Archiwa tagu: ciotka

Mam na ciebie plan – Ilona Gołębiewska

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 24.05.2024

Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 13 marzec 2024
ISBN: 978-83-287-3052-6
Liczba stron: 320

BRUTALNY ŚWIAT ILUZJI I POZORÓW

Kolejna powieść Ilony Gołębiewskiej za mną. „Mam na Ciebie plan” to historia odsłaniająca blaski i cienie telewizyjnego światka pełnego rywalizacji, plotek, intryg i nieczystych zagrywek. Książkę przeczytałam bardzo szybko i z zainteresowaniem. Muszę przyznać, że autorka ciekawie nakreśliła kulisy powstawania popularnego programu, pokazała presję i nieustanny stres związany z życiem na świeczniku. Bo przecież sława, prestiż i wielkie pieniądze mają także swoją ciemną, smutną stronę.

Lili Antos studiuje dziennikarstwo i pracuje w lokalnej redakcji. Mieszka w Otwocku razem z ojcem, jednak stara się być jak najbardziej samodzielna. Kiedy gazeta zostaje sprzedana, dziewczyna musi szukać sobie nowego zajęcia. Lili nieśmiało marzy o pracy w telewizji, ale zdaje sobie sprawę, że na razie jest to jedynie mrzonka. A tymczasem los szykuje dla niej pewną niespodziankę. Z przyczyn osobistych dziewczyna postanawia odnowić kontakt z ciotką, która przed laty zerwała relacje z rodziną swojej młodszej siostry. Laura Kordas jest dzisiaj znaną dziennikarką, której programy biją rekordy popularności. Lili pragnie poznać przyczynę zerwania kontaktów z rodziną, z którą kiedyś była mocno emocjonalnie związana. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że prawda może ją bardzo zaskoczyć i zupełnie wywrócić jej poukładany świat.

Historia przedstawiona w powieści „Mam na Ciebie plan” zainteresowała mnie od samego początku. Przede wszystkim ciekawa byłam samego podejścia do tematu. Cieszę się, że Ilona Gołębiewska wplotła do fabuły ważne kwestie społeczne takie jak alkoholizm, zdrada, walka z chorobą nowotworową, czy skomplikowane relacje rodzinne. Są to istotne tematy, które ubogacają fabułę i sprawiają, że opowieść pełni dodatkowo dydaktyczną rolę. Choć są to tematy bolesne i trudne w odbiorze, to na szczęście nie przytłaczają czytelnika, a jedynie subtelnie i delikatnie przypominają, sugerują i pozostawiają wolny wybór.

Polubiłam bardzo główną bohaterkę. Lili okazała się dojrzałą i empatyczną młodą osobą, która konsekwentnie dąży do zamierzonego celu. Pomimo trudnych doświadczeń i bolesnej straty ma w sobie jednak wiele optymizmu i pogody ducha. Jej ciotka Laura nie była już mi tak bliska i nie wzbudzała we mnie aż takiej sympatii, choć oczywiście starałam się zrozumieć motywy jej postępowania.

„Mam na Ciebie plan” to warta przeczytania, przyjemna lektura, która jednak pozostawiła po sobie pewien niedosyt. Autorka ma lekkie pióro, lubię jej styl pisania. Fabuła jest spójna i dokładnie przemyślana. A jednak, mimo mojej całej sympatii dla autorki, muszę zauważyć, że książki Ilony Gołębiewskiej stają się coraz bardziej odtwórcze. Motywy się powtarzają, tak jakby autorce brakowało nowych pomysłów. Niedawno była powieść zimowo – świąteczna „Czekam na Ciebie”, gdzie bohaterki są dziennikarkami pracującymi w porannym programie telewizyjnym, teraz mamy popularną celebrytkę prowadzącą swój program. Nierzadko pojawiają się też postaci związane z pracą w korporacji. Coraz częściej brakuje świeżości, elementu zaskoczenia, a pojawia się sztampa i rutyna. Szkoda.

Chcę też zwrócić uwagę na kwestię żeńskich odmian rzeczowników gość i polityk. Szczerze mówiąc drażniło mnie i zgrzytało używanie pojęć gościni, czy polityczka. Niby są to formy dopuszczone i uznane za poprawne (sprawdziłam w słowniku), ale jakoś do mnie nie przemawiają. Polityk oraz gość brzmią znacznie lepiej nawet jeśli oznaczają rodzaj żeński.

Przeczytałam niemal wszystkie powieści autorki i zawsze miałam same pozytywne odczucia. Tym razem nie jestem w pełni usatysfakcjonowana, chociaż tematyka książki jest ciekawa i warta poznania.

Książka bierze udział w wyzwaniach:
POD HASŁEM;
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU;

Tajemnice różanego ogrodu – Grażyna Mączkowska

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 23.04.2024

Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 13 luty 2024
ISBN: 978-83-67867-50-4
Liczba stron: 306

DAWNYCH WSPOMNIEŃ CZAR

Grażyna Mączkowska jest kolejną autorką, której twórczość postanowiłam poznać w tym roku. Na półce z nowościami w mojej bibliotece wyszukałam najnowszą powieść autorki zatytułowaną „Tajemnice różanego ogrodu” i zaintrygowana opisem wydawcy postanowiłam ją przeczytać.

Fabuła książki opiera się na motywie spadku, który główna bohaterka otrzymuje od swojej ciotki. Jednak tym razem wszystko dzieje się za życia krewnej. I tak oto 90-letnia Zyta Bąk decyduje się podarować swój dom siostrzenicy, z którą czuje się mocno emocjonalnie związana. I w ten sposób 59-letnia Róża Nowak dowiaduje się, że zostanie właścicielką nieruchomości w Nowym Mieście Lubawskim, gdzie jako dziewczynka często spędzała wakacje. Trzeba tu wspomnieć, że Róża od zawsze miała lepszy kontakt z ciocią Zytą – siostrą mamy, niż z własnymi rodzicami. Jednak przez ostatnie trzydzieści lat nie bywała na Warmii zajęta własnym życiem w oddalonym o 500 km Rzeszowie. Bohaterka przyzwyczajona do życia w mieście nie ma ochoty na zmiany. Nie podoba jej się też pomysł przejęcia leciwego domu na prowincji, chociaż za chwilę w wieku 60 lat przechodzi na emeryturę i chcąc nie chcąc rozpoczyna nowy etap… Kobieta ma wyrzuty sumienia, że przez tyle czasu zaniedbywała ciotkę i postanawia wreszcie ją odwiedzić, pobyć z Zytą, a przy okazji załatwić niezbędne formalności. Od tej pory życie Róży skupia się wokół małego białego domku z ogrodem oraz cioci Zyty, która snuje ciekawe opowieści sprzed lat. Bohaterka odnawia znajomości z czasów szkolnych i ma szansę na związek, o którym przed laty mogła tylko marzyć.

Lubię powieści obyczajowe z motywem spadku, przeprowadzki, rozpoczynania nowego etapu, więc pomyślałam, że „Tajemnice różanego ogrodu” będą dla mnie książką idealną. Czegoś mi w niej jednak zabrakło, coś zgrzytało i w efekcie moje wrażenia są tylko pozytywne.

Grażyna Mączkowska pisze ciekawie i tak jakoś swojsko. W opowieści Zyty wplotła wydarzenia z historii Nowego Miasta Lubawskiego także te dotyczące czasów wojny i okupacji, ale nie są to jakieś długaśne fragmenty, które nas nużą. To typowe opowiastki wplecione w dialogi, dzięki którym nasze zainteresowanie wzrasta. Akcja biegnie dość powoli, nie ma spektakularnych zwrotów, tajemnice, które wychodzą na jaw też nie są jakieś niezwykłe, choć wprowadzają sporo zamieszania w rodzinie. Mimo to książkę czyta się szybko, lektura jest przyjemna, sporo się dzieje, nie wieje nudą i stagnacją.

Autorka skupiła się na międzyludzkich relacjach. Wykreowała różnorodnych bohaterów o intrygujących charakterach i osobowościach. Są to ludzie bardzo nam podobni, zwyczajni, których życie różnie się potoczyło. W większości to osoby cieszące się życiem bez względu na codzienne troski i zmartwienia, które przecież każdy przeżywa. Starają się doceniać każdy dzień i wykorzystywać szansy jakie daje im los. To dzięki takim ludziom wymowa całej historii jest taka pozytywna i optymistyczna. Wiekowe sąsiadki, które organizują sobie czwartkowe spotkania przy herbacie są tak młode duchem, że niejedna trzydziestolatka mogłaby brać z nich przykład. Ich codzienność jest pełna barw, przepełniona radością i pozytywnymi emocjami.

Bardzo podobał mi się wątek związany z krzemieniem pasiastym przywiezionym z okolic Sandomierza. Ten wyjątkowy kamień o pozytywnych wibracjach tak mnie urzekł, że gdy tylko będę na Kielecczyźnie nie omieszkam sprawić sobie takiej osobliwej pamiątki.

Pani Grażyna pięknie kreuje portret niewielkiego warmińskiego miasteczka zapraszając czytelnika w jego gościnne progi. Jest to obraz malowany sercem. Byłam w Nowym Mieście Lubawskim jakiś czas temu i niestety mnie nie urzekło, ale przecież „widzi się tylko sercem, najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”.

W powieści Grażyny Mączkowskiej zabrakło mi efektu wow. Postać Róży kompletnie nie przystaje do emerytki, sześćdziesięciolatki nawet młodej duchem. Przez cały czas miałam wrażenie, że kobieta jest dużo młodsza i wszystkie wzmianki dotyczące jej wieku powodowały zgrzyt. Nie pasowało mi to bardzo i kłóciło się z obrazem bohaterki, jaki powstał w mojej głowie. Zachowanie i kondycja Zyty też nie do końca współgra z jej wiekiem, ale tutaj rozdźwięk ten był mniejszy i aż tak nie drażnił.

„Tajemnice różanego ogrodu ” to ciepła i klimatyczna opowieść doskonale wpisująca się w nasze realia. To optymistyczna historia afirmująca życie i zachęcająca do porzucenia ograniczeń, które najczęściej sami sobie nakładamy. Szklanka powinna być zawsze do połowy pełna, a my nie bójmy się czerpać od losu wszystko to, co najlepsze bez względu na wiek, przekonania czy miejsce zamieszkania.

Moje pierwsze spotkanie z piórem Grażyny Mączkowskiej uważam za udane. Czy sięgnę po kolejną książkę aurorki?… Jeśli zainteresuje mnie fabuła, albo blurb wydawniczy, to istnieje duża szansa na następne spotkanie.

Książka bierze udział w wyzwaniach:
POD HASŁEM;
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU;

One temu winne – Marta Urbaniak-Piotrowska

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 22.01.2024

Wydawnictwo: Bukowy Las
Data wydania: 26 kwiecień 2023
ISBN: 978-83-8074-546-9
Liczba stron: 320

ZAWÓD SWATKA

Powieść Marty Urbaniak-Piotrowskiej „One temu winne” poleciła mi pani bibliotekarka twierdząc, że intrygująca fabuła nawiązująca do ludowej tradycji na pewno przypadnie mi do gustu. Skusiłam się więc, choć wcześniej nie słyszałam ani o autorce, ani o samej książce.

