Idealny ślub – Lucy Foley

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 26.02.2021

Tłumaczenie: Joanna Dziubińska
Tytuł oryginału: The Guest List
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 24 luty 2021
ISBN: 978-83-8195-390-0
Liczba stron: 400

IDEALNA GRA POZORÓW

Przed kilkoma laty po raz pierwszy zetknęłam się z piórem Lucy Foley w jej debiutanckiej powieści obyczajowej zatytułowanej „Utracona i odzyskana”. Pamiętam, że emocjonująca historia odkrywania tajemnic przeszłości matki głównej bohaterki wywarła na mnie ogromne wrażenie. Kiedy więc w zapowiedziach wydawnictwa Filia ukazała się wzmianka o najnowszej książce autorki „Idealny ślub”, wiedziałam, że któregoś dnia na pewno po nią sięgnę. Moja radość była ogromna, gdy otrzymałam propozycję zrecenzowania tej powieści jeszcze przed jej premierą, która miała miejsce 24 lutego. Właśnie zakończyłam lekturę tego niezwykle inteligentnego thrillera i na gorąco spieszę podzielić się swoimi emocjami oraz wrażeniami.

„Zabiłbyś żeby tam być…”
„Zrobiłbyś wszystko, by tam być?”

Tego rodzaju pobudzające naszą ciekawość stwierdzenia, retoryczne zapytania możemy odnaleźć na okładce książki, która z jednej strony kontrastuje z tytułem powieści, z drugiej natomiast pięknie wpasowuje się w wydarzenia opowiedziane przez autorkę.
Tytułowy idealny, czy może raczej perfekcyjny ślub ma połączyć dwoje atrakcyjnych młodych ludzi Jules i Willa obracających się w świecie mediów, celebrytów i sławy. Wydarzenie zostało zorganizowane z ogromną pompą, z uwzględnieniem najmniejszego szczegółu, bez ograniczeń finansowych, jednym słowem… perfekcyjnie i na pokaz. Ceremonia ma się odbyć na małej irlandzkiej wysepce, gdzie wstęp mają jedynie organizatorzy, Para Młoda i ich zaproszeni goście. Dla niewielkiej Inis an Amplora to świetna reklama. Dotąd wyspa uważana jest za martwą, nawiedzoną i bez przyszłości. Po spektakularnym wydarzeniu jest szansa, że ludzie zwrócą się w stronę morza i będą o niej mówić z ekscytacją, a organizatorzy Aoise i Freddy otrzymają szansę zdobycia kolejnych intratnych zleceń. Ale czy rzeczywiście?…

Kiedy wszystko jest już przygotowane i dopięte na „ostatni guzik” wraz z pierwszymi gośćmi na wyspie pojawiają się też nieprzewidziane zdarzenia i nie całkiem miłe niespodzianki. Pogoda zaczyna się psuć, nadciąga sztorm, pierwszy drużba zapomina garnituru, a wspomnienia z pamiętnego wieczoru kawalerskiego nie dla wszystkich są przyjemne i warte zapamiętania… To tylko początek wielkiej lawiny, która zostaje uruchomiona wraz z przeszłością bohaterów. Perfekcyjnie stworzona bańka pozorów pęka i wyłania się z niej smutna prawda, której trzeba stawić czoła.

Lucy Foley stworzyła genialną wręcz opowieść, która trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Misternie spleciona sieć intryg zadziwia, zaskakuje i prowadzi do niespodziewanego finału. Groza stworzonych sytuacji miesza się z groteską i iluzją. W tej historii nic nie jest takie, jakim się wydaje. Igranie z losem, nieszanowanie przyjaźni, wykorzystywanie ludzi i chora zazdrość połączona z zawiścią prowadzą do zguby.

Jestem pod dużym wrażeniem jeśli chodzi o kreacje bohaterów. Skomplikowane, złożone osobowości doświadczone w różnym stopniu przez życie zmagają się z często poważnymi problemami. Jednak gdy zajdzie taka potrzeba potrafią idealnie odgrywać swoje role. Bohaterowie tej powieści to mistrzowie kamuflażu, pozoranci, wśród których prym wiedzie Will Slater – Pan Młody i główny bohater. Autorka zadbała o realizm postaci, udało jej się bardzo dobrze nakreślić wzorce charakterologiczne ze wszystkimi wadami i zaletami.

„Idealny ślub” to bardzo dobrze skonstruowana powieść. Wydarzenia przedstawione z punktu widzenia kilkorga osób oraz różne płaszczyzny czasowe przeplatające się ze sobą wzajemnie mogłyby sugerować pewne poplątanie wątków i chaos w ogólnym odbiorze. Na szczęście nic takiego nie ma tutaj miejsca. Wydarzenia są spójne, klarowne, a akcja metodycznie, krok po kroku zbliża nas do zaskakującego finału.

Przyznaję, że dawno nie czytałam tak dopracowanej i przemyślanej książki. Lucy Foley podoba mi się chyba jeszcze bardziej właśnie w thrillerach, gdzie potrafi naprawdę rozwinąć skrzydła. Jednak jeśli zależy Wam przede wszystkim na grozie, mroku i spektakularnych efektach typowych dla horrorów to „Idealny ślub” nie do końca spełni to zadanie. Klimat odludnej wyspy z grzęzawiskami, starym cmentarzem i krwawą historią nie do końca przekonuje i tworzy nastrój.

Doskonały ślub Jules i Willa ostatecznie okazał się daleki od perfekcji i na pewno nie zabiłabym, ani nie zrobiłabym wszystkiego, aby na nim być. Mogłabym za to odwiedzić nieco odludną Inis an Amplora z pałacykiem, ogrodem, wysokim nadmorskim klifem i torfowiskami pełnymi borowiny. Bardzo chętnie przeniosłam się tam w powieści „Idealny ślub”, a wrażenia, jakich doświadczyłam pozostaną w mojej pamięci na długo.

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu

 

 

Elektryczny bóg – Catherine Ryan-Hyde

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 19.02.2021

Tłumaczenie:  Małgorzata Mazik
Tytuł oryginału: The Electric God
Wydawnictwo: C&T Crime & Thriller
Data wydania: 20 styczeń 2005
ISBN: 978-83-7470-020-7
Liczba stron: 264

WYBACZYĆ SOBIE, WYBACZYĆ KOMUŚ

Catherine Ryan-Hyde to amerykańska aktorka, którą poznałam za sprawą dwóch niezwykle interesujących powieści. Opowieści te do dziś są obecne w mojej pamięci. Od historii Nathana i małego Nata opisanej w książce „Dzień, który zmienił wszystko” dosłownie nie mogłam się oderwać, a losy samotnej dziewięcioletniej Grace z powieści „Nie pozwól mi odejść” poruszyła najgłębsze struny mojej duszy. Tym razem skuszona intrygującym tytułem sięgnęłam po „Elektrycznego Boga” i znów się nie zawiodłam.

Hayden Rees to mężczyzna z kalifornijskiej prowincji, którego szczęśliwe i poukładane życie zamieniło się w popiół. Jego porywczy charakter, niekontrolowane wybuchy agresji i nieumiejętność panowania nad emocjami doprowadzają do przykrych i brzemiennych w skutki konsekwencji. Bohater ponosi z tego tytułu bardzo wysoką cenę. Pobyt w więzieniu, utrata rodziny, konflikty z prawem oraz… przeszłość, która nie pozwala o sobie zapomnieć to tylko część kłopotów, jakie ściąga na siebie główny bohater. I pomimo, że Hayden za każdym razem stara się rozpoczynać życie na nowo, zawsze coś lub ktoś staje mu na drodze. Kiedy po piętnastu latach mężczyzna otrzymuje niespodziewaną wiadomość od rodziny po raz kolejny zostaje postawiony pod ścianą. Budzą się w nim wątpliwości oraz… skrupuły i nadchodzi czas rozliczenia się z przeszłością. Czy Hayden odzyska spokój i równowagę przeczytacie w książce. Emocji i wrażeń na pewno nie zabraknie.

Catherine Ryan-Hyde pisze naprawdę dobre powieści psychologiczne, w których to bohater jest wartością nadrzędną. Problematyczna osobowość, obdarzona trudnym charakterem i skomplikowanym życiorysem często nie potrafi poradzić sobie sama ze sobą. „Elektryczny Bóg” to właśnie taka intrygująca historia, w której od razu na wstępie czytelnik jest informowany z kim ma do czynienia. A dalsze zdarzenia pomagają nam jedynie ustosunkować się do bohatera, próbować go zrozumieć, bądź potępić, albo zwyczajnie rozgrzeszyć. Należy pamiętać, że nikt nie jest z gruntu zły, a naganne postępowanie jest wynikiem wielu elementów. W przypadku Haydena zdecydowaną rolę odegrała przeszłość, trudne dzieciństwo u boku surowego i apodyktycznego ojca, tragedia w rodzinie oraz wyrzuty sumienia, które potrafią zniszczyć nawet najodporniejszą psychikę. Jedyną szansą dla niego jest miłość w swojej wielowymiarowej postaci. Tylko ona może skruszyć najtwardsze mury i uleczyć najbardziej nawet nieczułe serca.
„Potrzebuję miłości bardziej niż snu” – te słowa są istotą nie tylko tej opowieści, ale sednem życia w ogóle.

W swojej książce autorka stworzyła niesamowity klimat. Historia urzeka naturalnością i prostotą, jest niezwykle życiowa. Odnalezienie wewnętrznej równowagi jest możliwe dopiero po definitywnym rozliczeniu się z przeszłością. To mądra, inteligentna i emocjonująca opowieść, w której można czytać między wersami i wyciągać wnioski. Warto wziąć do ręki notes i wypisać sobie kilka zdań o ponadczasowej wymowie jak chociażby:
„Nie jest trudno się zakochać. Trudniejsze to znaleźć kogoś, kto może naprawdę dać ci z siebie coś dobrego.”

Chcę zwrócić uwagę jeszcze na jeden aspekt. Liczne retrospekcje przenoszące czytelnika w różne momenty z przeszłości głównego bohatera mogą chwilami powodować zagubienie się w treści. Jednak tak naprawdę w ogólnym, całościowym odbiorze nie stanowią jakiegoś większego problemu.

Jeśli poszukujecie wartościowych, dobrze napisanych powieści, z których można czerpać życiową wiedzę to zapoznajcie się z książkami Catherine Ryan-Hyde. To naprawdę dobra literatura psychologiczno – obyczajowa i warto po nią sięgnąć.

Szczęśliwy dom – Krystyna Mirek

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 17.02.2021

Cykl wydawniczy: Jabłoniowy sad 1
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 24 luty 2021
ISBN: 978-83-8195-394-8
Liczba stron: 352

RUBINOWE GODY

Przed kilkoma dniami wydawnictwo Filia sprawiło mi nie lada niespodziankę podarowując pierwszą część trylogii „Jabłoniowy sad” Krystyny Mirek. Powieść „Szczęśliwy dom” doczekała się wznowienia i już od 24 lutego znajdziecie ją w księgarniach.

Z ochotą zabrałam się do lektury, mimo, że czytałam już tę opowieść przed pięcioma laty. Miło było ponownie odwiedzić tytułowy szczęśliwy dom otoczony pięknym sadem. Położony w Małopolsce, nieopodal Krakowa jest prawdziwą przystanią, azylem, gdzie gospodarzą Jan i Helena Zagórscy. Choć są ze sobą już 40 lat nadal tworzą zgodne i trwałe małżeństwo. Ich cztery córki już jakiś czas temu opuściły rodzinne gniazdo i wyfrunęły w świat, ale zawsze mogą wrócić do rodziców, by odnaleźć tu spokój, radę i dystans do problemów codziennego życia. Właśnie teraz pojawia się taka niecodzienna okazja, aby razem ze wszystkimi członkami rodziny świętować rubinowe gody Jana i Heleny. Uroczyste przyjęcie okaże się brzemienne w skutki i zdecydowanie odmieni ich życie.

„Szczęśliwy dom” to pierwsza część przepięknej sagi rodzinnej, która urzeka czytelnika swoim baśniowym klimatem, spokojem i samymi pozytywnymi emocjami. I choć stworzony przez autorkę obraz rodziny jest harmonijny, sielankowy, niemal idylliczny, a przez to mało realistyczny, to jednak z przyjemnością gościmy w tym bezkonfliktowym domu. Bardzo szybko stajemy się niemalże kolejnymi członkami tej niesamowitej rodziny. Jak się jednak okazuje i dla Zagórskich los szykuje przykre niespodzianki, z którymi przyjdzie im się zmierzyć w zupełnie niespodziewanym momencie. Bohaterowie to bardzo pozytywne postaci, które zyskują naszą sympatię już od pierwszego spotkania. Jak każdy z nas i oni muszą mierzyć się ze zwyczajnymi ludzkimi problemami, osobistymi kłopotami i wyzwaniami, które stawia przed nimi los. Mamy tu więc problemy finansowe, konieczność emigracji zarobkowej, niepłodność, samotne wychowywanie dziecka, czyli troski i zmartwienia, które mogą być udziałem każdego i każdej z nas.

Powieści takie jak „Szczęśliwy dom” pozwalają zdystansować się do brutalności, surowości i bezkompromisowości otaczającego nas roszczeniowego świata. Są bardzo pozytywne w odbiorze, urzekają ciepłem, wrażliwością i rodzinną atmosferą. Optymistycznie nastrajają do życia i dają siłę do walki z przeciwnościami. Emocje jakie przeżywamy wraz z bohaterami nie pozostają bez wpływu na nasz odbiór, zmuszają do zadumy i zastanowienia.

Pamiętam, że gdy po raz pierwszy gościłam u Jana i Heleny Zagórskich byłam przekonana, że bardzo szybko sięgnę po następny tom tej nastrojowej trylogii. Żal mi się było z nimi rozstawać, podobnie zresztą jak i teraz. Jednak tyle innych książek czeka w kolejce na przeczytanie, że niestety na razie nie udało mi się sięgnąć po dwa następne tomy sagi, tym bardziej, że mogłam o nią zabiegać jedynie w bibliotece. Tym bardziej jestem bardzo zadowolona, że wydawnictwo Filia przypomniało mi o tej niesamowitej rodzinie, ich zasadach, życiowej mądrości i gościnności, a także o starym domu otoczonym jabłoniowym sadem i niewielkiej księgarence z duszą. Myślę, że tym razem pójdę za ciosem i niebawem podzielę się wrażeniami z lektury kolejnych dwóch części tej wzruszającej historii.

Jeśli tylko lubicie interesujące rodzinne historie ubrane w ciepłe, nastrojowe klimaty, to „Szczęśliwy dom” jest lekturą przeznaczoną specjalnie dla Was. Jeżeli macie ochotę na odrobinę relaksu i szczyptę oddechu po ciężkim dniu to pierwszy tom „Jabłoniowego sadu” na pewno Wam w tym pomoże. A może potrzebujecie zastrzyku pozytywniej energii na kolejne dni… Ta powieść będzie idealną propozycją na jeden, bądź dwa wieczory. Sięgnijcie po „Szczęśliwy dom” i przekonajcie się sami.

Za egzemplarz powieści dziękuję wydawnictwu

 

 

CYKL „JABŁONIOWY SAD” OBEJMUJE POWIEŚCI: