej, czyli dawnych już lat. Starała się zwrócić uwagę na rolę kobiety w XIX wieku. Walka o równouprawnienie, popularny w tamtym czasie mezalians oraz stosunki damsko – męskie to tematy poruszone przez Alison Atlee. Dopełnieniem opowieści jest zbuntowana, niepokorna bohaterka idealnie niedopasowana do epoki i nadająca sens całej historii.

Kariera Elizabeth Dobson, czyli Betsey w roli urzędniczki w londyńskiej firmie zostaje gwałtownie przerwana, gdy wychodzi na jaw jej romans z kolegą z pracy. Kobieta zostaje wyrzucona na bruk bez pieniędzy, referencji i perspektyw. W tej sytuacji jedyne co jej pozostaje to wyjazd do nadmorskiej miejscowości, gdzie dzięki swojemu sprytowi i wyrozumiałości miejscowego inżyniera Johna Jonesa zostaje zatrudniona w charakterze organizatorki wyjazdów turystycznych. Wydaje się, że Betsey jest wprost stworzona do tej pracy i dopiero tutaj w Idensea może rozwinąć skrzydła. O tym jak potoczy się jej kariera zawodowa i w jaki sposób wyjazd wpłynie na życie prywatne bohaterki przeczytacie w książce.

Po zakończonej lekturze powieści Alison Atlee mam mnóstwo mieszanych uczuć. Nie lubię pisać niepochlebnych recenzji, ale zawsze staram się być szczera w swojej ocenie. Dlatego bez żadnych wstępów muszę powiedzieć, że nie urzekła mnie ta historia, mimo, że zapowiadała się bardzo obiecująco. Spodziewałam się zdecydowanie większej różnorodności wątków i przede wszystkim dobrego przekazu emocji oraz więcej klimatu wiktoriańskiej Anglii. A tymczasem…

Fabuła powieści jest bardzo schematyczna, mało zróżnicowana, oparta w zasadzie tylko na wątku romansowym, a ten z kolei został ukazany w bardzo stonowany, wywarzony, wręcz chłodny sposób. Zabrakło mi namiętności i porywów serca, które zawsze mają wysoką temperaturę, bez względu na wiek bohaterów, czy czasy, w jakich przyszło im żyć. Plus dla autorki za kreację głównej bohaterki. Betsey jest nieprzeciętną postacią, prawdziwą indywidualnością, barwną i ciekawą młodą kobietą. Nie boi się mówić, co myśli, nierzadko czyniąc to w dosadny, mało elegancki sposób. Zdarza jej się używać rynsztokowego języka, co nie tylko zupełnie nie przystaje do epoki wiktoriańskiej, ale nawet czasów bardziej współczesnych.

Każdy rozdział poprzedza zdanie zaczerpnięte z fikcyjnego podręcznika „Jak zostać mistrzem maszynopisania” i moim zdaniem jest to ciekawe urozmaicenie dla dość płytkiej treści. Niestety styl także nie zachwyca, sporo błędów językowych i stylistycznych, rażących sformułowań, które sprawiają, że lektura tej powieści jest dość ciężka. Bardzo kiepskie, dziwaczne wręcz dialogi powodują, że momentami ma się ochotę odłożyć tę książkę i nie doczytać jej do końca. Po zakończonej lekturze żałowałam, że nie mogę zajrzeć do oryginału, żeby się przekonać, czy to rzeczywiście tylko wina autorki, czy może bardziej tłumacza. Przyznaję, że nie lubię porzucać niedoczytanych książek i tylko dlatego zdecydowałam się dokończyć lekturę i dać mimo wszystko szansę temu debiutowi. Miałam nadzieję na choć trochę bardziej emocjonujące zakończenie. Niestety do samego końca nic w tej kwestii się nie zmieniło, historia niczym nie zaskoczyła, jest przewidywalna i schematyczna do bólu.

Zawsze z dużym zainteresowaniem sięgam po debiuty literackie, wiele niedociągnięć jestem w stanie wybaczyć i staram się skupiać na tym co dobre, na elementach, które mi się podobały, w jakiś sposób mnie urzekły, czy zaciekawiły. Niestety jeśli chodzi o powieść Alison Atlee takich plusów jest bardzo mało. Oczywiście nie skreślam tej opowieści. Każdy poszukuje w literaturze czegoś innego i na pewno znajdą się czytelnicy, którym „Miłość pisana na maszynie” przypadnie do gustu. Mnie niestety nie zachwyciła i szczerze mówiąc drugi raz bym się na nią nie zdecydowała. Ale decyzja należy do Was.

Książka bierze udział w wyzwaniach:
ZATYTUŁUJ SIĘ 6; ABECADŁO…;
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU;