Dom na klifie – Michelle Gable

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 28.06.2024

Tłumaczenie: Anna Bańkowska
Tytuł oryginału: The Book of Summer
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 19 czerwiec 2019
ISBN: 978-83-280-6708-0
Liczba stron: 400

NIERÓWNA WALKA Z ŻYWIOŁEM

Już od pewnego czasu chciałam poznać powieści Michelle Gable i wreszcie mi się to udało. W powieści „Dom na klifie” autorka zaprasza nas na wyspę Nantucket położoną na Atlantyku u wybrzeży stanu Massachusetts. Jest to wyjątkowe miejsce znane przede wszystkim z licznych domów wakacyjnych zlokalizowanych nad oceanem. Wyspę Nantucket miałam okazję poznać już dość dokładnie za sprawą książek Elin Hilderbrand, które po prostu uwielbiam, a teraz przyszedł czas na obraz wyspy nakreślony przez Michelle Gable. Jaki on będzie, to się okaże, a tymczasem byłam naprawdę bardzo ciekawa tej opowieści.

Tytułowy dom na klifie to rodzinna letnia rezydencja rodziny Young, Packard i Codman zbudowana w pierwszej połowie XX wieku na wysokiej skarpie w miasteczku Sconset przy Baxter Road i później dziedziczona przez kolejne pokolenia. Na przestrzeni lat misjsce to pełniło istotną rolę w życiu właścicieli, było świadkiem burzliwych rodzinnych perypetii, skandali i tajemnic. Obecną właścicielką domu na klifie jest Caroline Cissy Codman – ekscentryczna kobieta, która za wszelką cenę próbuje ocalić rodzinną posiadłość przed zniszczeniem i zagładą. Obszerna rezydencja stoi na wysokiej skarpie systematycznie podmywanej przez fale oceanu i z każdym sztormem, silnym wiatrem, albo ulewnym deszczem powierzchnia działki, na której posadowiono dom ulega zmniejszeniu. Zdeterminowana Cissy nie chce pozwolić na zagładę rodzinnej posiadłości, jednak jej działania przypominają walkę z wiatrakami. Kobieta nie poddaje się, choć wszystko wskazuje na to, że domu na klifie nie uda się ocalić.

W tym trudnym momencie na wyspę przyjeżdża córka Cissy – Elizabeth Bess Codman – lekarka z San Francisco. Kobieta postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i stara się przede wszystkim nakłonić matkę do opuszczenia domu, który dosłownie z dnia na dzień stwarza coraz większe zagrożenie i niebezpieczeństwo dla życia. A wietrzna i deszczowa pogoda dodatkowo przyspiesza proces erozji. Rozsądek podpowiada, żeby jak najszybciej spakować cały dobytek oraz rodzinne pamiątki i opuścić to niebezpieczne miejsce. Jednak Caroline zdaje się być odporna na wszelkie prośby i argumenty. Czy naprawdę nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji?…

Przyjazd na wyspę to dla Bess powrót do wspomnień, a także okazja do poznania historii własnej rodziny – babki i prababki. Istotną rolę odgrywa tutaj Księga Lata z datowanymi wpisami mieszkańców domu oraz gości, którzy na przestrzeni lat odwiedzili to wyjątkowe miejsce. Jedną z osób, które najczęściej wpisywały się do pamiątkowej księgi była babcia Elizabeth – Ruby Genevieve Young Packard. To ona dzieli się większością intrygujących historii.

Jakie niespodzianki kryją kolejne karty pamiątkowej księgi? Które z rodzinnych tajemnic okażą się najbardziej zaskakujące? Czy istnieje szansa na ocalenie rezydencji? Kto okaże się dobrym duchem tego wyjątkowego miejsca?

Na wszystkie te pytania odpowiedź znajdziecie w powieści „Dom na klifie”, która jest przepięknym świadectwem poświęcenia i walki o zachowanie wiekowej rezydencji, a tym samym ciągłości rodzinnej tradycji.

Warto zauważyć, że opowieść została zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami, jakie rozegrały się na wyspie Nantucket całkiem niedawno. Do stworzenia fabuły tej książki posłużył autorce pewien artykuł dotyczący erozji klifu Sankaty Bluff w najdalej wysuniętym na wschód cyplu wyspy Nantucket. W latach 2012-2013 ocean Atlantycki raz po raz zabierał po kawałku kolejne fragmenty klifu zagrażając infrastrukturze wyspy. Zastosowanie pod koniec 2013 roku umocnienia ochronne w postaci wielkich wypełnionych piaskiem jutowych worków zwanych Geotubami (o które tak zawzięcie walczy Cissy Codman) na szczęście zahamowało ten niszczycielski proces i pozwoliło ocalić skarpę. A jak to zostało przedstawione w książce?…

Autorka ciekawie rozplanowała i skonstruowała tę powieść wprowadzając przeplatające się ze sobą płaszczyzny zdarzeń. Mamy więc wpisy w Księdze Lata przybliżające nam burzliwe koleje losów rodziny i samego domu na klifie na przestrzeni dziesiątek lat. O obecnej sytuacji rezydencji dowiadujemy się natomiast z artykułów pochodzących z lokalnej gazety. Dochodzi do tego jeszcze narracja trzecioosobowa, dzięki której możemy uczestniczyć w teraźniejszych wydarzeniach. Całość jest bardzo spójna, a wszystkie trzy sposoby przedstawiania zdarzeń idealnie się uzupełniają.

Muszę przyznać, że powieść zrobiła na mnie spore wrażenie. Z sentymentem powróciłam na wyspę Nantucket nie mając pojęcia o tych wszystkich problemach związanych z niszczycielską siłą oceanu. Z zainteresowaniem śledziłam walkę ekscentrycznej Cissy o ocalenie domu, podobała mi się też zdroworozsądkowa postawa Bess w tej trudnej sytuacji. Miło, że autorka wprowadziła do swojej opowieści również elementy romantyczne, które dodatkowo ubarwiają historię. Relacja Bess i Evana – jej szkolnego kolegi i dawnej miłości dodała lekkości i pokazała, że z każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji jest jakieś wyjście. Przyjemnie czytało mi się fragmenty z przeszłości, a szczególnie te dotyczące czasów II wojny światowej, kiedy mężczyźni z determinacją wyjeżdżali do Europy aby walczyć z Hitlerem i jego chorą polityką. I choć dotyczyło to jedynie fragmentów pochodzących z Księgi Lata, to jednak wpisy te rzucały jasne światło na tamte wydarzenia. W konsekwencji otrzymałam zaskakujący i ciekawy obraz wyspy Nantucket różniący się od tego, do jakiego przyzwyczaiła mnie Elin Hilderbrand w swoich powieściach.

Moje pierwsze spotkanie z piórem Michelle Gable uważam za udane. Przypadł mi do gustu zarówno styl, język jak i sposób prowadzenia zdarzeń. Z przyjemnością sięgnę w przyszłości po inne powieści autorki. „Dom na klifie” to powieść warta polecenia!

Książka bierze udział w wyzwaniach:
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU;

Życie Violette – Valerie Perrin

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 26.06.2024

Tłumaczenie: Wojciech Gilewski
Tytuł oryginału: Changer l’eau des fleurs
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 23 marzec 2022
ISBN: 978-83-8215-376-7
Liczba stron: 480

MIEJSCE CISZY I ŁEZ

Po powieść Valerie Perrin „Życie Viotette” sięgnęłam zupełnie przypadkiem i muszę przyznać, że jestem mile zaskoczona. Nie znam języka francuskiego, ale dosyć przyjemnie słuchało mi się audiobooka w interpretacji Katarzyny Tarczyńskiej. Co prawda zdecydowałam się przyspieszyć nieco prędkość odtwarzania żeby nie raziły mnie błędy polskiej wymowy i w ostatecznej ocenie wyszło nieźle. Francuskiego akcentu było aż nadto z uwagi na dużą liczbę nazw własnych zamieszczonych w treści.

„Życie Violette” to nostalgiczna opowieść intrygująca i nieoczywista, która od pierwszych stron zaskakuje. To jednakowo piękna co smutna historia pokazująca różne oblicza życia i jego słodko – gorzki smak. Przeplatające się relacje żywych i umarłych tworzą niezwykle ciekawy obraz francuskiej społeczności. To ludzie, których ścieżki w pewnym momencie skrzyżowały się z życiem Violette i zostawili po sobie trwały ślad. „Życie Violette” rozpoczyna się od… śmierci i prowadzi nas przez meandry życia tytułowej bohaterki aż do czasów jej trudnego dzieciństwa.

Tytułowa Violette Toussaint była dróżnikiem na przejeździe kolejowym, skąd po pewnych tragicznych wydarzeniach przeniosła się do niewielkiego miasteczka w Burgundii, gdzie otrzymała posadę dozorczyni cmentarza. Tak naprawdę kobieta jest opiekunką nekropolii i jednocześnie dobrym duchem tego zapomnianego przez ludzi miejsca. Rodzina, która odprowadza osobę zmarłą na wieczny spoczynek, a potem kilka razy w roku odwiedza jej grób zawsze może liczyć na dobre słowo Violette, szklankę herbaty, czy filiżankę kawy wypitą w jej towarzystwie. Z tych spotkań rodzą się wyjątkowe opowieści, historie i wspomnienia o ludziach, którzy odeszli, których już nie ma, a mimo to pozostawili po sobie jakiś ślad. Violette prowadzi wyjątkowe zapiski w postaci księgi życia. Notuje w niej własne spostrzeżenia, przemyślenia i refleksje na temat nazwisk, dat, dnia pogrzebu, rodziny i uczestników. Bohaterka dzieli się z nami także odczuciami i przeżyciami dotyczącymi własnego życia, które, przepełnione nieszczęściami, dalekie było od ideału. Dom dziecka, skomplikowane relacje, miłość w różnych jej aspektach i wymiarach, wczesne macierzyństwo, samotność w związku, zdrady, strata dziecka to tylko część problemów, które stały się udziałem Violette.

Powieść zdecydowanie zasługuje na uwagę. Jej lektura jest swoistą terapią, pozostawia po sobie wyjątkowy spokój i dobre myśli. Pokazuje, że nawet w najgorszych chwilach można znaleźć mały przebłysk radości, a z tragedii wynieść coś dobrego. Kult doceniania rzeczy małych jest istotą tej opowieści. Podobała mi się ewolucja bohaterów. Zaskakująca fabuła i niecodzienna tematyka zaowocowały naprawdę piękną literaturą.

Były jednak momenty, kiedy opowieść mi się dłużyła. Spokojne tempo akcji w połączeniu z dość monotonnym głosem lektorki i melancholijnym klimatem chwilami stawało się nużące. Trochę też trwało zanim wciągnęłam się w opisywane zdarzenia, ale im dłużej słuchałam książki, tym bardziej historia mi się podobała.

Lubię powieści zaskakujące, nieoczywiste, które mają coś więcej do zaoferowania niż tylko wartką akcję i ciekawą intrygę. „Życie Violette” to książka która skłania do głębokich przemyśleń nad istotą życia. Niestety często się zdarza, że sądzimy po pozorach i na tej podstawie wyciągamy błędne wnioski nie znając wszystkich aspektów danej sytuacji. To także powieść o smutnych zakończeniach i nowych początkach, które rodzą się na zgliszczach bólu i straty. To wreszcie lektura dla wszystkich miłośników literatury pięknej przez wielkie P.

Książka bierze udział w wyzwaniach:
POD HASŁEM;
PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU;

Nazajutrz Cię odnajdę – Magdalena Wala

NA PÓŁCE „PRZECZYTANE” – 17.06.2024

Cykl wydawniczy: Za zakrętem 3
Wydawnictwo: Czwarta strona
Data wydania: 02 lipiec 2020
ISBN: 978-83-66553-62-0
Liczba stron: 416

KROK W PRZYSZŁOŚĆ

Trzecia i ostatnia część cyklu „Za zakrętem” już za mną. Opowieść dobiegła końca, wszystkie niedopowiedzenia i tajemnice z przeszłości zostały poukładane w jedną piękną i wzruszajacą całość, a w mojej pamięci pozostał trwały ślad.

Chcę w tym miejscu zauważyć, że jest to jeden z najciekawszych cykli powieściowych przybliżający czasy wojny i okupacji, jaki miałam przyjemność przeczytać. A to wszystko za sprawą autorki, która z wyjątkową wnikliwością, dokładnością i precyzją nakreśliła obraz tamtych czasów. Tło historyczne idealnie współgra tu z współczesnymi wydarzeniami, a wojna ukazana z perspektywy Ślązaków to nieco inny, choć równie przejmujący obraz naszej historii. Zamiast wizji bombardowań, scen głodującego getta, przedstawienia obozowego piekła, czy ulicznych łapanek mamy szczegółowo opisaną trudną wojenną codzienność zwykłych ludzi, mieszkańców Myslovitz. Polacy, Ślązacy, Niemcy i Żydzi – na co dzień przyjaciele, znajomi, sąsiedzi i rodzina z dnia na dzień stają się wrogami na skutek chorej nazistowskiej ideologii.

W powieści „Nazajutrz Cię odnajdę” Agnes wraca we wspomnieniach do ostatnich wojennych miesięcy. Mieszkańcy miasta mają nadzieję, że niedługo zakończy się ich koszmar i nastanie nowa, spokojna rzeczywistość w wolnej Polsce. Nie mają pojęcia, że tak naprawdę wpadną z deszczu pod rynnę. Wyzwalaniu śląskich miast przez Sowietów towarzyszy okrucieństwo, grabieże i barbarzyństwo. Ten od dawna wyczekiwany czas okupiony został krzywdą rodzin, przemocą, gwałtami i prześladowaniami. A kolejne lata – początki Polski Ludowej pod rządami komunistów to dalszy ciąg zbrodni przeciwko Ślązakom, tyle tylko, że tym razem to Polacy zgotowali im ten smutny los.

Adriana natomiast decyduje się uporządkować wreszcie swoje życie osobiste. Małżeństwo ze Stefanem jest fikcją, ale uwolnienie się z tego chorego układu wymaga od bohaterki odwagi, sprytu i determinacji. Na szczęście może liczyć na pomoc rodziców i swojej sąsiadki, której wspomnienia spowodowały, że Ada dojrzała do zmian. Agnes stała się jej bliska niczym babcia, z którą zbudowała wyjątkową więź. Okazuje się, że los bywa przewrotny i nieprzewidywalny, a przeszłość kryje przed Agnes i Adrianą jeszcze jedną, wyjątkową niespodziankę.

„Nazajutrz Cię odnajdę” to wspaniała kwintesencja całej opowieści. Nie mogłam się doczekać, kiedy wreszcie przeszłość odkryje przed nami wszystkie karty. Ale muszę przyznać, że teraźniejszość intrygowała mnie równie mocno, zdecydowanie bardziej niż w poprzednich częściach. Chciałam się przekonać czy Adrianie uda się wreszcie utrzeć nosa Stefanowi. Szczerze mówiąc żaden bohater tak mnie nie irytował jak on – pseudo wielkoduszny małżonek, który już dawno powinien ponieść konsekwencje swojego podłego zachowania.

Zaskakujące zakończenie jest tak naprawdę istotą całej trzytomowej opowieści. Trochę się obawiałam, czy nie okaże się jakieś sztucznie doklejone do reszty zdarzeń. Na szczęście Magdalena Wala postanowiła podarować bohaterkom następną wyjątkową niespodziankę, która sprawia, że historia robi się jeszcze ciekawsza, a czytelnik ma okazję do własnych przemyśleń i wniosków.

Z jednej strony żal mi się żegnać z bohaterami tej pięknej historii, a z drugiej mam ogromną satysfakcję, że trafiłam na tak niepopularne i jednocześnie interesujące podejście do tematu II wojny światowej, które na pewno zapamiętam na długo.

CYKL OBEJMUJE:

Książka bierze udział w wyzwaniach:

PRZECZYTAM TYLE, ILE MAM WZROSTU;