Bohaterką historii jest 35-letnia Magdalena, czy może raczej Meg Krajewska – specjalistka od PR. Po nieudanym związku z Erykiem, który przyznał się do bliskiej relacji z Tomaszem, kobieta stara się ogarnąć na nowo swoje życie. Uciekając przed konsekwencjami pewnej imprezy dziewczyna odwiedza swoją cioteczną babkę Reginę – 87-letnią, nieco zdziwaczałą lecz jeszcze całkiem dziarską i młodą duchem seniorkę. Magda zastanawia się nad załatwieniem krewnej kogoś do opieki, a tymczasem zostaje postawiona przed faktem przejęcia i poprowadzenia biura matrymonialnego Urok i Czar. Firma należała przed laty do trzech sióstr – Reginy oraz bliźniaczek Stefanii i Gertrudy i właśnie nadszedł czas, aby Meg ją przejęła i wskrzesiła. Kobiety zajmowały się swataniem wykorzystując do tego zioła, ludowe przesądy i rytuały oraz wyjątkowe zdolności. Teraz, po latach, Magda stoi przed szansą stworzenia biura będącego alternatywą dla popularnych w sieci portali randkowych. Bohaterka nie wie jednak, że nad jej rodziną od pokoleń wisi… klątwa.

Muszę przyznać, że mam mieszane uczucia po lekturze tej historii. Długo nie mogłam się do niej przekonać, fabuła początkowo w ogóle mnie nie wciągnęła, choć generalnie lubię tematykę związaną z zielarstwem, zwyczajami, tradycją oraz dawnymi wierzeniami. Czytałam dalej, trochę na siłę, mając nadzieję, że wreszcie zacznie dziać się coś ciekawego. I rzeczywiście… Ucieczka Reginy ze szpitala, do którego trafiła po zasłabnięciu, okazała się takim właśnie momentem zwrotnym. Potem było coraz ciekawiej, coraz zabawniej, a końcowe fragmenty zaskoczyły mnie nawet i zdumiały.

„One temu winne” to romantyczna opowieść, przepełniona magią, wierzeniami i obrzędami. Słowiańskie rytuały wyznaczające kolejne pory roku stanowiły nieodłączny element życia Reginy, Stefanii i Gertrudy. W powieści pojawia się więc Dziewanna – bogini dzikiej przyrody, lasów i łowów, która razem z Jaromirem – bogiem płodności i wiosny nastaje na miejsce Marzanny – bogini zimy i śmierci. Dowiadujemy się co nieco o anasyrmie – rytuałowi, w którym od czasów starożytnych drzemie ogromna moc. Regina uwielbia rozmawiać z ludźmi, czasem zagląda w karty, chociaż nie używa tarota do wróżenia, a raczej odnajduje w kartach wskazówki do bieżącej oceny rzeczywistości. To wszystko sprawia, że fabuła jest nieoczywista, a płaszczyzna oniryczna, w której pojawiają się min. obie bliźniaczki przeplata się z realistycznym przedstawieniem zdarzeń, co momentami wprowadza trochę chaosu.

Pani Marta skupiła swoją uwagę przede wszystkim na ezoteryce i realizmie magicznym, ale gdzieś między wierszami możemy odnaleźć głębszy przekaz. Warto zauważyć, że autorka powołała do życia Martę Urbaniak-Piotrowską jako bohaterkę swojej powieści, która odgrywa rolę szefowej Meg. Spodobał mi się ten zabieg. Myślę, że jest ciekawym urozmaiceniem fabuły. Dodatkowo elementy humorystyczne w połączeniu z niebanalnymi dialogami oraz nutą pikanterii dodają historii lekkości. Szkoda tylko, że początek wypadł słabo i opowieść nie porywa od pierwszych stron.

Jeśli macie ochotę na pewną odmianę, gustujecie w oryginalnych, niekonwencjonalnych opowieściach to książka Marty Urbaniak-Piotrowskiej będzie dobrym wyborem.

Książka bierze udział w wyzwaniach:
POD HASŁEM;
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU;